Na Pilsko szli w gęstej mgle, po błocie, ale nikt nie miał zamiaru zrezygnować z tej wyjątkowej soboty na szczycie. 6 lipca ruszyła "Ewangelizacja w Beskidach".
"Piękne macie widoki?" - takie sms-y przychodziły do wielu. A oni odpowiadali: "Najpiękniejsze na świecie...". Bo choć gęsta mgła uniemożliwiała widoczność dalszą niż na kilka metrów, widok ponad 200 osób, często zupełnie obcych, ale uśmiechniętych, wspierających się nawzajem, nawiązujących nowe znajomości, był na pewno piękniejszy od najpiękniejszych krajobrazów.
Nie przestraszyły ich nocne nawałnice i burze. Rzesza mieszkańców diecezji bielsko-żywieckiej oraz diecezji sąsiednich wzięła udział w pierwszym spotkaniu na szczycie „Ewangelizacji w Beskidach", której towarzyszą słowa: „Szczęśliwy lud, którego Panem jest Bóg” oraz Osiem Błogosławieństw. Na Pilsku rozważano pierwsze: "Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie". Błogosławieni, znaczy szczęśliwi.
Szli w gęstej mgle, po błocie, ale nikt nie miał zamiaru zrezygnować z tej wyjątkowej soboty na Pilsku. Na sam szczyt dotarli tylko nieliczni. Kiedy GOPR-owcy poinformowali organizatorów o niebezpiecznych dla turystów warunkach na szlaku prowadzącym z Hali Miziowej na szczyt Pilska, było jasne, że najważniejsze wydarzenie dnia - Msza św. - zostanie odprawiona w schronisku na Miziowej. Spotkaniu przewodniczył o. Bogdan Kocańda. Duszpastersko wspomagało go trzech księży.
- To schronisko stało się świątynią. W wielu parafiach w Polsce nawet w niedzielę nie ma tylu ludzi w kościele - mówił o. Kocańda. - Każdy z was szedł w jakiejś intencji, mając zamiar, że się spotkamy. Gdzie? W Chrystusie, na Eucharystii, jako Kościół ubogi. Powiedz co przyniosłeś ze sobą? Niewiele. Bo tak naprawdę, żeby dojść na szczyt, trzeba się wyzbyć rzeczy. Przecież nie weźmiesz meblościanki ze sobą. Kiedy uświadamiasz sobie, że żyjesz w tych rzeczach, to jednocześnie uświadamiasz sobie, że zaczynają one dusić w Tobie ducha.
O. Kocańda zauważył, że przywiązując wagę do rzeczy, czynimy je naszymi bożkami. Musimy oderwać się od dóbr ziemskich, ale oczywiście nie w taki sposób, żeby nimi nie dysponować.
Wyrzec się rzeczy, to zobaczyć coś jeszcze większego: - Że jest we mnie dobroć, która tworzy coś dobrego - relację z drugim człowiekiem, ale również z Najwyższym - mówił o. Kocańda. - Człowiek ubogi w duchu to człowiek otwarty na więź, człowiek, który ma w sobie pragnienie Boga. Kiedy żyjesz w świecie rzeczy, to masz pragnienie rzeczy. Kiedy jesteś UBOGA, to masz w sercu pragnienie Boga. To jest niesamowite! Bóg zaprasza nas do tego, żebyśmy byli ubodzy przed Nim, byśmy w naszych sercach czynili przestrzeń, w którą On może wejść.
W czasie Mszy św. i po jej zakończeniu uczestnicy "Ewangelizacji w Beskidach" żywiołowo uwielbiali Pana Boga. Nim zeszli w doliny, by tam zanieść wiadomość o "ubogich w duchu", otrzymali niezwykłe prezenty-niespodzianki. Nieciekawe opakowania kryły wyśmienite wnętrze - Słowo Boże i... słodycze. Natomiast przed schroniskiem wszyscy wspólnie modlili się o błogosławieństwo dla mieszkańców czterech stron świata.
O spotkaniu na Pilsku - także w numerze 28 papierowego "Gościa".