Na terenie byłego KL Auschwitz-Birkenau odbyły się obchody 77. rocznicy męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Kolbego.
Podjęcie stosownej uchwały i wystąpienie Starostwa Powiatu Oświęcimskiego oraz wyrażenie aprobaty Episkopatu Polski poprzedziło wystąpienie bp. Pindla do Stolicy Apostolskiej - Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów - o wyrażenie zgody na ten patronat. Kongregacja wydała dekret ustanawiający męczennika z LL Auschwitz - św. Maksymiliana - patronem ziemi oświęcimskiej. Dekret w tej sprawie podpisał prefekt kongregacji kard. Robert Sarah, a jego tekst odczytał o. Piotr Cuber OFMConv z Centrum św. Maksymiliana w Harmężach.
O. Piotr Cuber OFMConv odczytał dekret ustanawiający św. Maksymiliana patronem ziemi oświęcimskiej
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Dziękując za aprobatę papieża Franciszka i pomoc abp. Jędraszewskiego i bp. Pindla w przebyciu całej procedury, starosta Starzec zapewnił: - Patronat św. Maksymiliana zobowiązuje nas, wszystkich mieszkańców, do właściwych postaw patriotycznych, moralnych, umiłowania bliźniego.
Delegacja władz samorządowych przed Ścianą Śmierci
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Starosta zwrócił się też z prośbą do abp. Jędraszewskiego o poświęcenie obrazu przedstawiającego św. Maksymiliana.
Tylko prawda i miłość...
Abp Jędraszewski, który przewodniczył Eucharystii, w homilii podkreślił, że rzeczywistość, która otwierała się przed więźniami za bramą "Arbeit macht frei" (Praca czyni wolnym), zbudowana była na kłamstwie i stanowiła całkowite odejście od Ewangelii i od słów Pana Jezusa o tym, że wolnym czyni człowieka prawda. Jak wskazywał, praca była narzędziem wyniszczenia, zgodnie z założeniami twórców obozu, w którym Żydzi mieli prawo przeżyć dwa tygodnie, księża - miesiąc, a reszta - najwyżej trzy miesiące. - Praca miała ich wyniszczyć, a przedtem odrzeć z całej godności, człowieczeństwa - mówił abp Jędraszewski, przytaczając doświadczenia o. Kolbego, więźnia z numerem 16 670, okrutnie niemal na śmierć pobitego przez esesmana.
Abp Marek Jędraszewski wygłosił homilię
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- O. Maksymilian na pewno nie dziwił się temu, że esesmani bali się jego wzroku i co jakiś czas krzyczeli: "Patrz na ziemię, nie na nas!". Nie chcieli spotykać się ze wzrokiem, w którym było odbicie życia wiecznego - zaznaczył abp Jędraszewski, przypominając refleksję, którą o. Maksymilian podzielił się ze współwięźniem kilka tygodni przed śmiercią: "Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość". - Miał na pewno na względzie to, w jaki sposób trzeba tutaj odpowiadać na tak przerażające zło, doświadczane niemal każdej godziny. Te jego słowa stanowią jakże twórcze echo słów św. Pawła z Listu do Rzymian: "Zło trzeba dobrem zwyciężać". Ale tę prawdę, że miłość jest jedyną, najprawdziwszą siłą twórczą, o. Maksymilian przeżywał od wielu lat - podkreślił abp Jędraszewski.
A przytaczając okoliczności pamiętnego apelu z 29 lipca 1941 r., kiedy poszedł dobrowolnie na śmierć, by ocalić współwięźnia, abp Jędraszewski wskazywał na niezwykłość tego wydarzenia:
Eucharystii przewodniczył abp Marek Jędraszewski, metropolita krakowski
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- Samo wystąpienie z szeregu bez rozkazu równało się wtedy wyrokowi śmierci. Więzień był już numerem i nie wolno mu było myśleć, podejmować własnych decyzji. A on występuje i prosi o to, aby mógł swoje życie ofiarować za szlochającego współwięźnia, który troszczył się o los najbliższych. Wtedy pada pytanie: "Kto ty jesteś?". Maksymilian doskonale wiedział, ze nie może odpowiedzieć numerem, choć tak powinien postąpić. Nie wystarczyło powiedzieć, jakie ma imię i nazwisko, bo to by Fritschowi nic nie powiedziało. Powiedział, kim jest jako Chrystusowy uczeń: "Jestem katolickim duchownym". Tu stała się rzecz niezwykła. Fritsch powinien go od razu zabić, a tymczasem zwrócił się do niego zwrotem "Sie", oznaczającym szacunek: "Dlaczego pan chce oddać swoje życie za niego?". "Bo tamten ma żonę i dzieci...". To najwyższy przejaw solidarności ze współwięźniem, który nie zapominał swoich drogich bliskich, a on, Maksymilian, chciał w tej jego pamięci go utwierdzać i wspomagać - tłumaczył hierarcha. Jak dodał, niezwykłe było także późniejsze umieranie, kiedy przez 17 dni wchodził w tajemnicę męki Chrystusa i przechodzenia ze śmierci do życia wiecznego. Został dobity 14 sierpnia 1941 r., w przeddzień święta Wniebowzięcia NMP. Więzień, który wynosił jego martwe ciało do krematorium, relacjonował, że było ono czyste i promieniowało. - W ten sposób spełniło się jego poznanie Chrystusa umarłego i zmartwychwstałego. A Kościół wyniósł go do chwały ołtarzy, wskazując, co znaczy poznać Chrystusa, przejść ze śmierci do życia, znosić nienawiść tego świata; co znaczy ostatecznie, że Chrystus - i tylko On - ma słowa życia wiecznego... - dodał abp Jędraszewski.
Abp Schick, który już po raz 9. uczestniczył w uroczystościach ku czci św. Maksymiliana, zaznaczył: - Jestem za to bardzo wdzięczny. Maksymilian Kolbe stał się ważnym towarzyszem i nauczycielem życia duchowego, także dla mojej posługi jako katolickiego biskupa... Maksymilian Kolbe pokazuje nam moc miłości Chrystusa. "Miłość Chrystusa pobudza nas!". Tej siły doświadczył Maksymilian Kolbe, gdy poświęcił się dla współwięźnia - mówił abp Schick, wskazując na ważną cechę tej miłości, jaką jest przebaczenie. - Miłość Chrystusa wzywa nas, abyśmy nie ulegli nienawiści i obojętności, pokonali egoizm, oparli się rezygnacji. Auschwitz przypomina wiele straszliwych i nieludzkich postaw, ale przypomina też o miłości Chrystusa, która tutaj zwyciężyła, jak pokazał Maksymilian Kolbe - dodał abp Schick.