Myślała, że jej małżeństwo jest przegrane

Urszula Rogólska

publikacja 24.10.2017 10:13

Mąż odszedł od Iwony w lutym 2012 r. Pomyślała wtedy, że już nie chce żyć. Pół roku później usłyszała: "Będziesz pomagać takim kobietom jak ty". Pięć lat temu, od Iwony zaczęła się historia rychwałdzkiego ogniska Wspólnoty Trudnych Małżeństw "Sychar".

Jubileuszowe spotkanie rychwałdzkich "Sycharków" Jubileuszowe spotkanie rychwałdzkich "Sycharków"
Urszula Rogólska /Foto Gość

W ciągu minionych pięciu lat, dokładnie od 27 października 2012 roku, w rychwałdzkim ognisku "Sycharu" wsparcie znalazło kilkaset osób - żony i mężowie w kryzysie, w separacji, po rozwodzie. Wielu postanowiło zostać we wspólnocie - tutaj budują się na nowo. Mimo dramatycznych zmian w życiu, nie zdejmują obrączki. Trwają wiernie i wytrwale przy złożonej kiedyś przy ołtarzu ukochanej kobiecie czy mężczyźnie przysiędze małżeńskiej. Bo jak sami mówią: w przysiędze nie ma słów: "ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, dopóki mnie będziesz kochać". Kiedy ślubuję, nie stawiam żadnych warunków.

W sobotę 21 października, rychwałdzkie ognisko obchodziło piątą rocznicę swoich spotkań. Mały jubileusz rozpoczęła Msza św. w bazylice św. Mikołaja, sprawowana pod przewodnictwem ks. Pawła Dubowika, krajowego duszpasterza wspólnot "Sycharu", ks. Wacława Kozickiego, emerytowanego proboszcza z Gilowic i o. Stefana Tuszyńskiego OFMConv. - duszpasterza ogniska. Obecni byli także dziekan żywiecki ks. prałat Stanisław Kozieł i o. Bogdan Kocańda OFMConv. kustosz rychwałdzkiego sanktuarium.

Iwona Sobel - liderka "Sycharu" w Rychwałdzie   Iwona Sobel - liderka "Sycharu" w Rychwałdzie
Urszula Rogólska /Foto Gość

Historia rychwałdzkiego ogniska zaczęła się od Iwony Sobel, liderki wspólnoty. Dzieliła się nią na jubileuszowym spotkaniu:- W lutym 2012 roku odszedł ode mnie mój mąż. Moje małżeństwo się rozpadło. To był taki czas, kiedy mi się wydawało, że jestem zupełnie sama ze wszystkim… Wszystko się skończyło: plany, marzenia, cele. Wszystko - łącznie z życiem. Bo po co żyć kiedy nie ma dla kogo i nie ma po co...? To był moment mojego dna, kresu moich możliwości - bez nadziei, bez wiary…

Jak mówiła Iwona, po tygodniu zaczął się dla niej czas przemiany. - Bardzo mocno doświadczałam miłości i obecności Boga żywego. Ale też Pan Bóg stawiał na mojej drodze ludzi - podkreślała.

Po kilku tygodniach trafiła na rekolekcje "Sycharu", które w Rychwałdzie przeżywała jedna ze wspólnot. - To były pierwsze rekolekcje w moim życiu poza takimi przeżywanymi w parafii. Byłam  w szoku. Spotkałam ludzi, mających takie problemy jak ja lub podobne, którzy… uśmiechali się i żyli! Znaczy się - da się. Miałam w głowie wtedy jedno: nie chcę sobie zmieniać męża. Tylko nie wiedziałam jak to zrobić, żeby w tym wytrwać. To było moje pierwsze zetknięcie ze wspólnotą. Potem były inne rekolekcje: z Krucjatą Wyzwolenia Człowieka, potem kurs Alpha, wakacje z "Sycharem” w Ochotnicy Górnej. Tam poznałam wiele osób, które dały mi dużo nadziei, wsparcia, pomocy. I tak sobie pomyślałam, że dobrze mi z tymi ludźmi i co to będzie, kiedy skończą się wakacje…

