Ten wigilijny stół ma już swoją prawie 30-letnią tradycję. Jego pomysłodawcą był Tadeusz Cozac, założyciel i pierwszy prezes bielskiego koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta, który skutecznie zaszczepił ideę troski o każdego potrzebującego.
▼ – Chleba dla nikogo nie może zabraknąć – mówią gospodarze bielskiej Kuchni św. Brata Alberta.
Alina Świeży-Sobel
Bielskiego Brata Alberta zdążyli poznać chyba wszyscy. Wytrwały jałmużnik niestrudzenie pukał do drzwi i serc, wraz ze współpracownikami kwestował pod dziesiątkami kościołów, choć ledwo mógł poruszać się o kulach. – Trudno mu było odmówić – wspominają ci, których prosił o datki. I nigdy nie zrażał się odmową, tylko prosił po raz kolejny. Bo nie dla siebie prosił...
I tak najpierw powstała Kuchnia św. Brata Alberta dla głodnych, potem magazyn z odzieżą, łaźnia, świetlica, noclegownia. Codzienne posiłki dla kilkuset osób można już liczyć w milionach. Dwa razy w roku: na Dzień Dziecka i we wspomnienie św. Mikołaja do prawie tysiąca dzieci docierają paczki ze słodyczami.
Po śmierci prezesa Cozaca od dwóch lat to dzieło miłosierdzia kontynuują dawni współpracownicy, z prezesem Piotrem Ryszką na czele.
Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.