Ocierali pot z czoła, ale uśmiech nie schodził z twarzy. - Kiedy tańczy się dla chorych z hospicjum, to się nie myśli o niczym innym - mówiły tancerki z zespołu "Beskid".
- Nie ma już ani jednego wolnego miejsca - słyszeli w kasie Teatru Polskiego wszyscy, którzy w poniedziałkowy wieczór 24 lutego chcieli jeszcze kupić bilet na widowisko "O Jagusi co diabła przechytrzyła". Spektakl przygotowały wspólnie grupy spotykające się na swoich zajęciach muzycznych i tanecznych w bielskim Domu Kultury "Włókniarz". Całkowity dochód z przedsięwzięcia postanowili przekazać na rzecz domowego Hospicjum św. Kamila.
Przez półtorej godziny, na scenie teatru grali, śpiewali, tańczyli, popisywali się swoimi talentami aktorskimi. Byli wśród nich kilkuletni tancerze, nastolatki, studenci i ludzie dojrzali, którzy uczęszczają na zajęcia Chóru Echo, Teatr Bez Granic i zespół Beskid.
Aktoskie popisy artystów Teatru Bez Granic
Urszula Rogólska /GN
Wszyscy razem opowiadali historię Jagusi - młodej, rezolutnej góralki. Dziewczyna czeka na powrót swojego Józusia, który wyjechał za chlebem. Trwają przygotowania do ślubu jej siostry. W wydarzeniach uczestniczą też diabły ze swoim szefem. Szeregowi wysłannicy piekła nie mają się czym pochwalić przed przełożonym: pobożny ludek góralski wymyka się wszystkim ich podstępom. Żyje zgodnie i nawet jeśli się mu zdarza błądzić - przebaczają sobie - bo są z nimi aniołowie z oddziału Michała Archanioła. Na dodatek do wioski trafia Święta Rodzina zmierzająca do Betlejem.
Lucyfer postanawia zawalczyć o duszę Jagusi, wiernie czekającej na ukochanego. Jeśli mu się nie uda - zgodnie z umową zawartą z diabłami - będzie musiał się wykąpać w wodzie święconej. Obiecuje Jagusi szybki powrót Józusia i wszelkie bogactwa tej ziemi w zamian za podpisanie własną krwią cyrografu. Sprytna dziewczyna podpisuje cyrograf, ale... krwią kury! Ma i bogactwo, i Józusia, a przede wszystkim nie sprzedała za to duszy.
Kiedy tańczy się dla chorych z hospicjum, to się nie myśli o niczym innym - mówiły tancerki Beskidu
Urszula Rogólska /GN
- Cieszę się, że możemy się spotkać w tym gronie - mówiła na scenie doktor Anna Byrczek inicjatorka powstałego w 1992 roku Hospicjum św. Kamila, dziękując artystom i - za honorowy patronat nad widowiskiem - biskupowi Romanowi Pindlowi i Jackowi Krywultowi, prezydentowi Bielska-Białej. Wśród obecnych gości był biskup Paweł Anweiler, zwierzchnik diecezji cieszyńskiej Kościoła ewangelicko-augsburskiego.
Jak mówiła Anna Byrczek: - Hospicjum św. Kamila obejmuje domową opieką chorych w bardzo zaawansowanym okresie choroby nowotworowej - chorych, których nie udało się wyleczyć, albo którzy zgłosili się do lekarza zbyt późno; choroba postępuje i wymagają oni pomocy. Pomoc świadczymy w domach. Udziela jej 70 wolontariuszy - medycznych i niemedycznych: lekarze, pielęgniarki, psycholodzy, kapelani, ludzie różnych zawodów, w różnym wieku, którzy są przygotowani do tej posługi.
Lek. med. Anna Byrczek, szefowa bielskiego hospicjum dziękowała artystom za ich zaangażowanie
Urszula Rogólska /GN
Do dziś ich podopiecznymi było około 3,5 tys. osób - większość już zmarła. - Ale wierzę, że wspierają nas stamtąd, gdzie teraz są - mówiła dr A. Byrczek.
Równocześnie, stale w opiece wolontariuszy pozostaje 50-60 chorych. - To nasze możliwości na dziś - dodała prezes hospicjum, apelując do wszystkich, a szczególnie lekarzy i pielęgniarek o włączenie się działalność hospicjum.
Wolontariusze towarzyszą chorym - dyskretnie, czasem jedynie swoją obecnością przy nich, czasem rozmową, czytaniem książek; innym razem pomagają w pracach domowych, w załatwianiu różnych spraw chorego.