Wielkanocna radość... w żółtym kolorze

Alina Świeży-Sobel

publikacja 18.04.2017 00:05

Ks. Marian Frelich, proboszcz parafii NMP Królowej Polski w Czechowicach-Dziedzicach, dorosłym parafianom składał świąteczne życzenia, a z najmłodszymi chwile później głaskał maleńkie żółciutkie pisklę...

Ks. Marian Frelich z kurczątkiem w ręku dzielił się radosną nowiną Ks. Marian Frelich z kurczątkiem w ręku dzielił się radosną nowiną
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Jak się okazało, nie było to samotne pisklę. Szóstka puszystych żółtych kurczaczków zagościła w wielkanocny poranek w sąsiedztwie pustego Bożego grobu w kościele. Ulokowane w specjalnej skrzynce, zaopatrzonej w wodę i jedzenie, pisklęta miały być prostą pomocą w interpretacji tego tradycyjnego symbolu nowego życia, jakim były przynoszone w koszyczkach do poświęcenia pisanki. Dzieci odkrywały, jak bardzo delikatne jest życie...   Dzieci odkrywały, jak bardzo delikatne jest życie...
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Z każdą kolejną wielkanocną Mszą Świętą widać było, że miały też spory udział w wyzwoleniu radości, z jaką przeżywamy Święta Zmartwychwstania Pańskiego. Przyciągały do ołtarza całe tłumy małych dzieci wraz z rodzicami. Każdy chciał zajrzeć do skrzynki i zobaczyć z bliska pisklaki. I nikomu się nie spieszyło z wyjściem do domu. Był więc czas, żeby jeszcze raz zajrzeć, czy rzeczywiście grób Pański jest pusty...

- To świetny pomysł! Moje maluchy są zachwycone, a przy tej okazji mamy jako rodzice bardzo dobrą okazję, żeby spokojnie podejść do Bożego grobu i porozmawiać z nimi o tym, że Pan Jezus zmartwychwstał, że Go tu już nie ma, bo żyje i czeka na nas w niebie. A dzięki ślicznym żywym kurczakom dzieci nie mają wątpliwości, że to radosna dla nas nowina - mówi pani Katarzyna, mama Emilki i Kacperka, którzy też w Wielkanoc nie chcieli wychodzić z kościoła. W Wielkanocny Poniedziałek to dzieci zachęcały rodziców, żeby szybciej wybrać się z domu na Mszę Świętą...

- Ciekawi byliśmy, jak ludzie zareagują na tę niespodziankę w kościele, ale tego to się nikt nie spodziewał. Nie mieliśmy ani chwilę przerwy między mszami, bo wciąż było pełno dzieci. Ten widok to była wielka radość  - mówią z uśmiechem obaj panowie kościelni. Radość najmłodszych udzielała się dorosłym   Radość najmłodszych udzielała się dorosłym
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

- Pomysł wydawał mi się oczywisty i naturalny: sam z dzieciństwa pamiętałem, że ten wielkanocny czas łączył się z tymi pisklętami. Teraz żyjemy już inaczej i dzieci tego nie znają, więc chciałem im je pokazać, sprawić też radość. I bardzo się cieszę, że sporo osób dorosłych osób przy tej okazji przyznawało się, że patrząc na pusty Boży grób, otoczony tą gromadą rozradowanych dzieci, na nowo odkrywały, jak bardzo radosna jest ta tajemnica naszej wiary, że Pan zmartwychwstał - tłumaczy ks. Marian Frelich.

- Papież Franciszek, mówiąc o Kościele, proponował, by nie czekać na wiernych, tylko wychodzić do nich z orędziem Ewangelii. To wychodzenie może przybierać rozmaite formy. Z pewnością taka forma, jeśli tylko nie przeszkadza w liturgii, może skutecznie przyciągnąć do kościoła, na spotkanie z Chrystusem, rodziców z małymi dziećmi - uważa ks. dr hab. Damian Wąsek, wykładowca teologii fundamentalnej na Uniwersytecie Jana Pawła II w Krakowie.