W połowie trzeciego dnia wędrówki pielgrzymi, którzy wyruszyli z Hałcnowa, zatrzymali się na postój przy kościele w Sławkowie. Termometry pokazywały 40 stopni w cieniu, a asfalt parzył stopy.
Na miejscu, jak co roku, serdeczne przyjęcie zapewnili pielgrzymom gospodarze. Był poczęstunek, ale największym darem okazał się uruchomiony przed kościołem przenośny hydrant z zimna wodą. - To wielka ulga, bo nie było łatwo - mówili pielgrzymi, polewający wodą nie tylko ręce i twarze, ale nieraz całe ubrania. Tego dnia mieli do pokonania Pustynię Błędowską - i sześć kilometrów w upale i tumanach unoszącego się kurzu, wciskającego się do ust, oczu...
- No, przygrzewa, ale mamy na to swoje sposoby - śmiała się pielgrzymująca z Lipowej Jadwiga Jakubiec. - Mokry szal na szyi pomaga, więc co jakiś czas go zwilżam i można iść dalej...
- Z Bielska-Białej Hałcnowa wyruszyło nas w dziewięciu grupach 1400 osób. Idziemy od wtorku, więc już mamy za sobą sporą część drogi. Idzie się w upale ciężej, ale jakoś dajemy rady, choć to najbardziej kryzysowy czas. Zdarzają się pojedyncze przypadki, że ze względu na osłabienie osoby zrezygnowały z marszu, ale dołączą do nas z powrotem pod koniec pielgrzymki. Mamy sporo omdleń i służby medyczne mają dużo pracy. Właśnie skończyły nam się kroplówki, które mieliśmy przygotowane na całą pielgrzymkę i musimy dokupić nowe - mówi ks. prał. Józef Walusiak. - Jest trudno, ale za to gościnność, z jaka jesteśmy przyjmowani - jest ogromna.
Upał nie przeszkodził w realizacji zamierzonego programu konferencji i rozważań. - Staramy się je wygłaszać w grupach do południa, kiedy jeszcze łatwiej się idzie. Po południu w drodze przeważa modlitwa: Różaniec, Koronka do Bożego Miłosierdzia, refleksje - mówi ks. Walusiak. - Nie zabraknie też przewidzianych i tradycyjnych już dla naszej pielgrzymki wydarzeń dodatkowych, jak piątkowy koncert zespołu "Magnificat" w Pińczycach czy rozgrywany w przedostatnim dniu w Koziegłowach mecz piłkarski księża - służba porządkowa.