- Pojechaliśmy z paczką do jednej z naszych rodzin. Poruszyła mnie bardzo mocno pani, która rozpłakała się na widok cukru, bo nie pamiętała, kiedy ostatnio go miała. Uświadomiłam sobie, że ja nigdy nie płakałam, ani nie cieszyłam się z powodu cukru, bo on zawsze w domu jest - mówi Karolina Żur z Dębowca, jedna z wolontariuszek Szlachetnej Paczki w Skoczowie.
Skoczów po raz kolejny dołączył w tym roku do Szlachetnej Paczki. W Weekend Cudów - od 6 do 8 grudnia - dziewięcioro wolontariuszy mogło pojechać do 31 rodzin, dla których paczki przygotowała prawdziwa rzesza darczyńców! - Wcześniej każdy z nas dwukrotnie odwiedził po kilka, niektórzy nawet dziesięć, rodzin. Zdecydowana większość została zakwalifikowana do akcji - mówi Ewa Porębska, liderka skoczowskich wolontariuszy.
Przez weekend, wolontariusze odbierali paczki od darczyńców i z kierowcami busów, którzy włączyli się wolontaryjnie w Paczkę, zawozili je "swoim" rodzinom. - Mamy wiele wspaniałych rodzin, którym niedostatek, a często prawdziwa bieda, nie pozwalają godnie żyć. Ale jeszcze więcej mamy darczyńców - są wśród nich całe zakłady pracy, szkoły, przedszkola, grupy rodzin, jak i osoby indywidualne. Niektórzy chcieli odwiedzić z nami swoje rodziny, inni woleli pozostać anonimowymi - dodaje Ewa. - W Strumieniu na przykład byłam z państwem, którzy zaangażowali się w przygotowanie paczki jako firma. Ponad sto osób pomogło konkretnej rodzinie, a dodatkowo pomyśleli o jeszcze jednej. Żyją Paczką. Dla nich to wspaniała przygoda. W innej sytuacji pojechali ze mną panie i panowie. Na liście potrzeb była odzież. ale darczyńcy nie wiedzieli czy kupią ubrani na miarę. Co zrobili? Panowie zrzucali węgiel, który także był na liście potrzeb tej pani, a panie zabrały ją na zakupy i ubrały idealnie od stóp do głów!
Wśród wolontariuszy, którzy po raz pierwszy dołączyli do Paczki były Ewa Hernik i Karolina Żur. - By zostać wolontariuszem trzeba było przejść trudne szkolenia, potem dwukrotnie odwiedzić rodziny, których adresy podały nam różne instytucje pomocowe i osoby prywatne. Wszystkie te rodziny żyją w bardzo trudnych warunkach, w maleńkich pomieszczeniach, a nawet jeśli mieszkanie wygląda w miarę dostatnio, borykają się z zadłużeniami, spowodowanymi ciężkimi chorobami czy innymi problemami - mówią dziewczyny.
- Spotkania z rodzinami, którym przywozimy paczki są bardzo emocjonujące - dodaje Ewa Porębska. - Sam ogrom pudeł, które wnosimy sprawia, że łzy same im płyną, są zaskoczeni ilością i wielkością prezentów. Jedna z naszych paczek liczyła 27 pudeł! Najwięcej z nich zawiera żywność, środki czystości. Ale wśród darów znalazły się też m.in. ciśnieniomierz, pralka, lodówka, tapczan, rowerek.
Skoczowska Szkoła Podstawowa nr 1 na Weekend Cudów stała się magazynem Szlachetnej Paczki.- Cieszymy się razem z obdarowanymi tak, jakbyśmy to my te prezenty dostały - śmieje się Ewa Hernik. - A z kolei rodziny dziękują nam, jakbyśmy to my te wszystkie prezenty sponsorowały! Wzruszyła mnie ogromna radość chłopca, który dostał rowerek z namalowanym Spidermanem. A darczyńca nie wiedział, że to ulubiona postać filmowa chłopca!
Wśród darczyńców była m.in. 14 rodzin spokrewnionych z Markiem Śmieją i Joanną Hałat, którzy przywieźli paczkę do Skoczowa. Wcześniej, przez dwa lata Marek był wolontariuszem Paczki w Cieszynie. W tym roku zmobilizował wraz z żoną bliższą i dalszą rodzinę i wspólnie przygotowali okazała paczkę. - Są w niej żywność, środki czystości, pościel, kołdry, sporo odzieży, choć boimy się czy wszystkie rozmiary będą ok - mówią darczyńcy. - Ogromną frajdę nam sprawiły wielkie zakupy. Dostaliśmy pieniądze z rodzinnej zrzutki i zadanie zrobienia zakupów wszystkich prezentów. Te pieniądze wydawaliśmy z prawdziwa radością!
W gronie dobrodziejów Paczki są nie tylko darczyńcy prezentów dla rodzin, ale i firmy, przedsiębiorcy i ludzie dobrej woli, którzy pomogli w organizacji Weekendu Cudów w skoczowskiej SP 1. Wolontariusze przygotowali świąteczną kawiarenkę, w której częstowali przyjeżdżających z paczkami darczyńców wypiekami, gulaszem czy obiadem podarowanym im przez miejscowe sklepy, cukiernie, piekarnie i restauracje.
Jedna z firm podarowała dla darczyńców czekoladki, a siostry prowadzące dom opieki dla niepełnosprawnych chłopaków - wykonane przez nich aniołki.
- Wiem po co trafiłam do Szlachetnej Paczki. Nie tyle nawet żeby pomagać innym, ale żeby docenić to, co mam - podkreśla Karolina. - Naprawdę nie mam na co narzekać. Marzeniem wielu osób pewnie jest mieć to, co dla mnie jest czymś oczywistym. Jak choćby ten cukier. W tym wszystkim nie chodzi też tylko o to, żeby znaleźć darczyńcę, zrobić paczkę i sprawa z głowy. Nie. Chcemy się spotykać z tymi rodzinami, zobaczyć jak będą funkcjonować po Paczce, czy będą chcieli uwierzyć w siebie, próbować coś zmienić w swoim życiu...