Prawie 150 osób wyruszyło 9 czerwca pieszo z parafii św. Katarzyny w Cięcinie do sanktuarium Matki Bożej w Kalwarii Zebrzydowskiej w jubileuszowej, dziesiątej pielgrzymce parafialnej. U celu będą 11 czerwca.
- Historia naszej pielgrzymki zaczęła się... na kolędzie w moim domu rodzinnym - śmieje się Józef Stopka, jeden z inicjatorów i główny organizator pieszej pielgrzymki z Cięciny do Kalwarii Zebrzydowskiej, który wędruje co roku, od dziesięciu lat. - Wpadliśmy na ten pomysł z ks. Robertem Niedzielą. Myśleliśmy, że będzie to wydarzenie jednorazowe, a trwa już 10 lat.
Pątnicy wszystkich pokoleń, wyruszyli w piątek 9 czerwca. Były wśród nich osoby, które pielgrzymują od początku, co roku. Były i takie które tym razem idą po raz pierwszy. Najpierw spotkali się w kościele św. Katarzyny na Mszy św., sprawowanej przez ks. Pawła Danka - wikariusza parafii, a zarazem przewodnika pielgrzymki i ks. Roberta Niedzielę, który dziś duszpasterzuje w Ujsołach.
Mieszkańcy Cięciny po raz dziesiąty poszli pieszo do Kalwarii Zebrzydowskiej
Urszula Rogólska /Foto Gość
W homilii ks. R. Niedziela (który towarzyszył pielgrzymom w pierwszym dniu), przypomniał historię pielgrzymowania z Cięciny i dodał, że tegoroczna, jubileuszowa wędrówka, wpisuje się także w jubileusz 100. rocznicy objawień fatimskich i 300. rocznicę koronacji obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej - stąd główna myśl, jaka towarzyszy pielgrzymom: "Matko Boża - pamiętamy"..
- Pan Bóg daje nam różne możliwości wykorzystania czasu wolnego. Pielgrzymka jest takim czasem, który możemy przeżywać nie tylko w sposób fizyczny, ale i duchowy. Jest czasem, w którym musimy pokonać pewną drogę, wyjść z siebie, przemienić siebie - mówił ks. Niedziela.
Pątnicy mają do pokonania 73 km. Zatrzymają się na dwa noclegi - w Przyborowie i Zembrzycach.
Ks. Paweł Danek i ks. Robert Niedziela sprawowali Mszę św. na rozpoczęcie pielgrzymki
Urszula Rogólska /Foto Gość
Wśród pielgrzymów, którzy na trasę wyruszyli po raz dziesiąty, jest mama Józefa Stopki, Aniela: - Jest za co Bogu i Matce Najświętszej dziękować - za rodzinę, za dzieci - po prostu trzeba iść! - mówi. - Dla mnie to jak najlepsze wczasy choć dokucza trochę ból kolana. Idziemy razem, w gronie wspaniałych ludzi, braci i sióstr. Kto raz pielgrzymował, wraca na szlak. Do Kalwarii idę po raz dziesiąty, do Łagiewnik pielgrzymowałam pięć razy, na Jasną Górę - dwadzieścia trzy. I mam nadzieję, że póki sił starczy, będę chodzić… Na tej pielgrzymce dla mnie najpiękniejszy jest trzeci, ostatni dzień - choć najbardziej wymagający, w górzystym terenie. Wspaniałe przeżycie, kiedy człowiek pnie się pod górę, po schodach i wchodzi do kaplicy Matki Bożej, może popatrzeć jej w oczy i po prostu być przy Niej…
Dziesiąty raz idzie także Martyna Brodka, która od trzech lat jest jedną z trojga kierujących ruchem - obok Józefa Stopki i Tomka Kani.
- Pielgrzymka jest jak magnes... - mówi Martyna i dodaje: - Trzeba było pomóc służbom porządkowym, więc bardzo chętnie się podjęłam tego zadania. A poza tym jestem pielgrzymem tak jak wszyscy - mam dużo intencji, które powierzyli mi inni ludzie, wielu prosiło o modlitwę na trasie. W tym roku tak szczególnie niosę moich rodziców, którym troszkę zdrowie szwankuje...