Mieszkańcy Andrychowa nie chcą Romów w mieście.
Źle się dzieje w Andrychowie. Zło - jak kij - ma dwa końce. W przypadku Andrychowa jednym - kolejność jest tutaj przypadkowa - są Romowie, drugim - pozostali mieszkańcy skrzyknięci na Facebooku i domagający się ich ekstradycji z miasta. Trzeba uściślić: idzie o pewną część Romów i pewną część pozostałych mieszkańców. Część Romów to ludzie uciążliwi społecznie. Ich winą są: kradzieże, rozboje, pobicia i zakłócanie miru społecznego - na te zachowania można „znaleźć paragraf”. Nie podlegają mu, choć nie mniej uciążliwe są także: nagabywanie, wyłudzenia, zastraszanie, groźby, przekleństwa, obelgi i nadużywanie alkoholu.
Reagują na to pozostali mieszkańcy. Na razie tylko wirtualnie. Już drugi profil na Facebooku domaga się głosami swoich użytkowników radykalnego i ostatecznego rozwiązania „kwestii cygańskiej”. Pierwszy profil został skasowany, bo jego treści otarły się o rasizm i nawoływanie do nienawiści. Wyciąga się przy tym historie sprzed lat - w tym przypadku mści się brak konsekwencji prawnych wobec romskich wykroczeń. Aspołeczne postawy przypisuje się - i to jest najgroźniejsze, najbardziej niesprawiedliwe i totalnie sprzeczne z Ewangelią - wszystkim Romom bez wyjątku.
Nasuwa się pytanie: co zrobiono, by Romów zaakceptować społecznie, by umożliwić im, a nawet ułatwić funkcjonowanie w społeczeństwie? Okazuje się, że zrobiono wiele. Są dotacje społeczne na dzieci, mieszkania, posiłki w kuchni Brata Alberta - by choć tyle wyliczyć z rozpędu.
- Więc dawano Romom przysłowiową rybę, a nikt nie pomyślał, żeby dać im wędkę? - ktoś spyta.
Pomyślał o wędce i to niejeden. Prosty przykład: parafia św. Macieja, której kościół sąsiaduje z rynkiem i kamienicami zamieszkałymi przez Romów.
- Dawaliśmy rodzinom romskim wsparcie materialne: ubranie, jedzenie, parę groszy w zamian za drobne prace porządkowe przy kościele - mówi ks. proboszcz Stanisław Czernik. - Romowie rozkradli magazyn narzędzi, kiosk z wydawnictwami religijnymi, wreszcie rynny z domu parafialnego i części kościoła - wylicza. - Kiedy przekazaliśmy policji nagrania monitoringu kościelnego, ujęto Roma, który usiłował włamać się na chór. Chciał stamtąd ukraść komputer służący wyświetlaniu na ekranie tekstów pieśni. Po obiad do kuchni Brata Alberta przychodziły kolejno kobiety romskie z piątką dzieci. Maluchy wydały się pracującym w kuchni dziwnie znajome. Okazało się, że zmieniały się tylko „mamy”, a dzieci wciąż były te same, byle wyłudzić więcej porcji. Teraz romskie rodziny korzystające z kuchni są ewidencjonowane.\
Jakiś czas temu parafia sprowadziła do Andrychowa ks. Stanisława Opockiego, krajowego duszpasterza Romów. Przez kilka dni odwiedzał romskie rodziny. Namawiał do legalnej, systematycznej pracy, posyłania dzieci do szkoły, uregulowania związków małżeńskich - cywilnych i kościelnych. Namawiał do udziału w pielgrzymce Romów do Limanowej. Parafia wyczarterowała autokar, pokryła koszty przejazdu. O umówionej godzinie na miejscu wyjazdu stawiły się... trzy osoby.
- Inne miejscowości mają romskie zespoły, folklor, język, kulturę, koncerty, tańce - wylicza ks. Czernik, dzieląc rozgoryczenie władz i mieszkańców Andrychowa. - My mamy patologię, jeśli nie liczyć kilku spokojnych, zasymilowanych i kulturalnych rodzin Romów, które chyba jednak nie mają wpływu na pozostałych.
Świat żyje groźbą wojny w Syrii. Andrychów ociera się o lokalną wojnę. Władze miasta stoją przed trudnym zadaniem. W sprawie trzeba podjąć zdecydowane kroki. Problem w tym, że nie wiadomo, jakie, by przywrócić mieszkańcom poczucie bezpieczeństwa, a jednocześnie nie „wylać dziecka z kąpielą”, stosując odpowiedzialność zbiorową czy też uciekając się do rozwiązań rasistowskich. Wszelki żart jest tutaj nie na miejscu, ale przypomina się stara anegdota o żydowskiej szkole. Rebe pyta:
- Ile jest dwa dodać dwa?
- Pięć - odpowiada Icek.
- Masze rację - mówi nauczyciel.
- Rebe, ale dwa i dwa, to przecież cztery! - woła wzburzony Mosze.
- Masze rację - przyznaje nauczyciel.
- Rebe, ale jeśli Icek mówi, że dwa i dwa jest pięć, a Mosze, że cztery, to któryś musi się mylić. Obaj nie mogą mieć racji! - oburza się Szmul.
- I ty też masz rację - ucina dysputę nauczyciel.