Po raz pierwszy poszli do Pani Jasnogórskiej z Żywca przeszło cztery wieki temu. Wczesnym rankiem 23 sierpnia ponad 300 żywieckich pątników wyszło po raz kolejny na spotkanie z Matką, która prowadzi do do Syna. Pójdą 7 dni.
Zgodnie z tradycją tej jednej z najstarszych jasnogórskich pielgrzymek, druga grupa, licząca 207 osób, wyruszy 26 sierpnia z Myszkowa, a trzecia dojedzie do Częstochowy autokarami. Wspólne wejście wszystkich pielgrzymów odbędzie się we wtorek 29 sierpnia o 12.15, a pielgrzymowanie zakończy Msza Święta w kaplicy cudownego obrazu Pani Jasnogórskiej o 13.00, sprawowana pod przewodnictwem bp. Piotra Gregera.
Mszy Świętej dla pielgrzymów rozpoczynających 7-dniowe rekolekcje w drodze przewodniczył ks. dr Grzegorz Gruszecki, proboszcz parafii konkatedralnej. W homilii ks. Ariel Stąporek przywołał doświadczenie apostołów w dniu Pięćdziesiątnicy, którzy umocnieni darami Ducha Świętego z odwagą, umocnieni w wierze, wyruszyli, by dawać świadectwo. - Wyruszając w tegoroczną pielgrzymkę chcemy w szczególny sposób zastanowić się nad sakramentem bierzmowania, chcemy go odkryć i zauważyć, że wpływa na całe nasze życie. Chcemy na nowo odkryć, że posiadamy dary Ducha Świętego i chcemy nimi żyć na co dzień. Wyjdziemy za chwilę jak apostołowie, by głosić Ewangelię swoim życiem, swoim świadectwem - mówił ks. Stąporek, nawiązując do hasła tej pielgrzymki: "Obudź w sobie świadka!".
Ks. proboszcz Grzegorz Gruszecki i kierująca organizacją pielgrzymki Marta Wolska - na trasie
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Po Mszy Świętej w konkatedrze Narodzenia NMP ponad trzystu pątników pod przewodnictwem ks. Tomasza Wali wyruszyło w pielgrzymkę do Częstochowy. - Panu Bogu polecamy wszystko, co niesiemy w naszych sercach: nasze intencje, dziękczynienia, prośby. Chcemy wszystko nieść do Jezusa razem z Maryją i chcemy przez Nią ofiarować Panu Bogu trud naszego pielgrzymowania - mówił ks. Wala, dziękując wszystkim, którzy przyszli pożegnać pielgrzymów i dodać im sił.
Na drogę błogosławieństwa udzielił ks. Gruszecki, który po zdjęciu ornatu założył stułę, identyfikator pielgrzyma - i dołączył do grupy pątników. - Pielgrzymowałem już wiele razy - i do Częstochowy, a ostatnio także do Łagiewnik. A tym razem chcę iść jako proboszcz i zarazem jako jeden z całej tej wspólnoty pielgrzymujących do nieba. Jest mi to potrzebne, żebym mógł umocnić swoją wiarę, patrząc na wiarę innych. Tą pielgrzymką kończę też pierwszy rok mojej posługi proboszcza w Żywcu i chcę nią podziękować Panu Bogu za to, że dał mi siłę podjąć tyle nowych zadań i prosić o tę siłę na dalsze lata. Będąc proboszczem chcę być blisko ludzi, więc idę, skoro oni idą... A jako pielgrzym przekonałem się już, że nawet największe nasze zmartwienia czy bóle znikają, kiedy zajmiemy się problemami ludzi, którzy nas otaczają - tłumaczy ks. Gruszecki, z radością patrząc na liczny udział młodzieży w tym pielgrzymowaniu.
Radosnego ducha pobudki widać było u pielgrzymów już od pierwszych kroków...
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Duchową opieką wraz z ks. Walą i ks. Gruszeckim pielgrzymów w tym roku otaczają także: ks. Ariel Stąporek, ks. Tomasz Drabek i ks. Grzegorz Guga.
- Hasło "Obudź w sobie świadka!" wiąże się z taką większą mobilizacją pielgrzymów i takie nastawienie widać u większości, choć pochmurna pogoda mogłaby zniechęcać. Prawdziwemu pielgrzymowi żadna pogoda nie przeszkadza, więc myślę, pójdziemy w tym dobrym duchu nie patrząc, czy będzie słońce, czy deszcz - mówi Marta Wolska, szefowa biura pielgrzymki, czuwająca od lat nad organizacja pielgrzymki. W tym roku pielgrzymi otrzymali na drogę kubeczki z emblematem pielgrzymki, a takie same koszulki będą mogli otrzymać już podczas postojów na trasie.
Każdy pielgrzym otrzymał swój pielgrzymkowy kubeczek...
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Pielgrzymkowy emblemat i krzyż jako pierwsze tradycyjnie niosły na czele grupy dwie panie: Stanisława i Celina. Pani Stanisława z Żywca tłumaczy: - Idę, bo potrzebuję takiego czasu, który będę mogła bardziej poświęcić na modlitwę, takiego czasu wyłącznie na spotkanie z Panem Bogiem. W tym roku moje rekolekcje będą trochę krótsze, bo po pięciu dniach muszę wrócić i pojechać z niepełnosprawna córką na turnus rehabilitacyjny, ale bez tego ładowania akumulatorów sobie nie wyobrażam mojego następnego roku...