Niepełnosprawni. Są w każdej miejscowości, w każdym środowisku. Tak samo jak wszyscy ludzie mają potrzebę bycia wśród innych, zrobienia czegoś wspólnie z innymi. Jednak nie zawsze mają taką szansę. I nie chodzi tylko o bariery architektoniczne, ale również o te, które stawia ich otoczenie. Na szczęście są dobre przykłady...
Możemy już zagrać mecz? – dopytuje się niecierpliwie pod koniec rozgrzewki jeden z zawodników. Za chwilę słychać głośne podpowiedzi: jak rozegrać to podanie, a wkrótce niesamowita akcja pod bramką i gol. I uśmiechy radości na twarzach. Zwyczajnie, jak to na boisku. Jednak nie są to zwyczajni piłkarze. Każdy z nich porusza się o kulach i do gry może używać tylko jednej nogi, bo drugiej nie ma. Grają na mniejszych boiskach. Tu także bramkarz musi być po amputacji, tyle że ręki... Drużyna gra w 7-osobowym składzie.
Kuloodporni z Bielska-Białej
Dla stałych bywalców bielskiego parku Słowackiego widok piłkarzy na orliku to oczywisty i naturalny widok. Jednak sobotnie treningi zawodników grających o kulach bywają dla obserwatorów zaskoczeniem. To u nas nowatorska inicjatywa, młoda jest bowiem sama dyscyplina. Ponad 3 lata temu powstała reprezentacja Polski w Amp Futbolu. Skupia ona piłkarzy po amputacji nogi. – Współtworzyłem tę drużynę.
Okazało się, że było tylu chętnych zawodników, że można było myśleć o tworzeniu lokalnych klubów piłkarskich. Zawodnicy z kadry zaczęli je tworzyć w swojej okolicy, i tak powstały kluby w Krakowie, Warszawie, Płocku czy Szczecinie. Postanowiliśmy stworzyć taki klub w Bielsku-Białej. Zaczęliśmy 5 miesięcy temu. Nie mieliśmy wprawdzie żadnego kadrowicza, ale mamy już ośmiu piłkarzy i prowadzimy systematyczne treningi. To dobry wynik, bo nieraz w znacznie większych miastach nie udało się przez rok zebrać drużyny – wyjaśnia Daniel Kawka, na co dzień fizjoterapeuta, a także pasjonat Amp Futbolu i twórca klubu Kuloodporni Bielsko-Biała.
Na jednej nodze
Tym, co łączy wszystkich zawodników, jest amputacja. Czasem to wynik rozwijającej się choroby, czasem skutek wypadku. Zawsze wiąże się z koniecznością przełamywania barier. – Dotychczasowy związek z piłką nożną jest różny. W większości zaczynamy naukę gry od zera. Zresztą nawet jeśli ktoś grywał w piłkę wcześniej, i tak zasady tej gry są inne i trzeba je opanować od nowa – mówi Daniel Kawka. – Czemu chcemy już grać? Bo to jest fajne, kiedy można strzelić jakąś brameczkę, poruszać się na treningu – przekonują zgodnie zawodnicy. Zjeżdżają się z do Bielska z różnych stron, m.in. Bystrej, Czańca, Czechowic-Dziedzic, Gliwic, Świętochłowic. Oprócz treningów na boisku ćwiczą też na siłowni. – Zawsze lepsza taka gimnastyka niż siedzenie w domu i oglądanie telewizji, a przy tym można poznawać nowych ludzi i coś się dzieje – nie ma wątpliwości Grzegorz Wnuk z Czańca. – Żona mnie namówiła do tego grania, bo zobaczyła ogłoszenia Daniela o tym, że powstaje drużyna. Rok temu przeszedłem amputację i nie bardzo umiałem sam znaleźć jakiś pomysł na to, żeby wyjść z domu. I cieszę się, że tu jestem, a nigdy przedtem nie grałem. Z treningu na trening ludzi przybywa, choć to niezły wysiłek. Nie żałuję, bo po to przecież tu przychodzę, żeby coś z sobą zrobić – mówi Marek Bagiński z Bielska-Białej. Jak wiele energii wymaga ta gra, przekonali się parę tygodni temu piłkarze „Podbeskidzia”. – Dostali kule i grali na nasz sposób, próbowali strzelać bramki. Po pierwszym wspólnym treningu orzekli, że u nas 15 minut na boisku to tak jak 2 godziny u nich – wspomina Marek Bagiński. Od niedawna nad postępami na boisku czuwa trener Maciej Kozik z Katowic, doświadczony w pracy z zawodnikami Górnika Zabrze i GKS-u, a jeden z bielskich zawodników – Mariusz Krzempek z Jaworza – został powołany do kadry narodowej Amp Futbolu.
