– Kiedyś usłyszałam, że w nocy z Wielkiego Piątku na Wielką Sobotę Pan Jezus nie leżał w grobie, ale… zstąpił do otchłani, by stamtąd wydobyć Adama i Ewę. Bardzo bliskie jest mi to wyobrażenie. Drugi ważny dla mnie obraz to Dobry Pasterz – mówi Danuta Jęczmyk OV z parafii Matki Bożej Bolesnej w Jawiszowicach-Osiedlu Brzeszcze.
Figurka św. Brata Alberta stoi na biurku, tuż przy powstającej właśnie ikonie św. Łucji. – Zerkam czasem na niego, czy aby krzywo nie patrzy na to, co maluję – śmieje się Danuta.
Bo św. Brat Albert to nie jest taki zwyczajny święty w jej życiu. Doskonale pamięta dzień, kiedy w czasie studiów w Krakowie zobaczyła jego obrazy. Zafascynowała się ich symboliką, kolorami, kompozycją. – Zobaczyłam w tym wszystkim i moją drogę – opowiada. – Najbardziej mnie urzekło jego podejście do sztuki, która nie była dla niego boginią. To Bóg był zawsze na pierwszym miejscu. W mojej pracy – a tak się złożyło, że jest nią sztuka – wciąż sobie o tym przypominam. Kiedy maluję obraz lub piszę ikonę, myślę, jak to dzieło będzie służyć Panu Bogu – na przykład jako pomoc w modlitwie dla tego, kto będzie ją miał u siebie.
Ikon i obrazów w jej domu prawie nie ma. Jedne trafiają do kupujących, inne – jako prezenty. Nie chce się przywiązywać. – Kiedy czytam: „Pan jest pasterzem moim – niczego mi nie braknie”, często zatrzymuję się nad słowem NICZEGO i myślę, co to dla mnie znaczy; czy moje pragnienia są rzeczywiście tym, czego potrzebuję, czy tylko zachcianką… – opowiada.
Ma swój ulubiony wizerunek Jezusa Dobrego Pasterza, namalowany przez Minervę Teichert. To ilustracja do fragmentu Ewangelii: „Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie?”(Łk 15,4-5). – Czuję się jak ta owca – mówi Danuta. – Pan Bóg mnie szukał i szuka. Ja sobie łamię nogi, a On bierze mnie na ramiona, opatruje. A kiedy jestem tą duchowo tłustą, silną owcą, daje mi dużo samodzielności, mobilizuje do działania.