Pierwszy śnieg i nadzieja na łaski Miłosiernego towarzyszyły oczekiwaniu wiernych parafii MB Różańcowej na przybycie samochodu-kaplicy. Śniegiem sypnęło obficie. O łaski prosili podczas adoracji obrazu i relikwii.
Na czele parafian przed świątynia czekali kapłani, z bp. Piotrem Gregerem i proboszczem ks. Krzysztofem Gałeckim na czele. Relikwiarze uroczyście wnieśli do kościoła przedstawiciele młodzieży, która tego dnia przystąpiła do sakramentu bierzmowania.
- Panie Jezu Chryste, przybywający do nas w znaku obraz Miłosierdzia "Jezu ufam Tobie", witam Cie pokornie w imieniu wszystkich rodzin parafii, osób samotnych, chorych, cierpiących, dzieci i młodzieży, szczególnie tej, która ma przystąpić do sakramentu bierzmowania. Witam Cię w imieniu wszystkich grup i wspólnot działających w tej parafii. Witam w imieniu turystów, odwiedzających te malownicze rejony Beskidów - mówił ks. proboszcz Gałecki.
Przed obrazem Jezusa Miłosiernego młodzi parafianie otrzymali sakrament bierzmowania
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- Panie Jezu, potrzebujemy Twojego miłosierdzia i otwarcia się na promienie łaski wychodzące z Twojego Serca. Dlatego tu jesteśmy. Jesteśmy z Tobą w tym kościele przez cały rok, doświadczając szczególnej opieki Matki Bożej Różańcowej - kontynuował ks. Gałecki, przytaczając słowa św. Faustyny, wysławiającej wielkość Bożego Miłosierdzia: "Odsłaniasz nam zdrój miłosierdzia niepojęty. Błogosławisz, kto się zbliży do Twych promieni, a dusza czarna w śnieg się zamieni...". - Przygotowywaliśmy się do tego dnia poprzez nabożeństwa do Twojego miłosierdzia i rekolekcje. Rekolekcjonista przypomniał nam, że jesteś miłosierny dla przebaczających, pokornych i sprawiedliwych. Przyjmij od nas wszystkie modlitwy, które będą zanoszone przez całą dobę za wstawiennictwem apostołów miłosierdzia: św. Jana Pawła II i św. Faustyny - dodawał duszpasterz w imieniu parafian.
W homilii bp Greger przywołał wymowę ewangelicznej przypowieści o dobrym Samarytaninie, ukazującej potęgę miłości. - Na czym polegała wielkość Samarytanina, skoro jest wzorem? Kiedy zobaczył rannego człowieka, nie kalkulował, nie obliczał stopnia niebezpieczeństwa. Jego ryzyko było jeszcze większe niż kapłana czy lewity, bo rozbójnicy mogli go zaatakować w każdym momencie, i to w sposób zupełnie bezkarny. On jednak nie zważa na niebezpieczeństwo. Liczy się dla niego tylko konkretny, zraniony człowiek, dla którego podejmuje działania, jakie tylko był w stanie wykonać, będąc w drodze. Opatruje rany, pielęgnuje, zawozi do gospody i opłaca za czas troski o niego. Zrobił wszystko, co mógł - tłumaczył bp Greger.
- Po ludzku sądząc, trzeba stwierdzić, że Samarytanin nic przez tę posługę nie zyskał. Gdyby wszystko przeliczyć, to poniósł straty i sporo dopłacił. Dlaczego Pan Jezus daje taki wzór? Bo taka jest natura miłości: ona się cieszy, gdy może przyczynić się do czegoś dobrego. Prawdziwa miłość liczy się ze stratami, byle tylko drugi człowiek dzięki temu mógł coś zyskać. To jest obraz troski Boga o człowieka, miłości, która nie ma żadnych granic, nie jest niczym ograniczona - dodawał bp Greger, zachęcając parafian, a zwłaszcza młodzież przystępującą do bierzmowania, by czerpać z tego wzoru inspirację do własnego postępowania.