- Właściwie to także tutaj mogłaby się zakończyć ta pielgrzymka - pół żartem, pół serio mówi ks. Jerzy Ryłko, proboszcz z Kęt Podlesia.
Tego miejsca nie mogło zabraknąć na trasie wędrówki do sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Ksiądz proboszcz razem ze swoimi parafianami bardzo gorąco witał w parafialnej świątyni wszystkich pątników zmierzających do Łagiewnik. Nikt nie narzekał na zmęczenie - wszyscy cieszyli się dobrą pogodą, świetną bratersko-siostrzaną atmosferą wędrówki. A jednak w podleskim kościele mogli zapytać: to już jesteśmy u celu?
W kościele, w centralnym miejscu nad ołtarzem, znajduje się wielki obraz Pana Jezusa Miłosiernego - namalowany ręką Adolfa Hyły, tego samego, który wykonał obraz dla krakowskich Łagiewnik. Z lewej, tuż przy ołtarzu - portret św. Faustyny i popiersie papieża Jana Pawła II.
- Mamy tu wszystko to, co mają Łagiewniki - mówi ksiądz proboszcz - żywy od dziesięcioleci kult Miłosierdzia Bożego, relikwie siostry Faustyny i ks. Michała Sopoćki, codziennie przed Mszą św. odmawiamy Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Można u nas zostać!
Nawet jeden z dzwonów parafialnych jest dedykowany Miłosiernemu Jezusowi - widnieje na nim napis: „Jezu, ufam Tobie”.
Jak tłumaczył pielgrzymom ks. Ryłko, kult Miłosierdzia zapoczątkowali tu ludzie świeccy i głęboko się on tu zakorzenił. W latach 50. minionego stulecia mieszkaniec Kęt, Anatol Gacek wybudował tu kaplicę i sprowadził obraz Jezusa Miłosiernego pędzla artysty Adolfa Hyły. Od tego czasu kult się rozwijał i wciąż jest żywo obecny w parafii.
- O sile Bożego Miłosierdzia przekonuję się bardzo często w pracy duszpasterskiej - mówi ks. Ryłko. - Bo to dla nas wszystkich „ostatnia deska ratunku”. Nieraz widziałem, jak człowiek opiera się Panu Bogu, ale przychodzą takie chwile w życiu, albo i taka, kiedy życie ziemskie zbliża się do swojego końca i wtedy serce zwraca się z tym pełnym nadziei: „Jezu, ratuj”... Miłosierdzie Boże to dla nas wszystkich ratunek...
Licząca nieco ponad 2,5 tys. wiernych parafia bardzo hojnie otworzyła swoje serca dla pielgrzymów, którzy tu zatrzymali się na swój dłuższy postój.
- Dwa tygodnie temu poprosiłem parafian o pomoc - mówi ksiądz proboszcz. - Trudno mi powiedzieć, ile kawy, ile herbaty, ile bochenków chleba, ile litrów soków i napojów, ile blach ciasta, ile kilogramów produktów potrzebnych do ugotowania grochówki i kapuśniaku przynieśli moi parafianie. Bo choć wcześniej ustaliliśmy listę - żeby niczego nie zabrakło - przynosili wszystkiego znacznie, znacznie więcej.
- Ksiądz proboszcz wszystko zorganizował - my tylko pomagamy - mówią jeden przez drugiego parafianie z Podlesia, którzy całą rzeszą przyszli usługiwać pielgrzymom. - Trzysta, a może czterysta litrów zupy przygotowywaliśmy od ósmej rano, pielgrzymi przyszli po szesnastej i wszystko było gotowe. Każdy mieszkaniec dzielnicy ma tu swoją cegiełkę. Wszyscy bardzo chętnie pomagali. Czujemy ogromną satysfakcję, że jako pierwsi mogliśmy ugościć pielgrzymów idących do Łagiewnik. Kiedy mówią, że im zupa smakuje, to dla nas największa nagroda!
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.