- Porozumienie ratuje miejsca pracy w kopalni i wokół niej - mówi Stanisław Kłysz. Szef "Solidarności" i sztabu protestacyjnego w kopalni Brzeszcze był w grupie związkowców, którzy podpisali porozumienie z rządem. Kopalnia nie będzie likwidowana.
Po dziesięciu dniach spędzonych 640 metrów pod ziemią górnicy protestujący w KWK Brzeszcze opuścili kopalnię i zakończyli protest. To skutek podpisanego w sobotę porozumienia ze stroną rządową, która wycofała się z decyzji o wygaszeniu wydobycia w Brzeszczach.
Jak codziennie zapewniał od początku protestu Stanisław Kłysz, przewodniczący "Solidarności", górnicy nie ustąpią i nie wyjadą, dopóki nie uratują kopalni i całego miasta, dla którego ta kopalnia jest podstawowym, jedynym pracodawcą.
I tak się stało. Górnicy KWK Brzeszcze jako pierwsi zaprotestowali przeciwko planom likwidacji kopalni już 7 stycznia. W kolejnych dniach dołączały następne zakłady wydobywcze Kompanii Węglowej.
Obecne postanowienia, zawarte w porozumieniu, przewidują, że kopalnia Brzeszcze trafi do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, a następnie, po restrukturyzacji, jej właścicielem ma zostać koncern energetyczny Tauron. Gdyby Tauron się nie zdecydował na nabycie KWK Brzeszcze, kopalnia dołączy do powstającej właśnie kompanii byłych kopalń rybnickich.
- Restrukturyzacja obejmie sprzedaż zbędnego majątku, a nie zwalnianie ludzi. Teraz ma szansę istnienia i kopalnia, i całe miasto - mówi Stanisław Klysz, podkreślając, że podziękowania za wytrwałość w ratowaniu kopalni należą się zarówno protestującym pod ziemią górnikom jak i mieszkańcom, którzy ich wspierali na różne sposoby.