Po wakacjach Iwona bardzo chciała, żeby ognisko "Sycharu" powstało bliżej jej domu - do najbliższego w Żorach miała kawałek drogi. Mocno dopingowali ją ojciec Donat z Rychwałdu i Andrzej Szczepaniak, krajowy lider "Sycharu" i jego założyciel. Chciała wspólnoty i modliła się o kogoś, kto mógłby zostać jej liderem. Aż trafiła na wakacyjną modlitwę uwielbiena, prowadzoną pod namiotem przy rychwałdzkim sanktuarium. - Podczas modlitwy jedna z osób prowadzących wypowiedziała słowo poznania: "Jest tu kobieta, która myśli, że jej małżeństwo jest przegrane. A Pan ci mówi, że będziesz pomagała innym kobietom". Wiedziałam, że to jest do mnie, czułam wszystkimi zmysłami. Siadłam na ławeczce, poobcierałam się z łez i powiedziałam: "Ok Panie Boże. Skoro tak chcesz, to ja się zgadzam. Ale wyposaż mnie, bo ja nie wiem jak to zrobić".

Urodzinowy tor rychwałdzkiej wspólnoty   Urodzinowy tor rychwałdzkiej wspólnoty
Urszula Rogólska /Foto Gość

Trzy miesiące później powstało rychwałdzkie ognisko. Dziś wspólnota spotyka się dwa razy w miesiącu. W pierwsze wtorki miesiąca - na Mszy św. o godz. 17.00 (od listopada do marca) albo o godz. 18.00 (od kwietnia do października), a po Eucharystii - w sali oraz w trzecie wtorki miesiąca - na Adoracji Najświętszego Sakramentu w kaplicy Franciszkańskiego Domu Formacyjno-Edukacyjnego godz. 18.00 (w okresie jesienno-zimowym) lub 19.00 (w okresie wiosenno-letnim). - Próbujemy budować dobre i zdrowe relacje - bo to nam najtrudniej wychodziło. Wspieramy tych, którzy zostają na dłuższy czas, jak i tych, którzy są nowi - dodaje Iwona.

Wspólnota organizuje specjalne rekolekcje dla małżonków w kryzysie, a także Niedziele Sycharowskie w parafiach, dając świadectwo miłości i wierności małżeńskiej. Spotykają się z narzeczonymi, uczestnikami kursu Alpha, Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, członkami Domowego Kościoła. Uczestniczyli w Niedzielach Ewangelizacyjnych w Żywcu, są stałymi gośćmi Marszów dla Życia i Rodziny w Cieszynie. W czasie wakacji spotykają się ze swoimi dziećmi i najbliższymi przy ognisku, razem pamiętają o swoich współmałżonkach w dniu rocznic ślubu.

Podczas jubileuszu 50-lecia koronacji ikony Matki Bożej Rychwałdzkiej, podarowali sanktuarium dwie złączone ze sobą złote obrączki, jako symbol nierozerwalności małżeństwa. Otrzymali także kopię obrazu - każdy może ją zabrać do domu na pewien czas. W swoim gronie stworzyli różę różańcową - modlą się codziennie za swoich współmałżonków.

Każdy kto przeżywa jakiekolwiek trudności w małżeństwie, może dołączyć do wspólnoty. - "Jedni drugich brzemiona noście" - te słowa są nam szczególni bliskie - mówi Iwona. - Ufam, że ta wspólnota będzie się rozwijając zgodnie z planem Bożym. I ufam, ze nie zabraknie osób, które będą chciały podjąć za nią współodpowiedzialność…

Od lewej ks. Wacław Kozicki, ks. Paweł Dubowik i o. Stefan Tuszyński w rychwałdzkim sanktuarium   Od lewej ks. Wacław Kozicki, ks. Paweł Dubowik i o. Stefan Tuszyński w rychwałdzkim sanktuarium
Urszula Rogólska /Foto Gość

W sobotę 21 października wspólnotę witał w rychwałdzkim sanktuarium Matki Bożej o. Bogdan Kocanda: - Cieszę się, że to, co się zdarzyło pięć lat temu, stało się przestrzenią łaski w której mogliście się odnaleźć. Patrzę na was, na tych, którzy walczą o świętość w powołaniu do życia małżeńskiego, chociaż przychodzą momenty trudne… Patronem tej świątyni jest św. Mikołaj, wyobrażany czasem z trzema złotymi kulami w ręku, które miał dać ubogiemu ojcu jako posag dla jego córek, żeby nie musiały sprzedawać swoje ciała na ulicy i mogły wyjść za mąż. Św. Mikołaj jest świętym, który pomaga. Ale nie grzecznym dzieciom. Pomaga tym, których życie jest trudne, bardzo trudne. Niech on w tej świątyni wam dopomaga w waszej walce o świętość. A łzy, które mogą się pojawiać, niech otrze najlepsza z Matek. Ona wie najlepiej co znaczy cierpieć…

