Ponad 20 wędrowców wyruszyło z Bielska-Białej w nocną Drogę Krzyżową po górach. O celu tego wędrowania zebranym przed świątynią św. Andrzeja Boboli przypominał br. Mirosław Myszka SAC, a błogosławieństwa całej grupie udzielił ks. Jacek Pędziwiatr.
Ks. Jacek Pędziwiatr zabrał ze sobą w tę Drogę Krzyżową wraz z drewnianym krzyżem także całą redakcję "Gościa Niedzielnego" i długą listę intencji, powierzonych mu przez internautów za pośrednictwem strony internetowej bielsko-żywieckiego GN.
- Jesteśmy chyba jedynym z 27 rejonów, w którym Ekstremalna Droga Krzyżowa się odbywa, choć właściwie nie była organizowana. Jakoś rozeszło się, że akurat dzisiaj może iść ksiądz Jacek, mogę iść ja - i że idziemy. Cieszę się, że jesteście. Wcale tu nie chodzi o ilość, żeby nas był tysiąc czy dwa. Chodzi o pewną jakość, którą widać wyraźnie w świadectwach, które przysłaliście po ubiegłorocznej EDK. Wynika z nich, że ta Droga Krzyżowa faktycznie zmieniała życie ludzi. Oczywiście, wielu ludzi zastanawia się, po co idziemy. Idziemy między innymi dlatego, że niesiemy intencje, które nam powierzono. Idziemy też po to, by przemieniać siebie - mówił brat Mirosław Myszka.
Zachęcając do podjęcia tego wyzwania ks. Jacek Stryczek, autor rozważań, które towarzyszyły uczestnikom tegorocznej ekstremalnej DK, napisał: "Jeśli wszedłem na szczyt, góra się nie zmieniła, ale ja się zmieniłem. Jestem zdobywcą i wiem, że mogę to zrobić po raz kolejny. Znam siebie...".
Przed wyjściem na górski szlak zebrali się przy kościele św. Andrzeja Boboli w Bielsku-Białej
Alina Świeży-Sobel /GN
- Dla każdego zaczną się w drodze zmagania z samym sobą. Oddajmy to Bogu, tu, przy krzyżu misyjnym. Mamy ze sobą relikwie wielkich świętych. Idą z nami błogosławiony, a niedługo święty Jan Paweł II, św. Maksymilian Kolbe, bł. ks. Jerzy Popiełuszko i św. Andrzej Bobola. Idziemy z nimi, z naszymi Aniołami Stróżami i przede wszystkim z wiarą, że to ma sens - dodawał br. Myszka przed modlitwą i błogosławieństwem, po którym uczestnicy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej wyruszyli w kierunku pierwszej stacji - na Dębowcu.
Przed nimi trudna trasa, licząca 45 kilometrów przez górskie szczyty Beskidu Śląskiego: Szyndzielnię, Klimczok, Salmopol, dalej Skrzyczne, do Szczyrku i przez sanktuarium na Górce, z powrotem na Klimczok i do Bielska-Białej, do tego samego kościoła św. Andrzeja Boboli.
- Bierzemy krzyż, ale wyruszamy śladami męki Jezusa, żeby mieć ten krzyż przede wszystkim w sercu. Niech Chrystus Pan naznaczy nas pieczęcią Swojego krzyża: znaku zwycięstwa, żebyśmy wrócili tak, jak zawsze wracają ludzie z gór: odmienieni i lepsi. By w najbliższych dniach czas rozlewał się dobrocią wszędzie tam, gdzie nas Bóg postawi. Byśmy szczęśliwie przenieśli swój krzyż, na wzór Chrystusa - mówił ks. Jacek Pędziwiatr.