– Chcieliśmy ją uratować i musieliśmy działać szybko. Chwała rodzicom, którzy tak się zmobilizowali – mówi Beata Połata. – Wiemy, że łatwo nie będzie, ale to nasze... A „nasze” mobilizuje!
Pod koniec zeszłego roku samorządowcy w całym kraju wymieniali: brak naboru, małe zainteresowanie ofertą edukacyjną, niż demograficzny, wysokie koszty utrzymania pustoszejących budynków. Subwencje oświatowe nie wystarczają, gminy dokładają coraz więcej pieniędzy. Nie ma wyjścia. Szkoły trzeba likwidować bądź przekształcać i szukać oszczędności. Od września mapa placówek oświatowych wygląda już inaczej niż przed rokiem. W naszym regionie najwięcej zmian czekało placówki w Bielsku-Białej – w sprawie 22 szkół przegłosowano uchwały o likwidacji lub przekształceniu. Oszczędności zaczęła szukać także gmina Łękawica na Żywiecczyźnie. Tu największym problemem dla budżetu okazały się podstawówki w Kocierzu Moszczanickim (gdzie uczy się 67 dzieci) i Okrajniku (około 60 dzieci).
Dzieci ubywa
– Nie chcieliśmy likwidacji – zapewnia Stanisław Baczyński, wójt Łękawicy. – To byłoby niszczenie intelektualnego i materialnego dorobku szkół z długoletnią tradycją. Ale powstał problem, bo dzieci ubywa. Po przeprowadzonych analizach demograficznych, prawnych i finansowych na początku roku wójt zaproponował połączenie roczników w taki sposób, aby jeden zasilał szeregi szkoły w Kocierzu Moszczanickim, a kolejny w Okrajniku i tak na przemian, do czasu końca niżu demograficznego. Zaprotestowali jednak rodzice z Kocierza. – Myślę, że te 2–3 lata – najgorsze pod względem demograficznym – już są za nami – ma nadzieję Beata Połata, jeszcze niedawno przewodnicząca rady rodziców w Kocierzu. – Nie mieliśmy naboru do pierwszej klasy, ale w roczniku dzisiejszych 5-latków mamy dwanaścioro dzieci i z ewidencji ludności wiemy, że w kolejnych latach utrzyma się ta tendencja. – Klasy w Okrajniku mają po ok. 8–10 osób. Niestety, w kolejnych latach nie spodziewamy się wzrostu liczby dzieci, ale rodzicom bardzo zależy na utrzymaniu wszystkich roczników w szkole – zaznacza Anna Satława z Okrajnika, radna powiatowa, która była dyrektorem tutejszej placówki przez ostatnie 5 lat, a dziś szefuje Zespołowi Szkół w Gilowicach. – Praca w takich warunkach, to sytuacja korzystna zwłaszcza dla dzieci, ale również dla nauczycieli, ponieważ jest to niemal praca indywidualna.