Piłkarze z klasą
Daniel Kawka lubi piłkę nożną, jest fizjoterapeutą, więc to zainteresowanie Amp Futbolem można by było uznać za naturalne połączenie obu dziedzin. Ale nie tylko tym tłumaczy swój entuzjazm dla Kuloodpornych. – Kontakt z nimi mnie samemu dodaje siły. To są ludzie, którzy nie oczekują od nikogo litości. Chcą normalnie funkcjonować, z wielkim zaangażowaniem trenują i naprawdę ewoluują. Są coraz lepszymi piłkarzami, choć najczęściej oprócz tego przecież pracują czy studiują. Osób po amputacjach jest wiele. Na treningi przychodzą ci z najsilniejszym charakterem. Żyją aktywniej od większości pełnosprawnych. To dla mnie autentyczne wyróżnienie, że mogę pracować z takimi ludźmi – mówi Daniel Kawka. Kuloodporni nie zamykają ani na chwilę naboru nowych zawodników, którzy mogą zgłaszać się telefonicznie pod numerem: 606 300 315. O najnowszych postępach drużyny informują też na swoim profilu: faceebook.com/ampfutbolbielsko.
Jawiszowice ze św. Albertem
W jawiszowickim kościele św. Marcina spotkali się na Mszy świętej, a potem było radosne spotkanie, z grillem, wystawą obrazów i wspólnymi zabawami oraz występami. – Fundacja św. Brata Alberta 17 czerwca obchodzi dzień swojego patrona. Mamy 32 placówki na terenie całej Polski, więc praktycznie przez cały czerwiec te dni odbywają się w innym miejscu. Dzisiaj jesteśmy w Jawiszowicach, gdzie w zeszłym roku został przebudowany obiekt parafialny i obok warsztatów terapii zajęciowej powstanie wkrótce świetlica dla niepełnosprawnej młodzieży szkolnej. Tu spotkali się uczestnicy zajęć, jakie nasza fundacja prowadzi w placówkach w Przeciszowie, Oświęcimiu, Chełmku – wyjaśnia ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezes fundacji, od 30 lat zaangażowany w pomoc osobom niepełnosprawnym. Zaczęło się w Radwanowicach pod Krakowem, gdzie śp. Zofia Tetelowska przekazała stary dwór. Tam powstała macierzysta placówka fundacji, do której zaczęli przyjeżdżać rodzice z całej Polski. Poznaną tam ideę zanieśli w różne strony kraju, i tak powstała z czasem cała sieć fundacyjnych placówek: warsztatów terapii zajęciowej (WTZ), świetlic terapeutycznych i domów stałego pobytu. Trafiają do nich osoby z różnymi rodzajami niepełnosprawności. – Na terenie diecezji bielsko-żywieckiej prowadzimy dwie placówki. To są WTZ w Jawiszowicach i Oświęcimiu. Gwałtowny rozwój fundacji pokazuje, jak ogromne są potrzeby społeczne. Niestety, dofinansowanie z budżetu państwa jest niewielkie, są z nim ciągłe problemy, a osób, które potrzebują pomocy, przybywa. Kiedy powstawała nasza dwudziesta placówka, myślałem, że to będzie finał, że to wystarczy. Teraz mamy 32 i wszystko wskazuje na to, że powstaną następne – dodaje ks. Isakowicz-Zaleski. To ogromne dzieło, w którym znaczna część codziennej pracy jest wykonywana społecznie. Dlatego niezwykle potrzebne są osoby, które będą dołączać do grona wolontariuszy fundacji, wspierając funkcjonowanie już istniejących i powstawanie nowych placówek. Tu każdy chętny do pomocy znajdzie swoje miejsce.
Dobrzy jak chleb...
Tacy powinni być wolontariusze, na których czeka w wielu miejscowościach Fundacja św. Brata Alberta. I tacy są ci, którzy już z nią współpracują. – Takich mamy też w Jawiszowicach. Trzeba dodać, że tutejszy proboszcz, ks. dr Henryk Zątek, został niedawno laureatem Medalu św. Brata Alberta, przyznanego właśnie za działalność społeczną. Zainicjował powstanie WTZ, rozbudował budynek i jest prawdziwym animatorem tworzenia przychylności i zainteresowania dla osób niepełnosprawnych – podkreśla z uznaniem ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Wolontariusze najczęściej pracują jako asystenci osoby niepełnosprawnej. I mówią, jak wiele im samym ten kontakt z podopiecznymi daje. O tym, że to współpraca budująca obie strony, najlepiej świadczą fundacyjne doświadczenia z więźniami, którzy pomagając podopiecznym, sami stają się lepszymi ludźmi. – Dobrych ludzi w Jawiszowicach nie brakuje. Widać to było zwłaszcza podczas remontu budynku. Własnym sumptem i własną pracą przygotowywali adaptację pomieszczeń dla świetlicy. Rzeczowo w wyposażeniu placówki pomogli nam zaprzyjaźnieni ewangelicy z Bawarii. Bardzo się cieszę, że taki dom u nas w parafii jest. Polubiliśmy się i wszyscy już się przekonali, że niepełnosprawni świetnie potrafią się i modlić, i bawić. Czujemy się razem dobrze, i to prawdziwa łaska Boża, że możemy być razem. Ten dom promieniuje dobrem na nas wszystkich. Razem z podopiecznymi fundacji w Jawiszowicach świętowali wszyscy ich przyjaciele, którzy wcześniej dla nich pracowali przy budowie, fundowali materiały, meble. Wspólnie cieszyli się z tego świętowania. – Bo to naprawdę działa i naprawdę na tym, że otworzymy się na osoby niepełnosprawne, zyskują obie strony – zaznacza ks. Isakowicz-Zaleski, z radością patrząc na jawiszowickie zgromadzenie.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się