Biskup ordynariusz świętuje pięćdziesięciolecie kapłaństwa.
Zorganizowano biskupowi Tadeuszowi Rakoczemu uroczystą Mszę św. Przyjechali na nią do bielskiego kościoła Serca Jezusowego biskupi z całej Polski, nawet z Czech i Słowacji, księża, parlamentarzyści, samorządowcy, dzieci w góralskich strojach.
Ludzi mogło być więcej: takich „zwykłych” braci i sióstr jubilata w powszechnym kapłaństwie Chrystusa. Były piękne słowa i jeszcze piękniejsze kwiaty. Czy było to wszystko potrzebne?
Tak. Powiem więcej - czuję nawet pewien niedosyt. Uważam, że można było ten jubileusz jeszcze głośniej i bardziej uroczyście zorganizować.
Bo chodzi o księdza biskupa. A ksiądz biskup to nie pierwszy lepszy ksiądz, ale namiestnik samego Pana Jezusa w Kościele diecezjalnym. Patrząc na niego, niedojrzale zatrzymujemy się na tym, co zewnętrzne: na wyglądzie, głosie.
Biskup jak Pan Jezus? - myślimy sobie. Przecież nie ma cierniowej korony, brody, przebitych rąk ani boku. Ta sutanna trochę w takim kolorze, jak szata na ramionach Pana Jezusa w obrazie Ecce Homo, który namalował św. Brat Albert - wiadomo jaka, ta rozchełstana na jego piersi na kształt Najświętszego Serca.
Byłoby inaczej, gdybyśmy na biskupa patrzyli w dawny, zapomniany dziś sposób: jak na ikonę. A ikona nie przedstawia rzeczywistości doczesnej, cielesnej, ale wieczną, duchową.
W takim duchu ksiądz biskup uosabia samego Pana Jezusa. Kiedyś ludzie wierzyli w to tak mocno, że w każdym kościele, podczas sprawowania Eucharystii musiał już być kawałek Ciała Pańskiego zakonsekrowany przez biskupa. To był znak jedności z nim, a przez to zjednoczenia z samym Chrystusem.
W tym sensie, nie tyle jak człowiek, co jako uosobienie Chrystusa i jego następca w Kościele diecezjalnym biskup jest autorytetem, nauczycielem, strażnikiem i apostołem Ewangelii Jezusa Chrystusa.
I jeszcze ten jubileusz - jak biblijny rok jubileuszowy, pięćdziesiąty, rok łaski od Pana. Jubileusz jest darem Boga dla jego uczestników, błogosławieństwo jubilata wiąże się z łaską odpustu, czyli uzdatnienia duszy ludzkiej do przyjęcia darów wieczności.
I o tym za cicho było, za mało mowy. Małej wiary jesteśmy ludźmi - że tak mało nas było na tym jubileuszu, że tak niewielu z nas skorzystało z łaski odpustu, bo myśleliśmy, że to wszystko na chwałę biskupa, a nie wiedzieliśmy, że ku pożytkowi naszych dusz.