Biegacz prawie zamarzł na Pilsku. Reanimowali go goprowcy.
Do ratowników zadzwoniła przebywająca w schronisku żona 38-latka z Warszawy z informacją, że jej mąż pobiegł na trening w stronę szczytu Pilska i nie wrócił o ustalonej porze. Znalezienie mężczyzny graniczyło z cudem. W okolicach szczytu widoczność była prawie równa zeru. Padał deszcz. Jednak na przekór pogodzie ratownicy odnaleźli mężczyznę. − Był nieprzygotowany do wyjścia w góry − relacjonują. − Miał na sobie tylko kurtkę przeciwdeszczową. Nie zabrał żadnych napojów ani nic do jedzenia.
Mężczyznę znaleziono w stanie głębokiej hipotermii. Jego organizm był tak wychłodzony, że termometr wskazywał zaledwie 21 stopni. W trakcie przygotowywania do zjazdu z okolic szczytu poszkodowanemu przestało bić serce. Ratownicy podjęli więc niezwłocznie zakończoną pomyślnie reanimację. Następnie przy użyciu skutera śnieżnego zwieźli mężczyznę do Korbielowa. Tutaj serce biegacza ponownie odmówiło posłuszeństwa. Do czasu przyjazdu karetki goprowcom ponownie udało się wznowić akcję krążeniową.
Natomiast zespół pogotowia ratunkowego, który przejął mężczyznę, w drodze do Polsko-Amerykańskiej Kliniki Serca w Bielsku-Białej użył po raz pierwszy w Polsce urządzenia do automatycznej kompresji klatki piersiowej Easy Pulse, wykonującego masaż serca. Mężczyznę wprowadzono w stan śpiączki farmakologicznej i poddano pozaustrojowemu wygrzaniu. Czynności życiowe udało się przywrócić.
Bieganie w górach wymaga doświadczenia i odpowiedniego ubioru ks. Jacek M. Pędziwiatr /Foto Gość Biegacz z Warszawy żyje, a jego stan określany jest jako stabilny. Wszystko wskazuje na to, że z opresji wyjdzie cało, choć nie wiadomo jeszcze, czy zdarzenie nie pozostawi śladów w ośrodkowym układzie nerwowym.
Warunki turystyczne w Beskidach są niezwykle trudne. Większość szlaków jest oblodzona i nie nadaje się nawet do chodzenia. Z kolei uprawianie biegu w górach zawsze wymaga zachowania szczególnej ostrożności, odpowiedniego ubioru i dodatkowego wyposażenia w latarkę, napoje oraz kaloryczne przekąski. Zimą bieganie, zwłaszcza w wyższych partiach, bywa bardzo ryzykowne. Rok temu jeden z utytułowanych biegaczy górskich zginął w pobliżu Babiej Góry - poślizgnął się i, upadając, uderzył głową w zlodowaciałe podłoże.
Wypadek na Pilsku zmierza prawdopodobnie do szczęśliwego zakończenia. To efekt właściwego zachowania osoby bliskiej, która prawidłowo i o czasie zawiadomiła służby ratownicze. Swój profesjonalizm pokazali także goprowcy oraz zespół ratownictwa medycznego i pracownicy bielskiej kliniki.