W poniedziałek rano żywiecka grupa rowerowa "Rozkręć Wiarę" ruszyła do sanktuarium maryjnego w La Salette. Alpy mają już na wyciągnięcie ręki!
W tym roku Ada wraca. - Zobaczymy czy powrót będzie bezbolesny - uśmiecha się rowerzystka. - Starłam się dobrze przygotować, bo wyprawa jest bardzo trudna. Wiem, że ekipa jest bardzo silna. A ja niemal do samego La Salette będę w niej jedyną kobietą. Zobaczymy, jak będzie.
Ada Wisła z rodzicami podczas spotkania w Żywcu
Urszula Rogólska /Foto Gość
Na trasie rowerzyści zwracają uwagę swoimi koszulkami. Każdy mógł wybrać, jaki napis znajdzie się na jego plecach. Barbara Marek ma angielskie słowo "hope" - nadzieja. - Chcemy nieść wiarę, ale i nadzieję, której wielu ludziom dziś tak bardzo brakuje - mówi Basia. - Bez nadziei nie da się iść do przodu. Tak naprawdę, to ona jest dla mnie motorem napędowym w życiu. I taką nadzieją, którą opieram na mojej wierze, na Jezusie, chcę nieść także w czasie tej wyprawy.
Przesunąć granice
Maciej Urbaniec w ubiegłym roku pojechał po raz pierwszy z grupą RW i to od razu na bardzo trudną trasę, na północny kraniec Europy, na Nordkapp. - Rowerową pasję obudziła we mnie mama. Kiedy miałem sześć, siedem lat, zabierała mnie, brata, kuzyna i kolegów z osiedla, na wycieczki o kosmicznej wówczas dla nas odległości z Żywca do Zabłocia i z powrotem - śmieje się Maciej. - Potem kupiłem większy rower i się zaczęło - 20, 40,
- Syn wrócił bardzo zadowolony, bardzo podbudowany - opowiada tata, Witold Urbaniec. - Od razu myślał o kolejnej wyprawie i mnie samego zachęcił, żebym się zabrał z ekipą. I tak zdecydowaliśmy - razem z drugim synem pojedziemy samochodem, jako wsparcie techniczne dla rowerzystów przez pierwszy tydzień.
- Moim podstawowym celem nie jest to, żeby dojechać, zdobywając wszystkie przełęcze, ale to żeby podjąć trud - podkreśla Maciej. - Mam ważne intencje i ze względu na nie chcę go podjąć, poznać siebie tak naprawdę; jaka jest moja wytrzymałość, gdzie jest ta granica, że jestem już na tyle zmęczony, że nie potrafię z nikim rozmawiać; żeby poznać granice żywieniowe. Ale też - czy i jak daleko umiem te granice przesuwać. Bo kiedy przesuwasz granice, to idziesz do przodu. To, co kiedyś było problemem, przestaje nim być. Tego doświadczyłem w zeszłym roku. Nie studiowałem trasy. Nastawiam się na niespodzianki. Dzięki RW, pierwszy raz jadę na zachód Europy,a drugi raz w życiu zagranicę!
Od lewej: Wiktoria Bazylińska, Maciej Urbaniec i Szymon Gach
Urszula Rogólska /Foto Gość
Czy obecność taty na trasie pomaga czy utrudnia zadanie? Maciej mówi: - Trudno powiedzieć… Z jednej strony to utrudnienie - bo mam taki "komfort", że samochodem, który nas wspomaga technicznie jedzie ze mną mój rodzic. Jak się zachowam, kiedy będzie trudno...? A z drugiej strony to ułatwienie dla nas wszystkich: mamy pomoc - jakby co. Poza tym nie ukrywajmy - to rodzic najlepiej zrozumie dziecko, jeśli ono ma jakiś problem. Świetnie się z tatą dogaduję na co dzień i wiem, że tak będzie też na wyprawie.
On nie odpuści
Po raz kolejny w wyprawie bierze udział jedno z najsilniejszych jej ogniw a zarazem… nestor grupy, Marian Butor. W wyprawowych przygotowaniach wspiera go co roku małżonka Danuta.