Bardzo chcieli, by Maryja poprowadziła ich do Jezusa. I nie spodziewali się, że zaprowadzi ich w tak dalekie strony. Dzieła, które zapoczątkowali w kręgu Apostolstwa Dobrej Śmierci w Beskidach, teraz rozwijają tysiące kilometrów za granicami Polski: w dalekiej Tanzanii, a także na Ukrainie i w Czechach.
Zaczęło się od wytrwałej modlitwy i przekonywania wszystkich wokół, że adwentowe radosne oczekiwanie na narodziny Syna Bożego naprawdę niewiele się różni od tego, czym żyją ludzie zatroskani o dobrą śmierć. – Przecież chodzi o to, byśmy na co dzień tak żyli, żeby miejsce lęku przed śmiercią zastąpiła nadzieja na spotkanie z Panem Jezusem w niebie i radość z tego spotkania – tłumaczyli każdemu, kto w popłochu uciekał przed refleksją na temat dobrej śmierci.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.