Co łączy Pana Boga z młynkiem do kawy? Mechanizm. Już wyjaśniam.
Trzydzieści lat temu z okładem kawa była produktem luksusowym. Kawa prawdziwa, ziarnista. Jeszcze za czasów towarzysza Gierka w sklepach spożywczych stały na ladzie wielkie, żółto-kremowe machiny z zamontowanym na wierzchołku lejkiem w kolorze biskupiej piuski. Kawy były do wyboru tylko dwie: „Orient” i „Super”. Pani mogła zakupioną kawę zemleć na miejscu w wydającej piekielne odgłosy machinie.
Potem młynki zbłądziły pod strzechy: małe, plastikowe, tandetne. A na początku dekady generała Jaruzelskiego i one, i sama kawa stały się towarem deficytowym. Kawę najłatwiej było kupić na bazarze, przywiezioną zza żelaznej kurtyny. Młynek był do nabycia w sklepie. Na zapisy. Trzeba się było wcześniej zapisać na społeczną listę kolejkową i czekać. W połowie lat 80. pojawił się czasowy dopalacz: oczekiwanie na młynek można było przyspieszyć, odstawiając do skupu surowców wtórnych ileś tam kilogramów makulatury. Okazanie papierowego pokwitowania uprawniało do nabycia młynka do kawy poza kolejnością zapisów. Tylko kawa była do kupienia już niemal wyłącznie na bazarze.
Z Wielkim Postem ruszają na Podbeskidziu zapisy na pieszą pielgrzymkę do Łagiewnik, do sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Można się zapisać i czekać na dzień wyjścia. Ale sprawę doświadczenia Bożego przebaczenia znacznie przyspiesza pozbycie się śmieci, które w ciągu całego roku uzbierały się w wielką stertę. Dlatego czas zapisów na pielgrzymkę tak bardzo ładnie wpisuje się w porę wielkopostnych rekolekcji, rzewnych nabożeństw i spowiedzi. Pozbycie się tego, co niepotrzebne, znów przyspiesza sprawę. Więc, doświadczony w dziedzinie młynka i kawy, gorąco namawiam na zapisy.
Młynek i kawę łączą ścisłe relacje. Młynek jest użyteczny tylko wówczas, gdy ma co zemleć. Kawa jedynie wówczas da się zaparzyć, gdy można ją zetrzeć na proch w młynku - to tak a propos popielcowego „z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”. Więc - jak już zostało powiedziane - młynek i kawa są nierozłączne. Podobnie jak miłosierdzie i miłość. Miłość jest jak kromka chleba dla głodnego. Miłosierdzie zaczyna się wówczas, gdy tę samą kromkę ktoś dodatkowo posmaruje masłem. Pielgrzymka - to zwykła kromka chleba. Tyle że z masłem. To co, idziemy?