Ania Olma posłana na misje do Hondurasu: Pana Boga ujęły moje słabości

Urszula Rogólska

|

GOSC.PL

publikacja 23.10.2020 00:16

- Jadę na misje, bo jestem słabiakiem i grzesznikiem. Nie w nagrodę za dobre sprawowanie czy ze względu na realizowanie dobrych dzieł; nie dlatego, że Bóg złożył we mnie jakieś zdolności, ale tylko dlatego, że Pana Boga ujęły moje słabości, które chce wykorzystać - mówi Ania Olma, która została posłana do Hondurasu podczas uroczystej Mszy św. w Cygańskim Lesie.

- Jadę na misje, bo jestem słabiakiem i grzesznikiem - mówi Ania Olma. - Jadę na misje, bo jestem słabiakiem i grzesznikiem - mówi Ania Olma.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Już we wtorek 27 października 23-letnia Ania Olma z duszpasterstwa młodzieży salwatoriańskiej "Bagno" leci na misje do Hondurasu w ramach wolontariatu katolickich Domów Serca.

W środę 21 października - w tegorocznym Tygodniu Misyjnym - podczas uroczystej Mszy św., sprawowanej w salwatoriańskim kościele Najświętszej Maryi Panny Królowej Świata w bielskim Cygańskim Lesie, Ania została posłana na misje przez ks. Clementa Imberta - prezesa polskiej fundacji Domów Serca. Na drogę dostała różaniec, który będzie jej towarzyszył przez najbliższe 1,5 roku w stolicy Hondurasu, Tegucigalpie.

Przy ołtarzu wraz z proboszczem ks. Wiesławem Ogórkiem SDS, ks. Clementem Imbertem, br. Mateuszem Włosińskim OFMCap., który wygłosił posłaniową homilię dla Ani i wszystkich obecnych, stanęło kilkunastu duszpasterzy, którzy - jak podkreślała sama Ania - towarzyszyli jej na drodze przygotowań do wyjazdu na misje przez minione lata i miesiące.

Nie zabrakło rodziców i sióstr Ani, jej przyjaciół z "Bagna", a także wolontariuszy Domów Serca - byli m.in.: Asia Błasiak, która wyrusza na misje do Salwadoru, Przemek Puzio - jego celem będzie Chile, i Monika Stąporek, rozpoczynająca niebawem posługę w Peru.

Ania przed ołtarzem przyjmuje specjalne błogosławieństwo na drogę.   Ania przed ołtarzem przyjmuje specjalne błogosławieństwo na drogę.
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Przeżywamy Tydzień Misyjny, w którym uświadamiamy sobie, że misjonarze w sposób szczególny podejmują Chrystusowe posłannictwo: idą na cały świat, aby głosić, że Chrystus umarł za każdego człowieka i pragnie każdego uczynić szczęśliwym, pragnie każdego zbawić - mówił ks. Wiesław Ogórek na początku liturgii. - Misjonarze to nie tylko kapłani, bracia zakonni, ale także osoby świeckie - dodał, wskazując na Anię i wolontariuszy.

W homilii br. Mateusz Włosiński odwołał się do liturgii słowa, zwłaszcza Listu Świętego Pawła Apostoła do Efezjan (Ef 3, 2-12), pokazując, że jest ono przygotowane dla każdego z nas, a specjalnie dla Ani na najbliższy czas.

- To piękne, że Bóg obiecuje, że jeśli odpowiadasz na Jego słowo, aby iść i głosić, to - jak zaznacza św. Paweł - ci poganie, do których pójdziesz, już są współdziedzicami Ciała Jezusa Chrystusa, współczłonkami Jego Ciała. Bóg już w planie ich życia przewidział twoją obecność - obecność tego, kto głosi Ewangelię! - mówił br. Mateusz. - Bóg już przygotował tych, których spotkasz. Ilu ich będzie, kim będą, kogo spotkasz? Nie wiem. Może to będzie jedna osoba, może tysiące, tak że będziesz iść i chrzcić na prawo i lewo. Ale może to być ta jedna osoba, którą Pan Bóg ci przygotował, żebyś przemówiła do niej językiem Jezusa Chrystusa, językiem miłości. Miej świadomość, że ona już tam jest, że do niej jedziesz, że Bóg cię do niej posyła.

