Nie zrezygnuję za żadne skarby

Urszula Rogólska

|

Gość Bielsko-Żywiecki 15/2024

publikacja 11.04.2024 00:00

– Dziewczęta z bursy przyszły do mnie i zapytały: „Siostro, i to już koniec? Nie będziemy się spotykać?”. „Mam was” – pomyślałam. „O spotkanie przecież mi chodziło” – cieszy się boromeuszka s. Mariam Kozacka.

Od lewej: katechetka Dorota Kania, Piotr Janas, Maria Janik, Krzysztof Matuszny, Marta Polok i s. Mariam. Od lewej: katechetka Dorota Kania, Piotr Janas, Maria Janik, Krzysztof Matuszny, Marta Polok i s. Mariam.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Jakiś czas temu dotarły do nas informacje, że na Śląsku Cieszyńskim, w samym Cieszynie, w skali diecezji jest najmniej osób chodzących na katechezę w szkołach średnich – mówi Dorota Kania, katechetka w cieszyńskim II LO im. M. Kopernika. – Rozmawiałyśmy o tym z siostrą Mariam, szefową naszej bursy boromeuszek dla dziewcząt, i doszłyśmy do wniosku, że procentowo faktycznie może to tak wyglądać, ale kiedy spojrzy się na to, jak młodzież ucząca się w Cieszynie angażuje się w życie Kościoła, w ewangelizację, w formację duchową, to…

– …to sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki, któremu tak zależało na duchowym formowaniu młodych, byłby z nich naprawdę dumny – dorzuca s. Mariam. – A potwierdzeniem naszej opinii są dwa niedawne przedsięwzięcia młodzieży: grudniowa „Symfonia miłości” na Boże Narodzenie i marcowa wielkopostna „Symfonia nadziei” z udziałem 40 młodych – 20 dziewcząt z naszej bursy i 20 oazowiczów, którzy spotykają się w parafii św. Marii Magdaleny.

Kosmici

Spośród 30 maturzystów z klasy Marty Polok i Krzysztofa Matusznego z cieszyńskiego „Kopera” na szkolną religię chodzi 11. W równoległej klasie Marii Janik i Piotra Janasa – 8 z 30.

– Kiedy zdecydowałem, że będę chodził na religię, nie było mi łatwo – opowiada Krzysztof. – Koledzy w taki czy inny sposób próbowali mnie zniechęcić, ale z czasem musieli się przyzwyczaić, że nie wyobrażam sobie, żeby na katechezę nie chodzić. Wyniosłem to z domu. Mam żywą relację z Chrystusem, uwielbiam być we wspólnocie ludzi wierzących, którzy kochają Pana Jezusa. Sam współtworzyłem taką wspólnotę u mnie, w parafii na Mnisztwie. Lubię dawać świadectwo i formować się z innymi. To jest część mnie – nie zrezygnuję z tego za żadne skarby.

– Religia w szkole to część mojej wiary. Przez pierwsze lata w liceum nie było mi łatwo. Mieszkam w Zabłociu i żeby zdążyć na religię na „zerówce” o 7.00, musiałam wstawać przed 5.00 – bo w naszej szkole religia jest na wczesnych i na późnych lekcjach – relacjonuje Maria. – Podobnie jak Krzysztof wychowałam się w wierzącym domu. Mama była mocno zaangażowana w swojej parafii potem ja jako dziewczynka śpiewałam w scholi. I chyba tak mi zostało, że religia w szkole jest kontynuacją. Do tego wstawania mobilizowało mnie podejście naszego katechety, ks. Damiana Brody. Jeśli zdarzyło mi się zaspać i się spóźniłam, nigdy mi tego nie wypomniał, zawsze czułam, że ksiądz na nas czeka.

– U mnie z tym wychowaniem w tradycji katolickiej było podobnie. Ze wstawianiem o 5.00 też – śmieje się Piotr z Zebrzydowic. – Dziadek działał w radzie parafialnej; Kościół i życie parafii zawsze były ważną częścią naszego życia rodzinnego. Chodzenie na religię też jest czymś oczywistym. Podobało mi się też to, że ks. Damian jest bardzo otwarty na dialog, ma wielką wiedzę. Na katechezę z nim po prostu chciało się chodzić.

