Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Światło w sercu

Jaworzynka-Trzycatek. Tu powstają piękne rzeźby Pawła Jałowiczora. Ostatnio z postumentu błogosławi światu św. Franciszek. Z potężnego lipowego kloca coraz wyraźniej wyłaniają się apostołowie, kręgiem otaczający Pana Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy. W niedużej pracowni co jakiś czas mieści się całe Betlejem: z pasterzami wokół żłóbka i Świętej Rodziny, ze stadem owiec i wołów. – I cały rok słychać stąd kolędy – śmieje się żona pana Pawła, Aniela .

Bo zawsze śpiewam sobie, kiedy rzeźbię. Jeśli powstaje stajenka, to muszą być kolędy – tłumaczy Paweł Jałowiczor. Kiedy odwiedzałam pracownię pod koniec lata, właśnie gotowa była kolejna szopka: dla starego drewnianego kościoła w Bralinie pod Kępnem, niedaleko Wrocławia, którym opiekują się franciszkanie. Artysta szykował figury do podróży. Jasne, z czystego lipowego drewna, bez kolorystycznych dodatków, ustawiał po prostu na trawniku – a one ujmowały wyrazistością, kompozycją, ekspresją autentycznej radości. I nagle było jak wtedy, kiedy już mamy koniec adwentowego czekania i przychodzi do ludzi Bóg…

Wśród pięknych figur pasterzy oddających pokłon nie brak i górala z Beskidów. On przypomina, że to rzeźbione Betlejem pochodzi stąd: z beskidzkiego Trzycatka. – Stajenka jako temat pociągała mnie od dzieciństwa – przyznaje rzeźbiarz. Z rozrzewnieniem wraca do czasów, kiedy jako dziecko lepił gipsowe kule, w których rzeźbił pierwsze figurki. Jedna z nich trafiła najpierw w ręce dr Barbary Poloczkowej, a potem do cieszyńskiego muzeum. Zawodowo musiał zająć się czymś innym, ale zamiłowanie do rzeźby zostało. W kuchni, jednym tylko dłutem, wyrzeźbił głowę Chrystusa. Spodobała się: do dziś jest pierwszą rzeźbą, którą pokazuje z dumą odwiedzającym. Robił i przydatne dla gospodyń ozdobne drewniane foremki na masło, i płaskorzeźby ze scenami z życia górali. Najważniejsze były jednak stajenki. – Tęsknię za nimi, bo wywędrowały stąd do różnych kościołów i krajów, ale zrobiłem dokumentację fotograficzną, więc mogę czasem na nie spojrzeć – przyznaje artysta. Jego stajenki, figury, stacje drogi krzyżowej trafiły do świątyń w okolicy, m.in. do kaplicy sióstr elżbietanek w Wiśle, do Cieszyna, Ustronia-Polany, ale także do Rybnika, Poznania, Niemiec, Rosji, a nawet do Afryki.

Mój Frasobliwy

Mówi o figurze zamyślonego Pana Jezusa z czułością. Po raz pierwszy wyrzeźbił ją 25 lat temu. Od tego czasu zdążył wykonać takich figur ponad 80, nadając im własny rys, związany z charakterystycznym ułożeniem szaty, układem dłoni Chrystusa. Jedne były nieduże, a niektóre miały nawet ponad metr wysokości. – Są dziś u ludzi w całej Polsce: na Śląsku, w Ostrołęce, pod Warszawą, Wrocławiem – i ciągle mam zamówienia na następne – mówi rzeźbiarz.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy