Agata i Tadeusz Ogonowscy jak co roku przylecieli z Kanady do Kóz. Nie planowali nawet, że 3 sierpnia, w 21. rocznicę swojego ślubu, trafią na Ewangelizację w Beskidach na Błatniej, gdzie tematem będzie... sakrament małżeństwa.
Jak jeszcze ratować swoje małżeństwo w kryzysie? Ks. Rucki zwrócił uwagę, że nieraz trzeba być radykalnym - odciąć się od pokusy: od danego środowiska, znajomości, nawet zrezygnować z pracy, gdzie obok pracuje kobieta czy mężczyzna będący zbyt mocną pokusą. Doradził też np. wspólne konto e-mailowe, by unikać dwuznacznych sytuacji.
Omawiając trzeci obszar sakramentu małżeństwa - to, że "uświęca ono małżonków na drodze do życia wiecznego", ks. Rucki podkreślił: - Małżeństwo jest drogą do świętości, do życia wiecznego. Taki mamy cel i tę łaskę wysłużył nam Chrystus. Działanie łaski jest działaniem towarzyszącym - ono zawsze jest, choć nie zawsze dostrzegamy, że Pan jest z nami. Zawierając sakramentalny związek małżeński, jako mąż i żona, wychodzicie razem z Chrystusem i Bóg jest z wami - codziennie.
Jak mówił duszpasterz, działanie sakramentu małżeństwa raz udzielonego, trwa nieustannie. Nie każdy chce jednak z niego korzystać. Jest jak podłączenie mediów do wybudowanego domu - można siedzieć w nim przy świeczce, a można podłączyć się do gniazdka, korzystając z dobrodziejstw prądu.
Mężowie za chwilę podarują róże swoim żonom.
Podkreślił także znaczenie sakramentów: spowiedzi, Eucharystii oraz wspólnej modlitwy, zwracając uwagę, że nierzadko narzeczeni, którzy rozpoczęli współżycie ze sobą nie widzą w tym problemu, ale wspólna modlitwa jest dla nich krępująca. W sytuacji, kiedy jedna ze stron nie praktykuje, nie chodzi do kościoła, druga niesie ją w sercu - to też konsekwencja działania sakramentu.
Na finał ks. Rucki zachęcił małżonków do świętowania jubileuszy - nie tylko raz do roku, ale częściej, nawet "eksmitując" dzieci do dziadków, rodziców czy teściów, by znaleźć czas i pójść we dwoje na kolację czy do kina, razem coś zrobić, świętować - bo z miłością jest jak z ogrodem - niepielęgnowana, zarośnie chwastami…
Po Mszy św. obecni małżonkowie odnowili przyrzeczenia małżeńskie, a żony otrzymały od mężów czerwone róże. Nie dla wszystkich wystarczyło, więc panowie zobowiązali się do zakupu kwiatów w dolinach. Ten brak wynagrodził wszystkim zapach rychwałdzkiego olejku radości, którym obecni zostali namaszczeni po tradycyjnej już modlitwie na cztery strony świata.
O. Bogdan Kocańda OFM Conv. kustosz rychwałdzkiego sanktuarium, opowiedział też jego historię. Kiedy objął nowe obowiązki w Rychwałdzie, zastanawiał się, co mogłoby być elementem wyróżniającym to miejsce - jak w innych miejscach błogosławienie rodzin, specjalne cukierki-krówki czy inne. Najpierw przeczytał w Psalmie 45 słowa: "twój Bóg, namaścił ciebie olejkiem radości". Kiedy zaczął myśleć nad zapachem, usłyszał słowa papieża Franciszka, że kapłani mają pachnieć zapachem swoich owiec. - I to było to! - uśmiechał się o. Kocańda, wspominając jednocześnie o tradycjach zielarskich franciszkanów. - Pomyślałem, że nasze owce mają pięknie pachnieć. Przygotowaliśmy więc w klasztorze balsam, który składa się z oleju nardowego (przywozimy go z Ziemi Świętej) oraz piżma, mirry i z oliwy - te produkty przywozimy z Hiszpanii - i z polskiej róży.
W Rychwałdzie olejkiem namaszczani są pielgrzymi, szczególnie w soboty, na Mszy św. o 11.00. Jak mówił franciszkanin, coraz częściej napływały świadectwa uzdrowień po namaszczeniu olejem. Należy go traktować jak sakramentale - czynność, która potwierdza przyjęcie sakramentów.
Ks. Sebastian Rucki namaszcza rychwałdzkim olejkiem radości jedno z obecnych na Błatniej małżeństw.
Wśród uczestników sobotniego spotkania był Marek Bubak ze wspólnoty Miłość i Łaska Chrystusa. - Zdrowie nie pozwalało mi tu wejść, ale wywieziono mnie - chciałem być tu ze swoją wspólnotą. Ale nie tylko z nią. W zaprzyjaźnionej wspólnocie "Emaus" z Bestwiny opowiedziałem o dzisiejszym spotkaniu, zaprosiłem narzeczonych. Bo wiem, że to wspaniała inicjatywa, która buduje i umacnia wiarę.
Monika Kądzioła, także ze wspólnoty, która na szczyt weszła z mężem Piotrem i trójką ich dzieci: Mają, Łucją i Mikołajem, zwraca uwagę na moment odnowienia przyrzeczeń małżeńskich: - To zawsze wzruszająca chwila. Dziś wracaliśmy do tego dnia sprzed 13 lat. Widzimy, jak wielka jest moc sakramentu małżeństwa. To nie tylko my dwoje, ale i Pan Bóg, który prawdziwie działa w naszych życiu i prowadzi nas jako małżeństwo. To piękny moment, kiedy człowiek to widzi i zaprasza Pana Boga na nowo. I ta radość, wzmocniona olejkiem radości, że moje małżeństwo nie jest krzyżem i ciężarem, ale właśnie radością!
Nie każdy z uczestników spotkania mógł tak przeżywać to spotkanie. - Zostałam porzucona przez męża, ale mimo takich kolei mojego życia, widok tych ludzi trzymających się za ręce robił na mnie wrażenie… - mówi Gosia. - Mimo wszystko czułam radość, że inni są szczęśliwi w małżeństwie. A może kiedyś i ja będę…
Basia była sama. Jej męża w domu zatrzymała ciężka choroba. - Jest trudno. Ale doświadczam Bożej miłości. Ten olejek, którym dzisiaj zostałam namaszczona, wlał w moje serce Bożą radość i takie zadanie, żebym umiała się nią dzielić…
Następne spotkanie 7. EwB - na Hali Lipowskiej w sobotę 11 sierpnia. Jego tematem będzie sakrament namaszczenia chorych.