– Do dziś pamiętam, jak na przykład w kontekście Biblii opowiadał nam o swoim wyjeździe do Ziemi Świętej. Nigdy nie zapomnę jego świadectwa – uzupełnia Maria i razem z Piotrem wspominają, jak to dzięki księdzu trafili też na konkurs wiedzy biblijnej.

– Pochodzę z Zapasiek w Jaworzynce. Moja rodzina, a także zdecydowana większość osób w naszej okolicy to ludzie, dla których wiara jest bardzo ważna. W Cieszynie mieszkam w bursie, więc nie muszę wstawać aż tak wcześnie jak moi koledzy, i tym bardziej cenię sobie, że mogę bez problemów chodzić na katechezę – dodaje Marta.

Potencjał

Maria i Piotr pomagali przy koncertach walentynkowych, które co roku młodzi przygotowują na rzecz Hospicjum im. Łukasza Ewangelisty. Marta i Krzysztof współtworzyli cieszyńskie symfonie ewangelizacyjne młodych.

– Mówimy o symfoniach, bo one pokazały nam, jak ogromny potencjał drzemie w tej młodzieży – mówi s. Mariam. – W bursie jestem z dziewczętami od dwóch lat. Widzę, jak trudno o wspólne spotkanie, bo wygrywają smartfon, komputer, dziewczyny siedzą pozamykane w pokojach. Bardzo mi zależało, żebyśmy zaczęły się spotykać, nawiązywać bliższe relacje – mamy w bursie na to przestrzeń. W listopadzie razem z panią Magdą, naszą wychowawczynią, wpadłyśmy na pomysł spektaklu na święta Bożego Narodzenia. A że w bursie mamy tylko dziewczęta, a były potrzebne i role męskie, pomyślałyśmy, że może by tak połączyć siły z oazą przy parafii św. Marii Magdaleny. Ksiądz Damian bardzo chętnie, z radością przyjął tę propozycję. Ma świetny kontakt z młodzieżą, od razu wiedział, jak podejść do tematu logistycznie i medialnie. Nie myślałam, że to będzie widowisko muzyczne. W ogóle nie myślałam o tak poważnym przedsięwzięciu – przecież chodziło tylko o spotkanie. A na pierwszą próbę do sali w bursie stawiła się już niemal orkiestra: pięcioro skrzypiec, dwie wiolonczele, flet, trzy gitary, klawisze. Wyrywali sobie robotę – śmieje się siostra Mariam. – Wtedy też zobaczyłam, jak bardzo utalentowana jest młodzież cieszyńska i jak muzyką chce służyć we wspólnocie Kościoła.

Mateusz Wojtas, uczeń szkoły muzycznej – przy okazji także organista – opracował nuty dla wszystkich instrumentów. Młodzież szybko podzieliła role – kto gra w orkiestrze, kto śpiewa, kto bierze się za słowo mówione. Nie potrzebowali wielu prób, było ich kilka w bursie w niedziele o 20.00.

Po symfonii bożonarodzeniowej dziewczyny przyszły do siostry trochę smutne: „Siostro, i to już koniec? Nie będziemy się spotykać?”. „Mam was” – pomyślałam. „O spotkanie przecież mi chodziło” – cieszy się boromeuszka. – Młodzi zadecydowali więc, że chcą się dalej spotykać. Janek Piszczek z grupy zaproponował, żeby przy parafii powstała Wspólnota Symfonii, w której będą mogli się spotykać wszyscy, którzy wzięli udział w przedstawieniu, i do której można będzie zapraszać innych, chcących do grupy dołączyć, aby coś wspólnie robić. I tak zrodził się pomysł wielkopostnej „Symfonii nadziei”. Przyszło więcej osób, które nie należały do żadnej grupy, bardzo zaangażowały się w towarzyszące muzyce słowo, taniec i pantomimę. Ksiądz Damian zaprosił profesjonalnych aktorów, Natalię i Michała Czoków, którzy chcieli pracować z młodzieżą przy spektaklu.

– Do spektaklu wciągnęła mnie siostra Mariam. Ja tylko śpiewałam w chórku. Ale dało mi to ogromną satysfakcję. Poznałam tylu nowych ludzi, razem robiliśmy coś fajnego. Są też plany, żeby działać dalej – mówi Marta.

