I Maryje, i Samarytanki - razem 64 kobiety - razem z o. Bogdanem Kocańdą OFMConv i jego pomocnikami - Stefanem i Piotrem - ruszyły na 6. Franciszkański Rajd Kobiet w Beskid Wyspowy.
Wiele z nas ma w sobie żywe doświadczenie działania Pana Boga w naszym życiu. Droga to dobra okazja, by rozmawiać o wszystkim - o pracy, o dzieciach, ale i o naszych spotkaniach z Panem Bogiem, o ewangelizacji. Bo większość z pań, na rajd przyciągnęły wydarzenia, w których uczestniczyły dzięki posłudze wspólnot przy Franciszkańskim Domu Formacyjno-Edukacyjnym w Rychwałdzie.
Na szczycie Ćwilina zachwycamy się rozległą panoramą, indywidualnie modlimy przy obelisku ku czci św. Jana Pawła II, postawionym przez okolicznych mieszkańców. Potem stromą Ścianą Płaczu - jak nazywa ten odcinek szlaku nawet przewodnik - w pół godziny (oczywiście znowu w błocie i po zwalonych drzewach) schodzimy na Gruszowiec.
Ubłocone, niektóre trochę zmęczone, ale z coraz lepszym poczuciem humoru, ruszamy na nasz ostatni etap wspinaczki - na Śnieżnicę.
Jak Maryja i Samarytanka
U celu - w ośrodku rekolekcyjnym prowadzonym przez ks. Jana Zająca, przeszczęśliwe zasiadamy do wspólnej zupy pomidorowej, odpoczywamy i czekamy na najważniejszy Szczyt tego dnia - Eucharystię.
Słuchamy Ewangelii o tym, jak Maryja poszła z pośpiechem w góry do Elżbiety, jak jej życzliwie usłużyła, przyniosła radość Ducha Świętego. Chcemy być takie jak ona - jeden etap mamy już za sobą - ruszyłyśmy w góry.
W homilii o. Bogdan mówi nam najpierw o miłości - tej ludzkiej, którą opisywał też św. Jan Paweł II - że jest miłość upodobania, miłość pragnienia i miłość życzliwości. Ale słuchamy też o Samarytance - o jej pragnieniach i pragnieniu Jezusa - o pragnieniach najwyższej miłości - Miłości Oblubieńczej. O. Bogdan mówi nam swoje świadectwo - że sam, w kapłaństwie, w celibacie każdego dnia doświadcza takiej Miłości.
Do ołtarza przynosimy nasze dzbany. Po Mszy św. o. Bogdan modli się o nasze uzdrowienie, potem nad każdą z nas osobno. Duch Święty przychodzi z mocą - ze swoimi charyzmatami, kiedy uwielbiamy Jezusa pieśnią. I to z taką mocą, że aż okoliczne ptaki przysiadają na oknie.
Nim zejdziemy w doliny, do autokaru - jeszcze uczta dla ciała przy ognisku.
Po żadnej z nas nie widać, że mamy za sobą dzień wielkiego wysiłku fizycznego. W autobusie słychać rozmowy o kolejnych zaproszeniach na spotkania z Pismem Świętym, o rekolekcjach, kursach „Alfa”, wiele z nas dzieli się doświadczeniem działania Ducha Świętego w naszym życiu. On na pewno z nami był i jest!