Kotwica na drugim brzegu

Urszula Rogólska

|

Gość Bielsko-Żywiecki 14/2018

publikacja 05.04.2018 00:00

To są najważniejsze słowa w moim życiu: „Jezu, ufam Tobie”. Daj szansę Jezusowi zagościć w twoim sercu. Wiem, co mówię, bo 20 lat temu też byłem na ulicy – mówił Andrzej Sitarz uczestnikom rekolekcji „Krzyż nadziei wbrew nadziei”.

Krzyż nadziei w Kuchni św. Brata Alberta w Bielsku-Białej. Krzyż nadziei w Kuchni św. Brata Alberta w Bielsku-Białej.
Urszula Rogólska

To popołudnie w kuchni św. Brata Alberta w Bielsku-Białej było inne niż zwykle. Przy jednej ze ścian stanął prosty, drewniany krzyż i baner z hasłem: „Krzyż nadziei wbrew nadziei”. Drzwi się nie zamykały. Szybko zabrakło wolnych krzeseł. Jedni robili miejsce drugim, inni zniecierpliwieni nie potrafili opanować złości. Nie minęło pół godziny. U nich pierwszych pojawiły się łzy…

Krzyż nadziei

W jeden z jesiennych wieczorów Andrzej Sitarz ze Wspólnoty Przymierza „Miasto na Górze” w Bielsku-Białej, zaangażowany w pomoc dzieciom podopiecznych Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta, obejrzał film: „Czy naprawdę wierzysz?” – W centrum tego filmu był krzyż. I on mnie zmotywował do przygotowania rekolekcji dla tych, którzy się czują samotni, pominięci, bezdomni, uzależnieni, odrzuceni, poszukujący. Nim do tego doszło, rozmawialiśmy z Bogdanem Krzakiem, który pracuje w Katolickim Ośrodku Wychowania i Terapii Młodzieży „Nadzieja”. Pomyślałem, żeby w Wielkim Poście taki wyjątkowy krzyż poszedł tam właśnie. Wkrótce potem spotkałem się z ks. Robertem Kasprowskim, dyrektorem Caritas i rozmawialiśmy o rekolekcjach dla ludzi ubogich „od Brata Alberta” a także z ks. Sebastianem Ruckim, duszpasterzem wspólnoty Miłość i Łaska Chrystusa. Doszliśmy do wniosku, że dobrze by było, żeby ten krzyż wędrował do takich miejsc, gdzie ludzie mogli już stracić nadzieję…

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.