Bokserski medalista olimpijski z Rzymu (1960) i Tokio (1964) – 79-letni Marian Kasprzyk – był gościem ubogich podczas spotkania z nimi w ramach 17. Tygodnia z Ewangelią.
We wtorkowe popołudnie 2 października, do jadłodajni, prowadzonej przez Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta w Bielsku-Białej, trudno było wetknąć choćby szpilkę. Tak wiele osób korzystających z niej na co dzień: bezdomnych, ubogich, zagubionych, z mocno niepoukładanymi życiorysami, przyszło na spotkanie, które w ramach Tygodnia z Ewangelią przygotowała dla nich Wspólnota Przymierza Rodzin "Mamre".
Gościem specjalnym spotkania był Marian Kasprzyk, bokserski mistrz olimpijski – brązowy medalista z Rzymu (1960), złoty z Tokio (1964) i uczestnik igrzysk w Meksyku (1968). Mówił wszystkim o swoich najlepszych sportowych latach: stoczonych walkach (także tych z bolesnymi kontuzjami; w ciągu całej kariery sportowej stoczył 270 walk, 232 wygrał, 10 zremisował i 28 przegrał). O roli silnej psychiki, wyczerpujących treningach, które dawały sportowy efekt, ale i o życiowych porażkach: wdawaniu się w bijatyki, częstym zaglądaniu do kieliszka, sportowym zawieszeniu w kadrze. Jednak najbardziej zależało mu na tym, żeby podzielić się zwycięstwem, które stało się jego udziałem przez... własną słabość.
79-letni Marian Kasprzyk – mistrz olimpijski w boksie z ubogimi w Bielsku-Białej
Urszula Rogólska /Foto Gość
– Bałem się, że się rozpiję. Z kibicami tam trzeba było uczcić każdy sukces. Kieliszek za kieliszkiem, okazja za okazją – opowiadał olimpijczyk. – Widziałem, że dużo mi nie trzeba. Wszyłem więc sobie esperal, potem drugi raz. Ale wiedziałem, że sam nie dam rady. Poprosiłem o pomoc Matkę Boską, żebym raz na zawsze odrzucił gorzałkę. Wysłuchała mnie. Od 25 lat nie piję. Ale naprawdę się modlę. Prawie codziennie przyjmuję Komunię Świętą. I wiem, że tylko wtedy jest dobrze w moim życiu. To działanie Ducha Świętego. Jemu pozwalam, żeby mną kierował i On to robi. Innego wytłumaczenia nie ma. Człowiek jest bardzo słaby, musi pracować nad sobą… Sam jestem zaskoczony jak bardzo modlitwa pomaga, jakie rzeczy robi Pan Bóg w moim życiu, jak je zmienia…
W odpowiedzi na świadectwo Mariana Kasprzyka, ewangelizatorzy zaprosili uczestników spotkania do śpiewu: "Jezus siłą mą" i "Złożyłem w Panu całą nadzieję". – Prośmy Jezusa, niech jego słowo stwarza nas nowymi – zachęcali do modlitwy.
Sala bielskiej jadłodajni pękała w szwach
Urszula Rogólska /Foto Gość
W Kuchni św. Brata Alberta, wspólnota przygotowała także specjalną konferencję, projekcję filmu, jej członkowie podzielili się swoimi świadectwami życia z Jezusem. Dla wszystkich uczestników wspólnota przygotowała własne słodkie wypieki, słodycze, kanapki i upominki z kosmetykami.
Niełatwo było medaliście i ewangelizatorom przedrzeć się przez gwar w małej sali. Zgodnie jednak podkreślają, jak ważne jest wychodzenie z Dobrą Nowiną do tych, którym na co dzień trudno spotkać się ze słowem Bożym, z nadzieją, z dobrem. – Jezus was kocha, czeka na was, nigdy was nie odrzuci – mówili ubogim, zachęcając do zaufania, powierzenia Bogu swojego życia i otwarcia na Boże działanie.
Wspólnota "Mamre" przygotowała słodki poczęstunek dla uczestników spotkania
Urszula Rogólska /Foto Gość
Wielu uczestników spotkania zna członków wspólnoty "Mamre", która co tydzień prowadzi spotkania dla bezdomnych przy parafii św. Małgorzaty w Bielsku-Białej Kamienicy.
Dziś kolejny dzień bielskiego Tygodnia z Ewangelią: spotkania dla małżeństw (szczegóły TUTAJ). Jutro dla chorych, w piątek – ewangelizacja na placu Chrobrego "Twarzą w twarz", a w sobotę – festyn rodzinny na stadionie BTS Rekord w Mikuszowicach Śląskich.
Cały plan TzE znajdziecie TUTAJ.