Skarby tradycji i nowatorskie poszukiwania mistrzyń heklowania można było podziwiać podczas tegorocznego Święta Koronki. Rozstrzygnięty został też konkurs na najpiękniejszą serwetkę
Cienkie nitki Beaty Legierskiej
Najwyższe uznanie miłośników koronki budziły zawsze te z cienkiej nici. W takich koronkach upodobała sobie najmłodsza z bohaterek albumu - Beata. Po dłuższej przerwie w Koniakowie ona pierwsza sięgnęła po nią, choć to zadanie bardzo trudne, wymaga wielkiej cierpliwości, a oczy wytrzymują najwyżej dwie godziny dziennie takiego szydełkowania.
Beata Legierska, utalentowana artystka z Koniakowa
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- Kiedy Beata Legierska przynosi koronkę z nici o połowę cieńszej niż nić chirurgiczna, to trzeba patrzeć w okularach, żeby w ogóle tę nitkę zobaczyć. A jakiej trzeba wyobraźni, żeby tworzyć z niej tak piękne wzory! To prawdziwa mistrzyni szydełka! - podkreśla Małgorzata Kiereś. I zaraz wyjaśnia, że nie chodzi tu tylko o niezwykłą precyzję, ale o przełomową w dziejach koronki zdolność artystycznego przetwarzania tradycyjnego wzornictwa i kreowania nowych form.
Pani Beata zaczęła pod okiem mamy, bez pytania, czy tego chce. Dziewczyna z Koniakowa musiała i już! - Pierwszy krok to elementarna umiejętność: łańcuszek. Zrobiłam taki na sześć metrów i pomyślałam, że jak dorosnę, to nigdy nie będę heklować. A mama pokręciła głową: - Taki nierówny? Pruj i zrób na nowo! - wspomina początki.
Beata Legierska (z prawej) z Małgorzatą Kiereś na wystawie prac
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Potem poznała przyszłego męża, który przyniósł jej bardzo stary koronkowy kołnierzyk po babci, w którym powypadały już dziurki. - Oczywiście od razu ambitnie zapewniłam, że go naprawię, ale nie wiedziałam, jak to zrobić. Żadna ze znajomych koronkarek nie znała już tego wzoru, a był wykonany z bardzo cienkich nici. Nigdy wcześniej takiej koronki nie robiłam. No i nie było znikąd pomocy. Honor nie pozwolił się poddać i wprawdzie przypłaciłam to zapaleniem spojówek, ale dwa tygodnie oczko po oczku prułam kawałek, żeby podejrzeć i odtworzyć wzór. I naprawiłam kołnierzyk, a potem już robiłam własne - śmieje się pani Beata. Dziś tajniki szydełkowania przekazuje córce Karolinie...
Małe cuda
Na jeden element, czyli kwiotek wykonany tradycyjną nicią musi przeznaczyć 45 minut, ale ten sam z cienkiej nitki wymaga nawet 2-3 godzin. Potem elementy trzeba połączyć w całość, przewidując w całości zaplanowany wzór gotowej koronki. - To bardzo trudne. Tu się musi zgadzać każde oczko, bo koronkę robię bez urywania nici - przyznaje mistrzyni. Uczestnicząc w projekcie dofinansowanym przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a poświęconym transformacjom koniakowskiej koronki, stworzyła wzornik, do którego trafiło 18 jej autorskich motywów zdobniczych. Także jej artystycznym dziełem jest zestaw czterech koronek oddających klimat... czterech pór roku. Za te najpiękniejsze zebrała już sporo nagród w konkursach w Polsce i w Europie.
- Beata Legierska jest prekursorką w dziedzinie tworzenia koronki z cienkich nici i sama potrafi - odwołując się do archaicznych wzorów - tworzyć nowe, nadawać im współczesne kształty. Ale jest też pierwszą, która poszła jeszcze dalej: z koronkowych elementów tworzy obrazy malowane nicią - mówi Agnieszka Macoszek, koordynator projektu "Na styku dwóch światów". Bukiety kwiatów, całe łąki, ptaki czy fantastyczne kompozycje powstają dzięki naklejeniu ich na płótnie.
Fragment koronkowego obrazu Beaty Legierskiej...
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- Pierwsze wystawy takich prac pokazała już nie tylko w Polsce, ale także za granicą, m.in. w Czechach, a także Szwajcarii, gdzie w Rapperswil poprowadziła warsztaty koronkarskie. Wszędzie wzbudziły wielki zachwyt - dodaje Małgorzata Kiereś.
- Byłam sąsiadką artysty Jana Krężeloka, który uczył mnie szkicowania i malowania obrazów. Ta moja nadzieja, że kiedyś będę malować, spełnia się dzisiaj w takiej postaci. O czym teraz marzę? Myślę o portrecie koronkarki, która będzie miała taką niezwykłą fryzurę, z koronkami wplecionymi we włosy... - mówi Beata Legierska.