Zakończmy to barbarzyństwo w Bielsku-Białej!

Z takim apelem przed bielskim Szpitalem Wojewódzkim pikietowali obrońcy życia. Zwracali uwagę na rosnącą liczbę aborcji dokonywanych w tej placówce.

Pikietę zorganizowali wolontariusze Fundacji Życie i Rodzina, a dołączyły też inne osoby, które dowiedziały się o akcji za pośrednictwem mediów społecznościowych. Mimo padającego śniegu z deszczem i przenikliwego wiatru stali przed wejściem do budynku szpitala w piątkowe popołudnie z potężnymi bannerami, na których obok zdjęć abortowanych dzieci umieścili informacje o aborcjach dokonywanych w Bielsku-Białej.

Na tle fotografii Szpitala Wojewódzkiego w Bielsku-Białej znalazł się m.in. napis: "Tu pracują aborterzy!".

- Pod koniec ubiegłego roku poprosiliśmy o informację na temat danych statystycznych przeprowadzanych w tym szpitalu aborcji. Otrzymaliśmy dane dotyczące ostatnich sześciu lat i są to dane alarmujące. Okazało się, od 2010 roku dokonano ich tu 29, z czego większość w ostatnich dwóch latach - w 2015 i 2016 odbyło się tu aż 18 aborcji, a więc ta skala zabijania mocno wzrosła. Niestety, nie otrzymaliśmy informacji na temat przesłanek tych aborcji, ale posiadamy dane z innych terenów Polski, z których wynika, że większość aborcji w naszym kraju dokonywana jest z przyczyn eugenicznych: zabija się bezbronne dzieci ze względu na ich stan zdrowia. Najczęstszym wykrywanym schorzeniem jest zespół Downa - tłumaczy Mariusz Piotrowski, jeden z uczestników pikiety i zarazem koordynator regionalny Fundacji Życie i Rodzina w województwie śląskim.

Jak podkreśla Łukasz Duda, koordynator Fundacji Życie i Rodzina w Bielsku-Białej, pikieta odbywa się przede wszystkim po to, aby jak najwięcej osób dowiedziało się o tej sytuacji, a także po to, aby zaniechano dokonywania dalszych aborcji.

- Dlatego będziemy o tę akcję powtarzać aż do skutku. Będziemy tutaj się pojawiać systematycznie i pokazywać prawdę, a o terminach kolejnych pikiet będziemy informować na naszym profilu fejsbukowym (fundacjaZycieRodzina.bielskobiala) - zapowiada Łukasz Duda. Można do pikietujących dołączyć. Jak sami dodają, bardzo liczą na modlitewne wsparcie dla swojej akcji. Mariusz Piotrowski i Łukasz Duda z figurką 12-tygodniowego dziecka w ręku   Mariusz Piotrowski i Łukasz Duda z figurką 12-tygodniowego dziecka w ręku
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Stojący obok wolontariusze tłumaczą, że przecież każdy może sięgnąć po Konstytucję RP, w której wyraźnie zapisano nasze powszechne prawo do życia. - Tymczasem mamy do czynienia z sytuacją, w której ten sam szpital jest miejscem leczenia jednej grupy ludzi, a innych z tego samego powodu, że są chorzy, zabija się. Nie możemy się zgodzić na taką hipokryzję - mówią stanowczo. - Naszym celem jest stworzenie prawnej ochrony dla tych dzieci, które tak jak wszyscy mają prawo żyć i nikt nie ma prawa decydować o ich istnieniu...

W rękach trzymają figurkę 12-tygodniowego dziecka i nawiązując do znanego tytułu filmu o aborcji podkreślają: - Nie chcemy, żeby niemy krzyk był niemy! Chcemy pokazywać, że zgadzając się na zabijanie nienarodzonych dzieci postępujemy jako społeczeństwo źle...

- Trzeba zdawać sobie sprawę, że większość aborcji dokonywana jest w późnym okresie ciąży. Najczęściej badania prenatalne przeprowadza się około 12. tygodnia ciąży, a aborcję już po tym terminie. Tutaj mamy apel, by wejść na naszą stronę internetową i zobaczyć, jak wygląda dziecko w 12. tygodniu życia prenatalnego. Wtedy każdy sam przekona się, że mamy przecież już do czynienia z człowiekiem i każdy też będzie wiedział, czy to godzi się, by traktować go tylko jako zlepek komórek... Nie chcemy, żeby kłamstwo zatriumfowało, ale nie chcemy też atakować szpitala. Po prostu informujemy i liczymy, że ktoś z tej in formacji wyciągnie właściwe wnioski - dodaje Mariusz Piotrowski.

Zwraca uwagę, że dzięki takim akcjom w wielu miejscach już takie rzeczy się dzieją: lekarze i szpitale nie zgadzają się na przeprowadzanie aborcji. - Często obserwujemy u ludzi taki efekt zdziwienia, kiedy poznają prawdę. I mówią, że ktoś ich okłamał. I zmieniają swoje podejście... Lekarze zaczynają się zastanawiać... - mówi.

- Podczas wcześniejszych podobnych pikiet zdarzało mi się rozmawiać z ludźmi, którzy przychodzili i dziękowali, mówili, że dzięki nam zrozumieli i zrezygnowali z aborcji. To działanie na ulicy przynosi efekt, dlatego nie zamierzamy zaprzestać tych akcji - mówi Agnieszka Jarczyk, która przyjechała na pikietę z Ustronia.

- Dla mnie to oburzające, że w polskich szpitalach dokonuje się w majestacie prawa aborcji, a ludzie na to przyzwalają. Sami przychodzą do szpitala, żeby się leczyć, a nie przeszkadza im, że innych się tu zabija - mówi Marek Grygierek z Jastrzębia, a Ania z Rudy Śląskiej mówi krótko: - W 21. wieku takie rzeczy nie powinny mieć miejsca, dlatego przyjechałam i protestuję...

- Jesteśmy mieszkańcami Bielska-Białej, ludźmi wierzącymi i życie ludzkie jest dla nas ważne.  Uważamy, że jest naszym obowiązkiem być tutaj i uświadamiać innym, co się tu dzieje, że nie powinno to mieć miejsca. Wiadomo, że przy ratowaniu życia matki może dojść do śmierci dziecka, ale zabijanie go nie może być celem działania lekarzy - mówią zgodnie Mateusz, Tomasz i Eryk.

« 1 »