– Pierwszą symfonię oglądałem z widowni. Bardzo mi się spodobało, chciałem dołączyć do grupy, ale brakowało mi pewności siebie. Janek mnie tu ściągnął, a siostra powiedziała, że grupa szuka Jezusa – i to dziś nawet dobrze ewangelizacyjnie brzmi – to znaczy kogoś do roli Jezusa. Pomyślałem: „Ja? Jezusa? Chyba nie…”. Do końca nie było wiadomo, czy zagram Go ja, czy Janek, i na zasadzie losowania: „papier, kamień, nożyce” ten zaszczyt spotkał mnie – opowiada Krzysztof. – To było dla mnie bardzo umacniające. Zostałem rzucony na głęboką wodę i dziś mogę powiedzieć, że bardzo mi się spodobało. Chciałbym, żebyśmy to kontynuowali.

Pierwszą „Symfonię” wystawili w kościele św. Marii Magdaleny. Drugą – w cieszyńskim Domu Narodowym. A już mają pomysły na kolejną. – Nie wiem, czy wystawią ją w czerwcu, lipcu czy listopadzie – kontynuuje s. Mariam. – Uważam, że najcenniejsze jest to, że chcą być razem, wspólnie coś tworzyć. Drzwi bursy są przed nimi otwarte. Sama widzę, ile życia wnieśli w to miejsce. Kiedy na weekend dziewczęta wyjeżdżają do domów, z utęsknieniem czekam na niedzielny wieczór, kiedy znów usłyszę ich śmiechy. A tu rodzi się nadzieja – nomen omen po „Symfonii nadziei” – że wciąż będzie się tutaj spotykać młodzież, że może przyjdą nowi.

Do Mamy

– Maria i Piotr to z kolei ta część naszych uczniów z katechezy, która pragnie mieć swój udział także w tym innym wymiarze służby Jezusowi – w człowieku chorym, cierpiącym. W szkole mamy całą armię młodych, którzy swoimi talentami artystycznymi chcą tworzyć koncerty walentynkowe. Dla jednych to okazja do zaprezentowania swoich umiejętności, dla drugich – pierwsze próby wchodzenia w wolontariat, i to niełatwy. Bardzo się cieszę, że w tej grupie są właśnie osoby, które są aktywnymi uczniami na katechezie, które wiążą swoje zaangażowanie w służbę cierpiącemu, choremu, ze swoją relacją z cierpiącym, umarłym i zmartwychwstałym Jezusem – mówi Dorota Kania.

Jak podkreśla katechetka, to właśnie ci uczniowie, którzy są tak aktywni na szkolnej religii, postanowili zachęcić swoich kolegów do udziału w diecezjalnej pielgrzymce maturzystów na Jasną Górę, która odbędzie się w piątek 19 kwietnia.

– Były lata, kiedy wyjeżdżaliśmy z Cieszyna ośmioma autobusami. Tylu było chętnych. W tym roku pojedziemy jednym, może dwoma – bo moi maturzyści postawili sobie za cel, że każdy ściągnie… co najmniej dziesięciu kolegów – uśmiecha się katechetka. – Kibicuję im w tym.

– Przecież mamy taką ważną intencję – zdać maturę i dobrze wybrać, co dalej – mówi Maria. Ona sama jeszcze nie wie, jaką drogę wybierze. Krzysztof chce studiować pedagogikę specjalną. Marta – pedagogikę wczesnoszkolną i przedszkolną. Piotr – geodezję i kartografię.

– Wiem, że bez pomocy z góry będzie ciężko – kontynuuje Maria. – W tej intencji szłam w zeszłym roku z pieszą pielgrzymką do Częstochowy. Teraz tym bardziej chcę pojechać. Wiem też, że wśród naszych kolegów z klas maturalnych są osoby, które nie chodzą na religię, ale są wierzące, praktykujące. Nie chodzą z różnych względów. Mam jednak nadzieję, że z nami do Częstochowy pojadą.

W programie pielgrzymki maturzystów bielsko-żywieckich: o 10.00 – zawiązanie wspólnoty i konferencja ks. Wojciecha Węgrzyniaka; o 12.00 – Msza św. z bp. Romanem Pindlem i o 14.30 – Droga Światła. Chęć wyjazdu można zgłaszać u swoich katechetów.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.