Nowy numer 22/2023 Archiwum

Serce na... talerzu

Ten wigilijny stół ma już swoją prawie 30-letnią tradycję. Jego pomysłodawcą był Tadeusz Cozac, założyciel i pierwszy prezes bielskiego koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta, który skutecznie zaszczepił ideę troski o każdego potrzebującego.

Bielskiego Brata Alberta zdążyli poznać chyba wszyscy. Wytrwały jałmużnik niestrudzenie pukał do drzwi i serc, wraz ze współpracownikami kwestował pod dziesiątkami kościołów, choć ledwo mógł poruszać się o kulach. – Trudno mu było odmówić – wspominają ci, których prosił o datki. I nigdy nie zrażał się odmową, tylko prosił po raz kolejny. Bo nie dla siebie prosił...

I tak najpierw powstała Kuchnia św. Brata Alberta dla głodnych, potem magazyn z odzieżą, łaźnia, świetlica, noclegownia. Codzienne posiłki dla kilkuset osób można już liczyć w milionach. Dwa razy w roku: na Dzień Dziecka i we wspomnienie św. Mikołaja do prawie tysiąca dzieci docierają paczki ze słodyczami.

Po śmierci prezesa Cozaca od dwóch lat to dzieło miłosierdzia kontynuują dawni współpracownicy, z prezesem Piotrem Ryszką na czele.

Są wśród nich m.in.: Zofia Kądzielnik, Zofia Nehrebecka, Alicja Kwaśny, Halina Wnętrzak, Waldemar Morawiec, Barbara Maślanka, Teresa Michalak i Władysława Podosek. W ich imieniu, a także wszystkich wspierających prowadzone przez towarzystwo formy pomocy, prezes Ryszka odebrał niedawno przyznaną przez Caritas naszej diecezji nagrodę Dzban św. Jana Kantego. Jak podkreślał ks. Robert Kasprowski, dyrektor Caritas, to wyraz uznania i wdzięczności za 25 lat bardzo dobrego współdziałania z Caritas w posłudze najuboższym.

Zaradzić biedzie

– Dopiero kiedy jest się tu codziennie, widzi się, ile biedy jest wokół. Biedy jest zawsze więcej niż naszych możliwości pomocy i wiecznie tych pieniędzy brakuje – przyznaje Gabriela Cader, od przeszło 10 lat związana z Towarzystwem św. Brata Alberta. Jest tu księgową, więc świetnie wie, co mówi. I nie ma wątpliwości, że nawet o te złotówki, których nie ma, patron skutecznie umie zadbać. Tak szerokiej działalności, jaką prowadzi towarzystwo, nie sposób czynić bez zatrudnienia kogokolwiek. I choć płace są zawsze najniższe z możliwych, to nie zawsze są na nie fundusze. – Zdarzyło się, że dosłownie w dniu przed wypłatą na puste konto trafiła potrzebna kwota – wspomina pani Gabriela.

Od lat działania wspiera finansowo gmina Bielsko-Biała, ale to zaledwie jedna trzecia kosztów pomocy, jakiej udziela towarzystwo. Resztę trzeba zebrać u darczyńców. – Inaczej nie dalibyśmy rady podołać tym wszystkim wyzwaniom. A od początku obowiązywała u nas zawsze ta sama zasada, że pomóc trzeba każdemu, kto bez pomocy sobie nie poradzi. My nie oceniamy, nie osądzamy, tylko karmimy głodnych, dajemy ubrania, gdy nie mają, a bezdomnym dach nad głową – wylicza Barbara Maślanka. Obie w pamięci mają i tych, którzy zawstydzeni pierwszy raz wyciągali rękę po talerz, ale i tych, którzy zdołali wyjść z bezdomności, znaleźli pracę i mieszkanie.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy