Przez kilka dni Istebna stała się stolicą karpackiej tradycji i kultury. Jak przekonywali uczestnicy 3. Zjazdu Karpackiego, miłość do wspólnych korzeni to nie tylko szacunek dla przeszłości, ale realna szansa rozwoju.
Karpackie klimaty
Widać to było podczas zjazdowego Jarmarku Pasterskiego, na który turyści tłumnie ściągają do Centrum Pasterskiego i bacówki P. Kohuta do Koniakowa. Tu swoje owcze produkty, z bryndzą na czele, prezentowali pasterze z różnych stron Karpat. Były degustacje karpackich smaków i dużo muzyki, a także tańców. Najmłodsi interesowali się strzyżeniem owiec i tym, jak potem z wełny powstają ciepłe skarpetki. W istebniańskim amfiteatrze przez dwa dni na scenie występowały zespoły regionalne z różnych stron Karpat, a do podziwiania bogactwa artystycznego zachęcała wraz z P. Kohutem Aneta Legierska, odpowiedzialna za promocję gminy Istebna. Tuż obok sceny na wystawie swoje dzieła prezentowali rzeźbiarze, malarze, hafciarki i koronkarki oraz wytwórcy produktów regionalnych.
Muzyki nie zabrakło też na uroczystym rozpaleniu symbolicznej karpackiej watry na Złotym Groniu, u bacy Henryka Kukuczki, który najpierw przyprowadził stado owiec do zagrody, a potem podejmował gości i obdarowywał garnuszkami z bryndzą. Zaśpiewały przy tym zespoły z Istebnej i Koniakowa, a koncert archaicznej gry na pasterskich dzwonkach dał Stanisław Otruba ze Zazrivej na Słowacji. Tłumy przyciągnął wielobarwny karpacki korowód, który przeszedł przez Istebną do amfiteatru, gdzie bp Piotr Greger przewodniczył Mszy św. koncelebrowanej przez księży dekanatu istebniańskiego z dziekanem ks. kan. Tadeuszem Pietrzykiem na czele, a do uczestników zjazdu dołączyli m.in. wiceminister Stanisław Szwed i wielu innych zacnych gości.
Na Złotym Groniu A. Skupień, prezes Związku Podhalan, uroczyście wręczył wójtowi Istebnej laskę wołoską - symbol pasterskiej władzy, przekazywany kolejnym gospodarzom Zjazdów Karpackich. - Ze smutkiem ją oddaję, ale z nadzieją na kolejne owocne spotkania - mówił na zakończenie 3. Zjazdu H. Gazurek, przekazując ją marszałkowi małopolskiemu Jackowi Krupie, który będzie współgospodarzem przyszłorocznego Zjazdu Karpackiego w Nowym Sączu. Historyczna grupa dawnych zbójników uczciła to wydarzenie salwą.
Jutro Karpat
Nad nim zastanawiali się zebrani po raz pierwszy podczas Zjazdu Karpackiego w Istebnej uczestnicy I Forum Samorządów Karpackich. Witając gości, starosta Król przypominał, że dzięki aktywnym ludziom z pasją w Karpatach odradza się wołoska tradycja pasterska, a dokument zwany roboczo Konwencją Karpacką wytycza kierunki rozwoju zapewniającego ochronę dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego. - To wymaga również od nas podejmowania nowych decyzji, wspólnego działania i rozwiązywania problemów, które mieszkańcy Karpat napotykają. Stąd propozycja, byśmy podpisali deklarację o współpracy i rozpoczęli ściślejsze współdziałanie - przekonywał starosta. - Karpaty to nasze wspólne dobro, ale też nasza wspólna troska - przyznał wójt Istebnej, a prelegenci przybliżali ważne dla samorządowców sprawy planowania przestrzennego i rewitalizacji oraz wykorzystania potencjału turystycznego. Mówili też o znaczeniu edukacji regionalnej oraz perspektywach finansowania tradycyjnego gospodarowania w Karpatach. Na zakończenie ciekawej dyskusji złożyli podpisy pod dokumentem deklaracji.
Kultura dialogu
Na pytanie, co jest w tym bogactwie zjazdowych spotkań najważniejsze, obaj inicjatorzy i organizatorzy odpowiadali zgodnie: - Najcenniejsze jest to, że nikt z uczestników zjazdu nie przyjechał tu z nakazu. Ci ludzie chcieli tu przyjechać i nikt im za to nie zapłacił. Tak samo z serca przyjechali zespoły, twórcy i wystawcy produktów regionalnych. Są, żeby razem cieszyć się bogactwem karpackiej tradycji, ale też merytorycznie debatować nad tym, jak ten karpacki potencjał rozwijać w kulturze, gospodarce, turystyce, ekologii. To, co się tu dzieje, tworzy się oddolnie. Ludzie gór sami się gromadzą, chcą rozmawiać, tworzą nowe projekty, a wszystko na rzecz zachowania dziedzictwa. Bo górale budują od dołu i są gotowi bronić prawdziwej kultury Karpat, która jest starsza i mądrzejsza od wielu współczesnych wynalazków - podkreślają. A tej mądrości upatrują właśnie w ważnym dla gospodarki pasterskiej wspólnym działaniu. Bo pasterz pędzi na halę nie swoje owce, ale te, które powierzyli mu gazdowie. Wypasa na halach, które są własnością innych ludzi. Sprzedaje sery i wełnę, a dochodem dzieli się z właścicielami owiec. - Żeby to mogło funkcjonować, musi się z wszystkimi dogadać. Konieczne są dialog, szacunek, poczucie odpowiedzialności za powierzone owce, ziemię. Bez tego się nie uda i tego od ludzi wymaga kultura pasterska, tego ich uczy - dodają.
Jest w tym i nauka prawdziwego patriotyzmu, który jest tak ważny dla górali, i miłości do Boga, który obdarował człowieka takimi pięknymi górami...