Brzmi znajomo

Czechowice zbudują bibliotekę. Inwestycja budzi wątpliwości. Czy słusznie?

Brzmi znajomo

Sprawa jest wstydliwa. Sąsiednie, wiejskie gminy, od niepamiętnych czasów mają swoje książnice, które są nie tylko kuźnicami wiedzy, ale i sercem tradycji oraz rodzimej kultury. Bardzo często są to budynki, które już z zewnątrz nie tylko zachęcają do wejścia, ale są też świadectwem troski mieszkańców i włodarzy.

Tymczasem w Czechowicach-Dziedzicach, mieście, które ma ponad 35 tys. mieszkańców, starania o bibliotekę trwają od wielu lat. To znaczy: biblioteka miejska istnieje, ale mieści się w kilku niewielkich oddziałach, w przypadkowych i nie zawsze odpowiednio przystosowanych miejscach, ciasnych klitkach, w których czytelnie mieszczą ledwie kilka półek i stolików czytelniczych.

I oto marzenia zaczynają się spełniać. Władze miasta podjęły nareszcie decyzję o wzniesieniu budynku bibliotecznego z prawdziwego zdarzenia. Ma to kosztować 9 mln zł. Są duże szanse na dofinansowanie z ogólnopolskich programów dotyczących bibliotek.

Tymczasem jeden z członków rady miejskiej podczas sesji, w czasie której podjęto stosowną uchwałę, zgłosił publicznie wątpliwość, czy Czechowicom potrzebna jest biblioteka kosztująca 9 milionów i czy nie lepie byłoby przeznaczyć te pieniądze na inne cele, skoro czytelnictwo spada, a zawód bibliotekarza jest w zaniku.

- 65 proc. obywateli nie czyta książek - argumentował rajca, którego nazwiska przez litość nie wspomnę, bo wieść takiej retoryce wcisnęła mnie w fotel. Najpierw dlatego, że tego rodzaju wystąpienia brzmią znajomo. W Ewangelii czytamy o namaszczeniu Jezusa drogocennym olejkiem, podczas którego jeden z uczniów - którego imienia również przez litość nie wspomnę - pyta, czy nie lepiej byłoby ów olejek sprzedać, a pieniądze rozdać ubogim.

Po wtóre logika tego rodzaju argumentacji jest wielce dyskusyjna. Bowiem spadek czytelnictwa chyba raczej powinien mobilizować do intensyfikacji działań bibliotecznych niż ich ograniczenia. Podobnie myśląc, można apelować: nie budujmy dróg, bo ludzie giną w wypadkach. Ale czy to ma sens?

Nie wiem, skąd pan radny ma informacje o zaniku zawodu bibliotekarza. Wiem natomiast, jaka jest różnica między biedakami a ludźmi sukcesu. Biedacy mają wielkie telewizory, a ludzie sukcesu - duże biblioteki. Nie ja to wymyśliłem, ale coś w tym jest. Życzę Czechowicom zasobności i sukcesów.