Krysia Marysia z Zamku. Kiedy przeczytała, że ojciec Joachim Badeni, jej przyrodni brat, umarł w opinii świętości, rzuciła: „Hm. Ja w dzieciństwie świętego okładałam poduszkami. I teraz się zastanawiam: czy ja świętego prześladowałam, czy przyczyniłam się do jego świętości...?”.
Anielskie damy dworu
Arcyksiężna mówiła o opiekunkach, że kocha je jak rodzone siostry. Nazywała je aniołami. – Dla każdej z nas zawsze miała dobre słowo, komplement: jaką masz piękną fryzurkę, a jaką ładną bluzeczkę. Doskonale wyczuwała nasze nastroje. Obserwowała nas i mówiła: „A siostra dziś coś smutna i małomówna”. Doktora Krzysztofa Błechę sama wybrała na swojego lekarza. – Mawiała: „Czekam na doktora, jak Żydzi na Mesjasza”. Była szczęśliwa, kiedy ją przytulał, całował w czoło i mówił: „Dobranoc moja księżniczko” – opowiada pani Bernadeta.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się