Ośmiomiesięczny Grześ Garus wyruszył do Łagiewnik z rodzicami: Asią i Jankiem oraz bratem Stasiem z Hałcnowa. Nazajutrz z Witkowic dołączył o miesiąc młodszy Ignaś z mamą Olą i tatą Łukaszem.
Grzesia Garusa i jego braciszka Stasia, liczącego 2 lata i 9 miesięcy, mogli zobaczyć wszyscy pielgrzymi, kiedy na zakończenie Mszy św. rozpoczynającej siódmą pieszą pielgrzymkę z Hałcnowa do Łagiewnik razem z tatą Jankiem wręczali bp. Romanowi Pindlowi pielgrzymią plakietkę z numerem 1. Wśród 1800 pielgrzymów stała tam też wtedy mama chłopców i żona Janka - Asia.
Grześ i Staś razem z tatą Jankiem wręczają bp. Romanowi Pindlowi pielgrzymią plakietkę.Grześ został mianowany najmłodszym pielgrzymem na całej trasie pielgrzymki. Dzień później dołączył do niej jeszcze młodszy od niego uczestnik wędrowania do Łagiewnik - liczący siedem miesięcy i jeden tydzień Ignaś Kubiczek z mamą Olą i tatą Łukaszem. Nie dali rady dotrzeć do Hałcnowa w pierwszym dniu pielgrzymowania, ale później szli już wytrwale.
Garusowie mieszkają w parafii św. Małgorzaty w Bielsku-Białej Kamienicy. To była ich pierwsza pielgrzymka. - Do tej pory na pielgrzymki nie trafialiśmy, choć dużo wędrowaliśmy z harcerzami - mówi Janek. - To żona zdecydowała, że w tym roku pójdziemy po raz pierwszy.
- Powiedziałam mężowi, że on bardzo tego chce, choć on o tym jeszcze nie wiedział - uśmiecha się Asia.
Grześ i Staś Garusowie z mamą Asią i tatą Jankiem z bielskiej Kamienicy.Rodzice przyznają, że chwilami było trudno. - Dzieci są wymagające, trzeba im poświęcać więcej uwagi - mówią zgodnie. Drugiego dnia, na postoju na boisku LKS Babica przed Wysoką, chłopcy po raz pierwszy zasnęli tak mocno, że rodzice mieli chwilkę na swój odpoczynek. - Miałam na trasie drugiego dnia kryzys. Udało się go pokonać i wiem, że własnymi siłami by mi się to nie udało. Kiedy człowiek oprze się na Nim, na Jezusie, takie chwile udaje się pokonać - dodaje Asia.
- To ja się podzielę jeszcze świadectwem - mówi Janek. - Mieliśmy dziś rodzinny kryzys. Ani Staś, ani Grześ nie mogli zasnąć. Grześ płakał. W pewnym momencie pomyślałem: Panie Boże, fajnie by było, jakbyś sprawił, żeby w końcu zasnął. Minęła minuta i już spał. Po czym Asia mi mówi, że ona się o to modliła jakieś pięć minut wcześniej. Przekonaliśmy się, że kiedy o coś modlą się dwie osoby, modlitwa jest skuteczniejsza!
Ignaś z mamą Olą i tatą Łukaszem z Wilamowic.Kubiczkowie z Wilamowic w pełnym składzie pielgrzymowali po raz pierwszy. Tata Łukasz do Łagiewnik szedł po raz czwarty, mama Ola i Ignaś - debiutowali. - Podjęliśmy decyzję, że musimy iść w tym roku razem. Pielgrzymowanie z takim małym dzieckiem to była dla nas lekcja pokory, cierpliwości, wytrzymałości, ale też i świadectwa, że można z takim dzidziusiem pokonać pielgrzymkowy szlak - opowiadają. - Z tak małym dzieckiem nie mieliśmy z tym większego problemu. Najczęściej wieźliśmy go w wózku, a kiedy już stawiał opór - w specjalnym nosidle. Mieliśmy też otulacz na deszcz. Często Ignaś zasypiał przy tacie, co mu się ogromnie podobało. A kiedy nie spał, to podrywał i zagadywał dziewczyny - żartują rodzice. - Trochę marudził, kiedy pielgrzymka głośniej pokrzykiwała.
- Podczas pielgrzymowania nie było czasu, żeby się skupiać na sobie - mówi Ola. - Tak naprawdę każda przerwa była dla mnie czasem karmienia piersią, przewijania i przebierania. Nawet nie było czasu by pójść do maltańczyków, żeby przekłuć pęcherze.
- Zauważyliśmy, że nasza modlitwa na trasie była często inna niż pozostałych pielgrzymów - mówią rodzice. - Przekonaliśmy się, że modlić się można było nie tylko Różańcem, razem z innymi. Naszą modlitwą i zbliżaniem się do Pana Boga było bycie bliżej siebie. Tak nam się wydaje - im bliżej jesteśmy siebie, im bardziej współdziałamy, tym bliżej razem jesteśmy Pana Boga. Czujemy, że bardzo nam w tym pomaga nasz patron św. Józef Bilczewski. Bardzo bliskie stało się nam też hasło pielgrzymki - "Ona da ci moc". Bo żeby iść z małym dzieckiem, potrzeba tej mocy, którą może dać tylko miłosierny Bóg. To znakomity pomysł, żeby Jezus w monstrancji szedł wśród nas. Ten czas pomógł nam też odświeżyć sobie świadomość czym jest Eucharystia, i jak ważne jest, by starać się nią żyć na nowo.
Kubiczkowie mówią, że w odkrywaniu drogi do Pana Boga pomaga im uczestniczenie w spotkaniach modlitewnych przygotowywanych w parafii św. Marcina w Pisarzowicach przez tamtejszą wspólnotę i ks. Adama Wandzla. Ola dodaje, że ona sama formowała się przez rekolekcje ignacjańskie - stąd też i imię dla ich pierwszego synka.