Nowy numer 22/2023 Archiwum

Okruchy skarbu wiary

Rafał Piskorek z Pisarzowic krząta się w pięknych klasztornych piwnicach muzeum kęckich ojców franciszkanów. Tu poprawia ustawioną w gablocie figurkę, gdzie indziej zmienia nachylenie reflektorka, który wydobywa ukryty w ciemnościach stary krzyż. Z czułością dotyka kolejnych eksponatów, przytacza ich niezwykłe losy. Już wkrótce, kiedy minie zagrożenie koronawirusem, każdy będzie mógł obejrzeć jego wystawę.

Pierwsze wystawy organizował w okolicznych parafiach, m.in. w Pisarzowicach i Wilamowicach. Niespełna dwa lata temu część kolekcji pokazał podczas 21. Festiwalu Twórczości Religijnej Psallite Deo w Kętach. Również w Kętach już wkrótce będzie można zobaczyć szerszy wybór zebranych przez niego zabytków. – Cieszy mnie każda okazja, kiedy mogę podzielić się tym, co dla mnie ma niesamowitą wartość – przyznaje kolekcjoner.

Domowe odkrycia

Pierwszym eksponatem w zbiorach Rafała Piskorka była moneta: niemiecki fenig z 1944 r. – Znalazłem go gdzieś przy porządkowaniu starej szafki w domu. Miałem wtedy 10 lat. A później każda wizyta u babci w Wilamowicach była okazją, żeby zajrzeć na strych. I zawsze coś tam znalazłem. Jednym z tych znalezisk był krzyż, który po zdjęciu niepotrzebnych farb jest teraz w moich zbiorach rodzinną pamiątką, podobnie jak kopia wizerunku Pana Jezusa z sanktuarium Chrystusa Cierpiącego w Bielanach – wspomina pan Rafał. Tak się zaczęło zbieranie wszystkiego, co stare, przynajmniej sprzed 1945 r. Powoli cennych znalezisk przybywało, a od blisko 8 lat są to wyłącznie zabytki sztuki sakralnej, zwłaszcza obrazy, krzyże i figury, stanowiące przedmioty domowego, rodzinnego kultu. – Natrafiłem najpierw na małą kolekcję kilkunastu figurek świętych postaci, takich, które towarzyszą modlitwom ludzi w ich mieszkaniach, w ich codziennym życiu. Zafascynowało mnie to i zacząłem szukać kolejnych. Trafiały do mnie z różnych stron Polski, a nieraz także z zagranicy, m.in. z Czech, Belgii, Francji, Niemiec. Figurek dziś mam już kilkaset, a wszystkich eksponatów razem będzie już parę tysięcy – dodaje Rafał Piskorek.

Święci domowi, ocaleni

Przygotowana w Kętach ekspozycja pomaga odkryć, u kogo najczęściej szukamy pomocy i oparcia. Rozwieszone na ceglanych ścianach liczne krzyże ścienne, a także te stojące, nie pozostawiają wątpliwości… Wśród ustawionych w oszklonych gablotach czy na fisharmoniach setek figur, głównie drewnianych i porcelanowych, widać wyraźnie, jak ważną orędowniczką jest Matka Boża, zwłaszcza z Lourdes, ale też z innych europejskich sanktuariów. Jest również MB Szkaplerzna czy Nieustającej Pomocy. Figury z Lourdes pochodzą z niemal całej Europy. Jest i piękna Madonna z Podlasia, i rzeźby Matki Bożej, które wyszły spod dłuta twórców ludowych z różnych regionów. Zwraca uwagę figura Maryi z Dzieciątkiem Jezus na ręku, z przytuloną do Jej kolan postacią św. Jana Chrzciciela. W różnych figurkach pojawia się też popularne w rodzinach praskie Dzieciątko Jezus, są też liczne anioły, ale i rzadsze figury, m.in. św. Anny Samotrzeciej, św. Tomasza. Wśród porcelanowych figur św. Franciszka zwraca uwagę odmienna w barwie postać świętego, wykonana z gliny pochodzącej z Asyżu. W okazałym obrazie pojawia się na wystawie popularna we Włoszech św. Rozalia, która schroniła się w grocie. Ze szczególnym sentymentem pan Rafał spogląda na zdobytą w Ustroniu figurkę św. Antoniego. – To chyba najbardziej zapracowany święty, bo często muszę go pożyczać, żeby pomógł znaleźć zagubione w domach obrączki czy inne drobne przedmioty. I z nim zawsze się znajdują! – podkreśla. Wśród eksponatów są drobne, kilkucentymetrowe porcelanowe figurki, ale także okazałe krzyże. Często wymagały naprawy, konserwacji, a nieraz przywrócenia religijnej wymowy, usuwanej zwłaszcza w czasach laicyzacji w Czechosłowacji. Ścienne kapliczki trafiały do kolekcjonera w kawałkach, które cierpliwie sklejał. To ratowanie zagrożonych przedmiotów kultu, obiektów sztuki sakralnej stało się osobistą misją pana Rafała. – Dla mnie bardzo ważne jest, gdy uda się uratować coś przed zniszczeniem niemal w ostatniej chwili. Czasem mam wrażenie, że zostałem do tego wezwany. Jak inaczej wytłumaczyć choćby tę niezwykłą historię jednego z krzyży. Kiedyś u antykwariusza z Gliwic kupiłem dwie, wykonane bardzo podobnie, figurki: Matki Bożej i św. Jana. Następnego dnia pojechałem na wysypisko wywieźć śmieci i pani, która tam pracuje, a zna moje zamiłowanie, przyniosła mi znaleziony w wyrzuconych śmieciach krzyż na małym postumencie, z miejscem na zamocowanie dwóch stojących pod krzyżem figurek. Ich samych nie było, ale okazało się, że są to te, które zdobyłem dzień wcześniej. Teraz całą scenę pasyjną można będzie obejrzeć na wystawie – opowiada pan Rafał. Podobnie dramatyczne losy mają za sobą niektóre figury i krzyże znalezione wśród śmieci, na złomowiskach, wydobyte z nurtów rzeki…

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy