- Kiedy odchodzi ojciec, mówimy, że rozsypuje się dom. Tak nie może być! Bo ten ojciec budował na mocnym fundamencie, razem z Chrystusem - mówił o śp. ks. Józefie Śliżu jego następca, ks. Jerzy Matoga.
Nie zabrakło słów o ks. Józefie jako gospodarzu. Ks. Ryszka wspomniał o dobrach materialnych, które do dziś przypominają wapieniczanom ich proboszcza: dzwony na kościelnej wieży, miedziany dach, nowe organy, dom katechetyczny.
W uznaniu dla jego posługi został mianowany kanonikiem i prałatem. Powierzono mu także urząd dziekana.
- Na kartach Pisma Świętego występują Józefowie. Autor natchniony pisze, że Józef był to człowiek prawy i sprawiedliwy. Do takich Józefów z powodzeniem nawiązywał drogi ks. prałat Józef Śliż - zaznaczył ks. Ryszka.
Podczas posługi ks. Śliża, w Wapienicy swoje powołanie odkryło siedmiu kapłanów, trzech zakonników i cztery siostry zakonne.
- Pamiętam jak na moje prymicje w 1974 roku, ks. proboszcz Józef ufundował krzyż przechodni, przy którym o następne powołane z parafii modlił się najmłodszy kapłan rodem z Wapienicy. Niech ta sztafeta modlitewna trwa, a ks. prałat Józef już z wysokości nieba, niech wyprasza nowe zastępy kapłańskie, zakonne i misyjne, by parafia wapienicka i rodziny tu mieszkajcie były urodzajną glebą, na której wyrosną nowe powołania.
W tym kontekście ks. Ryszka dziękował obecnemu proboszczowi, ks. Jerzemu Matodze, za jego postawę wobec zmarłego. Przed laty, jako neoprezbiter wspierał go w pracy duszpasterskiej. Jako proboszcz opiekował się swoim emerytowanym następcą.
Trumnę z ciałem ks. Śliża przeniesiono na cmenatrz w Wapienicy
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Prosiłem księdza prałata aby na moich prymicjach otworzył moją kapłańska księgę. Był moim kaznodzieją prymicyjnym. Mi przychodzi na jego pogrzebie zamknąć jego kapłańską księgę życia.
Po Komunii Świętej wierni odśpiewali swojemu zmarłemu proboszczowi Osiem Błogosławieństw, które sam nieraz intonował na pogrzebach członków ich rodzin.
Nim ciało ks. Śliża odprowadzono na wapienicki cmentarz parafialny, specjalny list od metropolity górnośląskiego abp. Wiktora Skworca odczytał ks. Piotr Brachmański.
Arcybiskup katowicki podkreślał autentyczne świadectwo wierności Chrystusowi, jakie przez całe życie kapłańskie dawał ks. Śliż - najpierw jako kapłan archidiecezji katowickiej przez 38 lat, a następnie, po 1992 roku w nowo utworzonej diecezji bielsko-żywieckiej, zwłaszcza w parafii św. Franciszka z Asyżu.
Podziękowanie wobec zmarłego, ale i jego najbliższych oraz wszystkich uczestników liturgii, wypowiedział ks. proboszcz Jerzy Matoga.
- Spotkałeś w życiu wielu kapłanów i w sercu każdego z nich zostawiłeś trwały ślad. Przede wszystkim wspaniałego człowieczeństwa, bo byłeś po prostu dobrym człowiekiem. Byłeś też pobożnym, gorliwym kapłanem, duszpasterzem, wspaniałym kaznodzieją, ale i wymagającym spowiednikiem. Dla wielu z nas - po prostu duchowym ojcem. Bo byłeś dla nas jak ojciec.
Jak dodał ks. Matoga: - Kiedy odchodzi ojciec, kiedy odchodzą rodzice, mówimy, że rozsypuje się dom. Tak nie może być! Bo ten ojciec budował na mocnym fundamencie, razem z Chrystusem. I teraz przychodzi czas zbierania owoców, kontynuowania tego wszystkiego, co nam zostawił czego nas uczył. A on tam, z Domu Ojca, będzie tego doglądał.
Śp. ks. prałat Józef Śliż spoczął na cmentarzu parafialnym w Wapienicy, w grobowcu kapłanów, gdzie pochowano jego poprzednika ks. Jana Jeżowicza i ks. Romana Sztajera.