Pieczołowicie pielęgnują wśród mieszkańców beskidzkich miejscowości tradycje przodków, związane ze świętowaniem Bożego Narodzenia. Od ponad 50 lat zawsze w styczniu, już po zakończeniu rzeczywistego kolędowania, spotykają się podczas Żywieckich Godów. Wśród kilkudziesięciu grup kolędniczych i obrzędowych nie brakuje dziecięcych winszowników i pięknych archaicznych tekstów. Wszystko po to, by betlejemska radość dotarła do ludzkich serc.
Wędrują z kolędą, jak przed wiekami.
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Będą więc mali pastuszkowie, połaźnicy, winszownicy od św. Szczepana pukający do domów, by złożyć życzenia. Pojawią się dorośli kolędnicy z gwiazdą czy szopką, Trzej Królowie. Będą całe gromady dziadów – noworocznych przebierańców w maskach, a w ich składzie obowiązkowe roztańczone konie, niedźwiedź, żołnierz, szlachcic, panna młoda, Cygan, Żyd, diabły, śmierć. Z Żywca-Zabłocia dotrą jukace w charakterystycznych futrzanych maskach zakończonych spiczastymi czapami, przy dźwiękach przyczepionych do ubrania dzwonków trzaskający z bata i składający noworoczne życzenia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.