"Pączka zabieram, serce otwieram" - pod takim hasłem uczniowie Szkoły Podstawowej nr 37 w Bielsku-Białej, ich rodzice i nauczyciele przygotowali w tłusty czwartek akcję pomocy dla "Klimczokówki" - hostelu dla samotnych mam z dziećmi.
"Klimczokówka" w Bielsku-Białej Wapienicy to jeden z dwóch hosteli, prowadzonych przez Fundację Zapobiegania i Resocjalizacji Uzależnień "Nadzieja" - tę samą, która pomaga młodym wychodzącym z uzależnień w Katolickim Ośrodku Wychowania i Terapii Młodzieży "Nadzieja" w bielskich Komorowicach. "Klimczokówką" kieruje ks. Stanisław Joneczko.
Budynek od lat służy najbardziej potrzebującym pomocy - zwłaszcza matkom z dziećmi będącym w dramatycznej sytuacji, ale i okolicznym mieszkańcom, którzy przychodzą do zlokalizowanej w hostelu kaplicy św. o. Pio na Msze św. i nabożeństwa.
- Wraz z grupą około 20 osób w trzecie wtorki miesiąca spotykamy się w kaplicy na spotkaniach modlitewnych. To pozwoliło nam dobrze poznać hostel i uświadomić sobie, jak duże są potrzeby materialne tego domu - mówi Katarzyna Heczko, na co dzień nauczycielka angielskiego w Szkole Podstawowej nr 37 na osiedlu Karpackim. - Wysłużona placówka pilnie potrzebuje wsparcia: trzeba przeprowadzić przede wszystkim gruntowny remont ogrzewania, kuchni i łazienki. Dom potrzebuje sprzętów AGD, a także ubrań dla dzieci w wieku od 2 do 11 lat.
Katarzyna Heczko wśród darów rodziców dla mam z "Klimczokówki"
Urszula Rogólska /Foto Gość
Dzięki otwartości Lucyny Żmijewskiej-Szemberg, dyrektorki szkoły, w której pracuje Katarzyna Heczko, w tłusty czwartek ruszyła akcja: "Pączka zabieram, serce otwieram".
Rodziców i nauczycieli bardzo poruszyła historia domu, który pomaga samotnym mamom w Wapienicy. Postanowili połączyć pożyteczne z... pożytecznym: dzieci opowiadają, jak to całe popołudnie spędziły z mamą czy tatą przy pieczeniu babeczek i smażeniu pączków. Przyniosły je do szkoły - dochód z kiermaszu słodkości przekażą "Klimczokówce".
To jeszcze nie wszystko. Od kilku dni przynoszą prezenty i dary materialne dla mieszkańców hostelu.
- To nie pierwsza akcja w szkole. Rodzice naszych dzieci nie są ludźmi nadzwyczaj majętnymi, ale mają ogromne serca. Na każdy apel o pomoc odpowiadają z wielkim zaangażowaniem - mówi Katarzyna Heczko.
- W minionych latach pomagaliśmy już dzieciom w Afryce, mieszkańcom Ukrainy w czasie toczącej się tam wojny czy Bośni i Hercegowiny walczącej z powodzią. Wspieraliśmy kampanię hospicyjną Pola Nadziei, pomagaliśmy tyskiemu hospicjum dla dzieci, a także bielskiemu domowi dziecka - dodaje Lucyna Żmijewska-Szemberg. - Chcemy uwrażliwiać dzieci, zwracać ich uwagę na ludzi, którzy potrzebują pomocy. Takich sytuacji nie trzeba szukać daleko, czego przykładem jest sytuacja w "Klimczokówce", której bardzo chcemy pomóc.
Katarzyna Heczko z uczniami zaangażowanymi w sprzedaż babeczek i pączków
Urszula Rogólska /Foto Gość