Panowie wyszli z łodzi, panie... słuchały

Urszula Rogólska

publikacja 13.02.2017 08:35

Rose i Bill Moyer - małżeństwo z 38-letnim stażem, gościli w Bielsku-Białej na zaproszenie komorowickich Mężczyzn św. Józefa, a także Domowego Kościoła oraz Wspólnoty Dobrej Nowiny.

Bill i Rose Moyer w Bielsku-Białej Bill i Rose Moyer w Bielsku-Białej
Urszula Rogólska /Foto Gość

Rose i Bill Moyer - małżeństwo z 38-letnim stażem - są członkami założonej przez Billa szkoły liderów, SOS Leadership Institute w Austin. Nauczali efektywnego przywództwa w 36 krajach świata i 49 stanach USA. Przez kilkanaście lat pracowali także z młodzieżą w parafii św. Hieronima w Waco oraz jako doradcy w diecezjalnym biurze życia rodzinnego. Mają czworo dorosłych dzieci i siedmioro wnuków. Mieszkają w Waco w Teksasie.

Na zaproszenie wspólnoty Mężczyzn św. Józefa, odwiedzili kilka miast w Polsce, w tym także Bielsko-Białą, na zaproszenie komorowickich Mężczyzn św. Józefa, a także Domowego Kościoła oraz Wspólnoty Dobrej Nowiny, działającej przy parafii św. Pawła w Bielsku-Białej. To właśnie tutaj odbyło się spotkanie gości ze Stanów.

We wszystkich miejscach, które odwiedzili, głosili oddzielne konferencje - Bill dla mężczyzn, Rose - dla kobiet. W Bielsku Bill wygłosił prelekcję "Wychodząc z łodzi", a Rose: "Usłysz siebie i Boga". Oboje najpierw dzieli się świadectwem swojego życia.

Rose, której dziadkowie byli polskimi imigrantami (po raz pierwszy udało się jej odwiedzić ich rodzinne strony na Lubelszczyźnie), ma silnie ugruntowane korzenie katolickie. Babcia i mama zawsze były dla niej wzorem kobiet modlitwy. Bill zgodził się na ślub w Kościele katolickim nie miał nic przeciwko wychowywaniu dzieci zgodnie z jego zasadami, ale sam budynek kościoła omijał z daleka. Tworzyli zgodne, udane małżeństwo, ale kiedy co niedzielę Rose prowadziła dzieci do kościoła, Bill odsypiał cały tydzień. Aż po dziesięciu latach trafił na cotygodniowe katechezy. Ten cykl odmienił jego życie. Od tej pory to on stał się duchową głową rodziny.

Rose i Bill opowiadali, że kiedy zapytali swoje dorosłe dzieci, kto nauczył ich modlitwy, najstarsze dziecko mówiło: mama. Młodsze wahały się: "trochę mama, trochę tata". Najmłodszy syn mówi już zdecydowanie: tata.

- Kiedy zawierałeś sakrament małżeństwa, wziąłeś odpowiedzialność, że będziesz tę kobietę prowadził do Jezusa. Tak, ty ją. Do tego w tym momencie zostałeś powołany - mówił mężczyznom Bill. Na przykładzie św. Piotra i historii na Jeziorze Galilejskim, kiedy to Jezus zachęcił go, żeby wyszedł z łodzi i przyszedł do Niego po wodzie, wyjaśniał mężczyznom, że tylko wtedy, kiedy mężczyzna będzie patrzył na cel - na Jezusa, kiedy nie będą go rozpraszały żadne burze i niebezpieczeństwa, będzie bezpiecznie prowadził po każdej wodzie tych, z których jest odpowiedzialny.

Rose dzieliła się z kobietami swoimi sposobami na rozmowę z Panem Bogiem. Mówiła o wiernej modlitwie mamy i babci - zawsze, nawet w czasie ciężkiej choroby. Kiedy pojawiły się w ich życiu dzieci, runął świat dotychczasowego schematu modlitwy. Ale zaczął się nowy - modlitwy dziękowania i uwielbiania Pana w każdej czynności, które jako zona i matka wykonuje - podczas karmienia dzieci, prania, robienia zakupów.