W homilii, nawiązując do historii Abrahama, ks. Paweł Dubowik mówił małżonkom: - Pan Bóg pamięta o swoim przymierzu, a co z nami? Abraham uwierzył nadziei wbrew nadziei… Uwierzyć wbrew nadziei, uwierzyć Bogu - choć może czasem po ludzku co innego rozum podpowiada, może czasem serce, może i nawet najbliżsi. To jest ważne, żebyśmy tak patrzyli na swoje małżeństwa.

I jak dodał ks. Dubowik: - Jeśli uwierzymy Bogu, sakrament małżeństwa i korzystanie z jego łask, nie będzie tylko suchą teorią, nie pogubimy się. Bo Bóg ma swój plan wobec tych, którzy zdecydowali się przyjąć sakrament małżeństwa. Obojętne co się teraz dzieje, na jakim etapie życia jesteście, chcecie pozostać wierni - z wiarą, że z tego trudnego doświadczenia Bóg może wyprowadzić dobro. Ważne jest to, żeby umieć wbrew współczesnemu światu, w którym wartość słowa zaginęła, przyznawać się do wierności Bogu, sobie, wierności swojemu współmałżonkowi. Powiedzieć: "Trwam przy swoim współmałżonku, mimo że on przy mnie nie trwa" - ze względu na miłość, która mnie Bóg obdarzył, ja chcę tą miłością obdarowywać.

Jak podsumował gość rychwałdzkich "Sycharków": - Na otwarciu ognisk mówię: cieszę się, że jesteście, że jest wspólnota, że są ogniska, ale smucę się, że muszą być. Mam jednak w sobie wiarę, że każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania. Czy będzie uratowane? Będzie - gdy staniecie przed Panem Bogiem. Może po ludzku czasem tu na ziemi, nic nie da się zrobić, ale głęboko wierzę, że kiedy staniemy przed Bogiem, ta ofiara, która składacie ten trud, cierpienie, zmaganie, rozwój, znajdzie odpowiedź.

Msza św. w bazylice św. Mikołaja rozpoczela spotkanie   Msza św. w bazylice św. Mikołaja rozpoczela spotkanie
Urszula Rogólska /Foto Gość

W czasie procesji z darami, wraz z winem i chlebem., członkowie wspólnoty przynieśli swoje ślubne zdjęcia.

Po Mszy św. wszyscy - członkowie "Sycharu" z Rychwałdu, ich goście z innych ognisk, a także innych wspólnot spotykających się we wspólnotach Fraternii Franciszkańskiej, przeszli do sali św. Maksymiliana, gdzie dokładnie 5 lat wcześniej odbyło się pierwsze spotkanie wspólnoty-jubilatki.

Do słów wypowiedzianych w czasie homilii, ks. Paweł Dubowik dodał: - W tej chwili wasze podstawowe wspólnoty małżeńskie i rodzinne, przeżywają czas choroby, czas różnych doświadczeń, zmagań, więc wchodzicie w tę wspólnotę, która towarzyszy małżonkom szukającym najpierw pomocy nie u psychologa, terapeutów, prawników, ale w Jezusie Chrystusie - lekarzu dusz i ciał. Jego stawiacie w centrum swojego życia. W drugiej kolejności pomagają wam inne narzędzia - psychologowie, terapeuci, program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia", rekolekcje

O. Stefan Tuszyński, który od roku jest opiekunem wspólnoty, mówił zdecydowanie: - Od roku ubogacam się waszym świadectwem wiary - i przypomniał słowa św. Pawła z Listu do Filipian, pisane z więzienia, w obliczu wyroku śmierci: - Paweł pisze: "Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam, radujcie się!". A radość polega na tym, że jesteśmy odkupieni, zbawieni przez Boga. Bóg poświęcił swojego Syna, abyśmy mogli mieć życie. Jeśli tak patrzę na swoje życie, zaczynam rozumieć słowa św. Pawła…

Spotkanie stało się okazją do poruszających świadectw - także takich o powrocie do sakramentalnego współmałżonka po 40 latach od rozstania…

O rychwałdzkim "Sycharze" przeczytacie także TUTAJ i TUTAJ