Duszpasterze, którzy modlili się w intencji Ani Olmy w Cygańskim Lesie.   Duszpasterze, którzy modlili się w intencji Ani Olmy w Cygańskim Lesie.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Br. Mateusz przywołując kolejne fragmenty z Listu Świętego Pawła, m.in. zdanie: "Mnie, zgoła najmniejszemu ze wszystkich świętych, została dana ta łaska: ogłosić poganom jako Dobrą Nowinę", mówił, uśmiechając się do Ani, żeby "nie miała zbyt wielkiego mniemania o sobie": - Bóg ukazuje nam tą prawdę, że On rzeczywiście powołuje tych, którzy są słabi i krusi, aby Jego siła, Jego działanie, Jego moc, mogły się objawiać przez tych ludzi - podkreślił br. Mateusz, dodając: - Nie wiem, co Pana Boga ujęło w twoich słabościach i twoich grzechach, ale właśnie ze względu na nie jesteś powołana, aby w nich objawiała się moc Chrystusa.

Ania usłyszała jeszcze: - Nie dlatego cię Pan Bóg posyła, że jesteś jak człowiek orkiestra, tylko ze względu na twoją relacje z Jezusem Chrystusem i to wszystko, co ciebie do tej relacji prowadzi. A co nas najczęściej prowadzi do relacji z Jezusem? To, co nas rzuca na kolana i zmusza do tego, abyśmy wznosili swoje ręce w błaganiu; w cierpieniu i łzach wołali o Jego interwencję w naszym życiu. To jest tym skarbem, który został nam powierzony na ten czas, kiedy mamy głosić słowo - nasze słabości, grzechy i upadki. W tych miejscach Bóg szczególnie chce działać - zauważył kapucyn, zachęcając Anię, by padała na kolana szczególnie wtedy, kiedy konfrontacja rzeczywistości o misji będzie inna od obecnych wyobrażeń o niej: - Wróć wtedy do tego słowa, które ci daje Pan Bóg. Posyła cię, nie ze względu na to, co może niektórzy widzą w tobie jako twoją wartość, ale ze względu na to, co On widzi jako twoją wartość. Nie bój się upadać przed Nim w bezradności.

Ania Olma rusza do Hondurasu 27 października 2020 r.   Ania Olma rusza do Hondurasu 27 października 2020 r.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Br. Włosiński przypomniał również, iż dzień w Domach Serca wyznacza rytm modlitwy, także wspólnotowej - to źródło, z którego wypływa ewangelizacja: modlitwa osobista, relacja z Jezusem. Zaprosił do dziękowania Panu Bogu szczególnie za najbliższych Ani, zwłaszcza jej rodziców, którzy przez chrzest dali jej życie duchowe.

Po Mszy św. o misji, w której będzie posługiwać Ania, opowiedziała Klaudia Zając, wolontariuszka, która była tam przed nią. Podkreślała, że na misję z Domami Serca nie wyjeżdża się, by zbawić cały świat, cały Honduras. Wolontariusze są posłani do konkretnych dzielnic, do rodzin, dzieci, starszych, chorych i osadzonych w więzieniu, by przynieść im miłość, okazać zainteresowanie, pokazać ich wartość w oczach Pana Boga.

Ania zaś dziękując wszystkim za modlitwę - szczególnie księżom - poprosiła o kontynuowanie jej. Każdemu podarowała konkretne narzędzie - dziesiątkę różańca w kolorach misyjnych.

Przemek, Ania, Asia i Monika - wolontariusze, którzy lecą na misje do Domów Serca.   Przemek, Ania, Asia i Monika - wolontariusze, którzy lecą na misje do Domów Serca.
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Co Msza posłania znaczy dla misjonarza? Osobiście to był jeden z najważniejszych momentów mojego życia - podkreśla Ania. - Co Pan Bóg mi powiedział tego dnia? "No widzisz...? Tak cię właśnie kocham. Oni wszyscy to Ja... ja kocham przez nich... to Ja Jestem". Każdy moment był bardzo ważny, słowo każdej pieśni było moją osobistą, żywą rozmową.

Ania mówi, że mocno dotykało ją słowo Boże z liturgii dnia, zwłaszcza to: - "Mnie, zgoła najmniejszemu ze wszystkich, została dana ta łaska: ogłosić poganom Dobrą Nowinę" (Ef 3,8) - jadę na misje, bo jestem słabiakiem i grzesznikiem. Nie w nagrodę za dobre sprawowanie czy ze względu na realizowanie dobrych dzieł, nie dlatego, że Bóg złożył we mnie jakieś zdolności, ale tylko dlatego, że Pana Boga ujęły moje słabości, które chce wykorzystać. Posyła dlatego, że chce mnie nawrócić. Potrzebuję zobaczyć, jak bardzo nie potrafię kochać, jak tylko On to może robić we mnie.

O misyjnej drodze Ani pisaliśmy m.in. TUTAJ. Wszelkie informacje znajdziecie także na jej misyjnym profilu facebookowym Wiarygodna misja.