Nowy numer 13/2024 Archiwum

Na prowincji

Do mnóstwa ciepłych słów pod adresem świętej pamięci kardynała Macharskiego, jakie padły w ostatnich dniach, dorzuciłbym jeszcze jedno: Miłosierdzie.

Ksiądz Macharski pracował tylko w jednej parafii: zaraz po święceniach został wikariuszem w Kozach. Do dziś można tu spotkać wiernych, którzy z dumą i rozrzewnieniem go wspominają: emeryci i dziadkowie, których chrzcił, przygotowywał do pierwszej spowiedzi i Komunii świętej. Wielokrotnie zapraszany do Kóz przy okazji różnych uroczystości chętnie tutaj przyjeżdżał z posługa biskupią.

Oprócz ludzkiej pamięci pozostawił po sobie także pewien materialny ślad. Jako koziański wikariusz zamówił u Adolfa Hyły, autora łagiewnickiego obrazu „Jezu ufam Tobie”, jego kopię. Widząc ów wizerunek, ksiądz Sopoćko pewnie by się w grobie przewrócił, bowiem Pan Jezus ma na nim za sobą nie ciemność nocy, w którą wszedł do Wieczernika mimo drzwi zamkniętych, ale kwiecisty zarys Hrobaczej Łąki, wznoszącej się nad Kozami, od kilkunastu lat uwieńczonej trzydziestometrowym krzyżem.
Hyła chętnie się na taki wizerunek zgodził. Być może miał do Kóz jakiś sentyment, skoro urodził się w sąsiedztwie, w Białej Krakowskiej i dopiero jako kilkuletnie pacholę wraz z rodzicami wyjechał do Krakowa. Tak więc ksiądz Macharski pod koniec lat 40. ubiegłego wieku, kiedy o kulcie Bożego Miłosierdzia według objawień siostry Faustyny jeszcze się Kościołowi nie śniło, ów wizerunek, który do dziś zdobi koziańską świątynię, sprawił.

Minęło blisko pół wieku. Boże Miłosierdzie w tym czasie „aresztowano”, zakazując propagowania siostry Faustyny i jej „Dzienniczka”. Kiedy kościelne zakazy anulowano w 1978 roku, trzeba było czekać jeszcze całe czternaście lat, aż modlitwa Koronki otrzymała Imprimatur. Podpisał go nie kto inny, tylko sam kardynał Franciszek Macharski w 1992 roku.

Sukces ma wielu ojców. W powszechnym przekonaniu sukces kultu Bożego Miłosierdzia opiera się na siostrze Faustynie i Janie Pawle II. Białostocczyzna i Wilno pamiętają jeszcze ks. Sopoćkę, o którym u nas - a szkoda - niewiele wiadomo. Dziś na tę samą półkę - ojców popularności „Dzienniczka”, „Koronki”, Godziny Miłosierdzia i związanej z nimi pobożności stawiam jeszcze kardynała Macharskiego. Ma swoje ciche zasługi w tym względzie jako metropolita krakowski. I jako były wikariusz w Kozach też. Wielkie rzeczy dopełniają się w wielkich miejscach. Ale początków zazwyczaj warto poszukać gdzieś na głębokiej prowincji...
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy