- Naprawdę nie ma się czego obawiać. Po prostu podjąć decyzję, powiedzieć "Jezu, ufam Tobie" i odważnie ruszyć w drogę - mówią Klaudia i Rafał Chrzanowie - rodzice półrocznego Jeremiasza - najmłodszego uczestnika pielgrzymki łagiewnickiej.
W drugim dniu łagiewnickiej pielgrzymki Jeremiasz Chrzan, najmłodszy jej uczestnik, skończył pół roku. Ale tak naprawdę, to była już jego druga pielgrzymka - rok temu wędrował pod sercem mamy, która nie opuściła ani jednej diecezjalnej wędrówki do Łagiewnik. Decyzja o tegorocznym pielgrzymowaniu była dla Klaudii tym odważniejszym rzuceniem się na głębię, że Rafał służył pielgrzymom także jako kierujący ruchem. Jak mówi młoda mama, pielgrzymowanie wciąga i "uzależnia". Ciągle chce się go więcej. Nie sposób usiedzieć w domu!
- I ten cel - Łagiewniki, sanktuarium Miłosierdzia Bożego… To mój cel w życiu - bezgranicznie ufać Bogu, iść drogą, którą On prowadzi. Ten raz w roku przychodzimy tu pieszo, żeby podkreślić, że chcemy iść codziennie tą drogą, która prowadzi do Jezusa, naszego jedynego Zbawiciela - mówi Klaudia.
- Powiedzieliśmy "Jezu ufam Tobie" - i w drogę! - uśmiechają się rodzice Jeremiasza, a Klaudia dodaje: - Nie dałabym rady usiedzieć w majowy weekend w domu. Tu dokoła jest tylu wspaniałych ludzi, którzy oferują pomoc - pielgrzymowanie, to była sama przyjemność. Czasami musiałam się bardzo starać, żeby się dopchać do dziecka. Na szczęście musiałam go karmić, więc czasem do mnie wracał - śmieje się młoda mama.
- Nie ukrywam - taka podróż z małym dzieckiem nie jest beztroska. Każdy dzień może zaskoczyć, bo nigdy nie wiadomo czego dziecko będzie potrzebowało, ale daliśmy radę. Mieliśmy też swoje bardzo ważne intencje. Jeremiasz niósł je z nami. Ufam, że Pan Jezus nas wysłuchał… - podkreśla Rafał. A rodzicom takich maluchów, którzy obawiają się pieszo pielgrzymować, podpowiada: - Odwagi - rodziny z małymi dziećmi są pod szczególną opieką organizatorów pielgrzymki. Wszędzie mają pierwszeństwo, nocują w domowych warunkach, śpią na łóżkach, mają zapewnione doskonałe warunki, by nie musieli bać się o zdrowie swojego dziecka. Poza tym są busy pielgrzymkowe, jest możliwość podwiezienia i rodziców, i dziecka w wózku. Pomocą w pchaniu wózka służą niemal wszyscy pielgrzymi. Tu nie ma "panów i pań" - są siostry i bracia, jest tak jak powinno być w codziennym życiu. Na pielgrzymce miałem swoje obowiązki kierującego ruchem. Nie mogłem być cały czas przy Klaudii, ale widziałem jak jest otoczona dobrymi ludźmi, Zaufałem Panu Bogu i byłem spokojny…