To pierwsza miejscowość, w której pątnicy 27. Pieszej Pielgrzymki Diecezji Bielsko-Żywieckiej na Jasną Górę mieli okazję doświadczyć, czym jest wielkie, bezinteresowne serce osób, które chcą ich ugościć.
Grupy 1-5, które szły na postój w Wilamowicach, nie zatrzymywały się w Pisarzowicach, ale młodzież parafii z ks. wikarym Adamem Wandzlem wyszła im na powitanie, ustawiła się w rządku i żywiołowo przybijała piątki z każdym pielgrzymem. Nieco dalej, w kierunku Wilamowic, mieszkańcy Pisarzowic ustawili kolejne stoisko, przy którym częstowali swoimi wypiekami.
Na pielgrzymów z grup 6-9 ks. Adam czekał już na schodach kościoła parafialnego, gdzie obficie kropił wszystkich wodą święconą.
Modlitwa w kościele parafialnym rozpoczęła pisarzowicką gościnę pielgrzymów.
Urszula Rogólska /Foto Gość
Po krótkiej modlitwie, pielgrzymi mieli okazję zaznać pisarzowickiej gościnności. Panie z miejscowego koła gospodyń, wspierający je strażacy, a także… sołtys Stanisław Peszel z małżonką Krystyną, uwijali się przy wielkich garach z kawą, herbatą, częstowali pokaźnymi kawałkami kołaczy z serem i jabłkami.
Znakomicie zorganizowana praca mieszkańców Pisarzowic podczas przyjęcia pątników.
Urszula Rogólska /Foto Gość
Pól godziny postoju upłynęło błyskawicznie. Pielgrzymi ruszyli w dalszą drogę, a ich pisarzowiccy gospodarze szybko uprzątnęli teren wokół kościoła i… zaczęli snuć plany na przyszłoroczne przyjęcie pątników!
Pisarzowicka ekipa znów z wielkim sercem podejmowała pielgrzymów.
Urszula Rogólska /Foto Gość
- To trwa już tyle lat! Ekipa jest w zasadzie stała - choć na szczęście odmładza się nam skład. Każdy wie, za co jest odpowiedzialny, praca idzie nam bardzo sprawnie - mówi Cecylia Puzoń, szefowa pisarzowickich gospodyń. - W tym roku musieliśmy się nieco przeorganizować. Dom kultury, który w ubiegłych latach był bazą naszych przygotowań, jest w remoncie, więc nie mogliśmy z niego skorzystać. Również w innym miejscu niż zazwyczaj musieliśmy upiec kołacze - w pisarzowickim "Fest-Parku", gdzie gospodynią jest jedna z naszych członkiń. Do pracy ściągnęli dwóch cukierników, więc właściwie, to byłyśmy tam dyrektorkami!
Dzięki wspólnej pracy upieczono dla pątników 65 kołaczy z serem i jabłkami oraz trzy olbrzymie serniki na kruchym cieście.
Taki uśmiech wywołują tylko ciasta pisarzowickich gospodyń.
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Nie jesteśmy tu same - dodaje Cecylia Puzoń. - Co roku wspierają nas strażacy, niezastąpiony Grześ Klecha, mąż jednej z naszych członkiń i sołtys z małżonką. Stawiają namioty, ustawiają ławki, noszą ciężkie gary z napojami. Razem z nami byli wolontariusze fundacji "Krzyż Dziecka", którzy częstowali pielgrzymów butelkami wody.
Gospodynie uwijały się przy cieście i napojach.
Urszula Rogólska /Foto Gość
- To nasz obowiązek, ale przede wszystkim przyjemność - podkreśla sołtys S. Peszel i z uśmiechem dodaje, że panie przydzieliły mu odpowiedzialne zadanie… podawania kubków na kawę i herbatę. - Taka prosta służba daje ogromną satysfakcję. Cieszy nas, kiedy pielgrzymi mówią, że smakowało, że tak są przyjmowani. Dają swój uśmiech, obiecują nam modlitwę. Od 35 lat jestem sołtysem Pisarzowic. Ogromnie mnie cieszy atmosfera, jedność, jaką udało się nam wypracować przez lata - dodaje pan Stanisław. - Jest zadanie, więc działamy razem, dzielimy się pracą i odpowiedzialnością.
Ks. Adam Wandzel nie żałował pielgrzymom święconej wody na powitanie.
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Wielu przychodzi tu co roku, podchodzą, chwalą kołacze i dodają, że za rok znów się widzimy - mówi szefowa pisarzowickich gospodyń. - Dziś jeden pan podszedł i powiedział nam piękny wiersz. To cudowne chwile.
- Te pół godziny daje nam ogromną radość. Póki życia starczy, będziemy to robić, będziemy pomagać - uśmiecha się Małgorzata Kubiczek.
Najlepsza na świecie kawa i herbata bo... podana z sercem!
Urszula Rogólska /Foto Gość
W tym roku do ekipy dołączyła fundacja "Krzyż Dziecka" (o organizowanej przez nią spektakularnej biesiadzie pisaliśmy TUTAJ). - Otrzymaliśmy od naszych dobroczyńców mnóstwo wody mineralnej, więc postanowiliśmy się nią podzielić z pielgrzymami. Przygotowaliśmy 500 butelek - dla każdego po jednej, ale na pewno nie zabraknie - zgodnie relacjonują Jadwiga i Konrad Kobielusowie oraz Andrzej Nycz. - Kiedyś, jako bardzo młodzi ludzie, także pielgrzymowaliśmy pieszo do Częstochowy. Patrzyliśmy na pielgrzymów i wróciły wspomnienia - wspaniałej atmosfery, spotkań z Panem Bogiem i przyjaciółmi. Dziś sytuacja nie pozwala nam na pieszą wędrówkę, więc przynajmniej w ten sposób chcieliśmy dołączyć do pielgrzymów - mówią.