Jak Karol Ferdynand Sabath (1902–1942), z pochodzenia Austriak, ocalił skarb „Dziedzictwa bł. Jana Sarkandra” – miłość do Polski? Wspaniale pokazuje to wydany niedawno jego „Portret listami pisany”.
Zachowane w rodzinnym archiwum zdjęcie Ewy i Karola Sabathów.
Ukazał się pod redakcją Wojciecha Grajewskiego nakładem Towarzystwa Miłośników Brennej i Górek „Jodła”. Jest cennym dokumentem na temat ostatniego redaktora „Gwiazdki Cieszyńskiej”, jego pięknej miłości, ale też życia w Brennej i na Śląsku Cieszyńskim przed niespełna wiekiem. Tom został wydany w 75. rocznicę jego śmierci w obozie koncentracyjnym Mauthausen-Gusen, gdzie Sabath za swoją polskość zapłacił najwyższą cenę. – To był niezwykły człowiek. Ten genialny samouk, który uczęszczał do zwykłej jednoklasowej szkoły powszechnej w Brennej, sam opanował kilka języków i zdobył obszerną wiedzę humanistyczną. Cieszyńscy profesorowie zgłaszali się do niego jako uznanego erudyty, gdy mieli naukowe wątpliwości – podkreślał Grajewski.
Bogu i ojczyźnie
Urodzony w Gutach na Zaolziu, dzieciństwo spędził w Brennej, gdzie jego ojciec znalazł pracę jako gajowy. Czytanie i język polski mały Karol doskonalił dzięki „Gwiazdce Cieszyńskiej”, potwierdzając słuszność działania „Dziedzictwa...”, które poprzez polską gazetę i książki pracowało nad budzeniem polskiego ducha. Jako dorastający młodzieniec był aktywnym działaczem Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej w Brennej. Jednym z jego osiągnięć stał się zbudowany przez KSMM w ubogiej wówczas wiosce z własnych środków mieszkańców Dom Katolicko-Ludowy.
Dostępne jest 31% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.