Kierownik Biura Pielgrzymki.
Na co dzień mama wychowująca piątkę dzieci. Niezbędne życiowe umiejętności organizacyjne zaangażowała w przygotowanie pielgrzymki, której jest inicjatorką. W parafii Narodzenia NMP w Lipniku jest szefową Zespołu Charytatywnego. Od ponad pięciu lat zajmuje się w parafii prowadzeniem programu pomocy żywnościowej PEAD.
W przygotowaniach do pielgrzymki wspierał mnie mąż, Zbigniew. Dzieci mamy w różnym wieku, od studentki po 7-latkę. Starsze pomagają w domu - i w organizacji pielgrzymki. Za wyjątkiem syna, który zostaje, by opiekować się domem, wszyscy idziemy do Łagiewnik.
W 1985 roku po raz pierwszy poszłam na pieszą pielgrzymkę. Wtedy szliśmy wraz z ks. Józefem Walusiakiem na Jasną Górę w składzie Pielgrzymki Krakowskiej. Najpierw szliśmy więc do Krakowa, a potem - razem z całą grupą - do Częstochowy. Łącznie 9 dni. Najpierw chodziłam sama, później z mężem, a gdy ze względu na pracę nie mógł, chodziłam z dziećmi. Najstarsza córka była na pielgrzymce 23 razy.
Pielgrzymki ratują życie. To święty, błogosławiony czas. Są mi potrzebne, żeby zatrzymać się w codziennym zabieganiu. Idzie się razem z całym tłumem innych ludzi, by ofiarować swój trud Bogu - a po drodze wydarzają się fantastyczne rzeczy. Z każdej pielgrzymki można wynieść coś innego. Każda dostarcza innych doświadczeń, ale zawsze jest szansą przeżycia rekolekcji, na które nieraz nie ma czasu.
Po latach bycia pielgrzymem po raz pierwszy przyszło mi zajmować się organizacją pielgrzymki. Wszystko, co wiem, wiem z obserwacji dotychczasowych pielgrzymek, pracy ks. Walusiaka i osób, które mu pomagają.
Z ks. Mikołajem Szczygłem podjęliśmy się organizacji pielgrzymki. Ksiądz troszczy się o sprawy duchowe pielgrzymów, mnie pozostaje koordynacja tego wszystkiego, co ważne dla pielgrzymów w drodze. Oczywiście w przygotowania włączyło się wiele osób, pomaga nam wsparcie Księdza Biskupa. Ale najważniejsze jest oparcie, jakie mamy w Jezusie Miłosiernym, św. Faustynie, bł. Janie Pawle II i bł. Michale Sopoćko. Gdziekolwiek idę, w każdej rozmowie, przy każdej sprawie towarzyszy modlitwa, oczywiście zawsze w torebce mam też obrazki patronów tego dzieła. Bez ich duchowego wsparcia nie można samemu ogarnąć wszystkiego. Jeżeli ma być to dzieło Boże i ma posłużyć ludziom - musi być ta pomoc.
Od początku wszystko się dobrze układa, czujemy to wsparcie, więc wygląda na to, że ta pielgrzymka ma iść. Jak się uda dojść, tego nie wiemy. Tym bardziej, że choć wśród organizatorów przeważają osoby doświadczone, wiele razy uczestniczące już w innych pielgrzymkach, zwłaszcza na Jasną Górę, to na listach pielgrzymów mamy dużo takich osób, które zdecydowały się wyjść na piechotę po raz pierwszy. Sporo jest w starszym wieku, więc dla nich zetknięcie się z pielgrzymką może być trudne.
Bardzo chciałabym, żeby udało się tak przejść, żeby się nie zniechęcili, żebyśmy spotkali się w przyszłym roku znowu w drodze do sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Mam też nadzieję, że niedługo nie tylko nasza, ale także wszystkie polskie diecezje będą pielgrzymować do Łagiewnik. Wiele osób już przy zapisach mówiło, że jest znacznie liczniejsze grono, które bardzo chce pielgrzymować do Bożego Miłosierdzia i za rok będzie nas dużo więcej.
Mamy też wiele przykładów życzliwości osób, które pomagają w organizacji, sponsorów, którzy sami zgłaszają się, pytają, w czym pomóc. Myślę, że to też znaki, że trzeba iść…