Skauci Europy u pallotynów

Urszula Rogólska

publikacja 26.10.2016 14:35

W Bielsku-Białej powstaje pierwsza drużyna Skautów Europy - czyli Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego "Zawisza".

Rybniccy skauci pomagają stworzyć pierwsze drużyny w Bielsku-Białej Rybniccy skauci pomagają stworzyć pierwsze drużyny w Bielsku-Białej
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Parę lat temu przyjechaliśmy po raz pierwszy na obóz skautów pod Poznaniem - opowiadają Marzena i Szymon Zającowie. - Zobaczyliśmy gdzieś w lesie dużą polanę i… nic poza tym. Jako troskliwi rodzice pytamy odpowiedzialnego: gdzie ten obóz? A on ogarnął polanę wzrokiem i pokazał palcem: gdzieś tutaj. Na drugi dzień zobaczyliśmy prawdziwe harcerskie miasteczko, stworzone własnymi rękami przez chłopaków i dziewczyny: z żerdzi i sznurka do snopowiązałek. Nie było kucharek - o wszystko troszczyli się sami. Po trzech tygodniach, kiedy przyjechaliśmy po chłopców zobaczyliśmy tylko wydeptaną trawę. To jest tak jak mówił Robert Baden-Powell, założyciel skautingu: po obozie ma zostać nic i podziękowanie dla gospodarza terenu. Chłopcy wrócili trzech tygodniach z bagażem tak wspaniałych wspomnień, że już tęsknili za kolejnym razem.

Zającowie, razem ze swoimi dziećmi: nastolatkami, Gosią i Darkiem oraz grupą skautów z Rybnika, byli gośćmi rodziców i dzieci, zainteresowanych tworzeniem pierwszych drużyn Skautów Europy - czyli Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego "Zawisza" - w Bielsku-Białej. Gospodarzami spotkania była parafia św. Andrzeja Boboli i brat Mirosław Myszka, który wraz z Bartkiem Nikielem z Pisarzowic podjął się opieki nad powstającą drużyną.

- Nie wzrastaliśmy w harcerstwie, jeszcze parę lat temu nie mieliśmy większego pojęcia czym jest skauting w duchu wychowania katolickiego - opowiadają Zającowie. Jako pierwszy do skautingu trafił Darek Zając. - Zacząłem się interesować czym jest ten skauting, który tak pochłonął mojego syna - opowiada Szymon. - "Wertowałem" strony internetowe. Zrozumiałem, że jest to coś niezwykle wartościowego, co może pomóc naszej rodzinie stać się bliższymi sobie.

W czym mogę pomóc

Podczas jednego ze spotkań dla rodziców, zapytał w czym może pomóc… Jedno nieopatrzne słowo i już po was. Zapytałem: "W czym mogę pomóc?" i… w tym momencie jestem tu, gdzie jestem - śmieje się dziś.  Został przybocznym w gromadzie skautów, poznawał kolejne etapy rozwoju młodych w stowarzyszeniu. Dziś nosi mundur harcerski i jest zastępcą hufcowego do spraw bezpieczeństwa.

Do skautingu od razu trafiła też jego żona Marzena - bo nie było opiekunki dla dziewczynek z gromady "Wilczków". "Mamo ja wiedziałem, że do nas dołączysz" - miał powiedzieć Darek.

Przez rok Marzena prowadziła najmłodszą grupę. W zbiórkach bardzo często uczestniczyły też inne mamy i ojcowie. Wieść o skautach niosła się coraz dalej. - Pięć lat temu po raz pierwszy pielgrzymowaliśmy do sanktuarium Matki Bożej Uśmiechniętej w Pszowie z dwunastką skautów. W tym roku było nas… 350!

Marta i Antoni Dunatowie z Bystrej Krakowskiej słuchali opowieści skautów wraz ze swymi trzema córeczkami   Marta i Antoni Dunatowie z Bystrej Krakowskiej słuchali opowieści skautów wraz ze swymi trzema córeczkami
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Rozwijamy się tylko i wyłącznie dzięki rodzicom. Skauting to sprawa dla młodych, ale bez zaangażowania rodziców niewiele się uda - podkreślają Zającowie.

- Jesteśmy ruchem wychowawczym, posługującym się metodą harcerską, opartą na zasadach religii katolickiej i uczestniczącej w wielkiej wspomnicie skautingu europejskiego - tłumaczy Marzena. - Chcemy dać dzieciom i młodzieży środki do rozwoju w pięciu dziedzinach: zdrowia, zmysłu praktycznego, kształcenia charakteru, zmysłu służby i życia religijnego. Nasza metoda jest dostosowana do wieku dzieci i młodzieży, jest odpowiedzią na kolejne etapy rozwoju młodego człowieka.

Wilczki i wilki

Najmłodszą gałąź tworzą "Wilczki" - dzieci po Pierwszej Komunii Świętej, w wieku od 8,9 lat do 12. Ich patronem jest św. Franciszek. - Najmłodsze dzieci patrzą na świat przez pryzmat: "ja i inni".. Ja jestem najważniejszy. Inni są dla mnie ważni, ale są obok mnie, Przy pomocy "starych wilków", wilczki uczą się wychodzić ze swojego dziecięcego egoizmu, żeby zauważyć innych - wyjaśnia Marzena. Dzieci nie zwracają się do swoich opiekunów przez pani/pani czy ciociu/wujku, ale… imionami z "Księgi Dżungli". Szefem gromady jest Akela.

Dla nastolatków w wieku 12-17 lat, najważniejsze są przyjaźnie i relacje z rówieśnikami. I odpowiedzią na ten etap rozwoju są drużyny harcerek i harcerzy. Ostatnim - dla młodych powyżej 17 roku życia: wędrowcy i przewodniczki.

- Nie każdy musi przejść drogę harcerską. Myśmy jej nie przechodzili. Ale każdy może odnaleźć się w harcerstwie - podkreślają Zającowie. - Co ważne: drużynowymi młodych są młodzi. Rodzice mogą być szefami i swoim doświadczeniem ich wspierać. Dzieci same przychodzą, garną się do drużyn. Jednak bez zaangażowania rodziców nic się nie uda zrobić.

Jak zaznaczają: - Pracy dla rodziców w skautingu nie brakuje. Ale otrzymujemy znacznie więcej niż dajemy. Całą rodziną mamy wspólną pasję. Nasze dzieci chcą z nami jeździć na wakacje i mówią, że nigdy z tego nie zrezygnują. A po wakacjach z nami wyjeżdżają z kolegami i koleżankami.

Morze w Rybniku

Dzięki takiej współpracy pokoleń wszystko jest możliwe! - W Rybniku powstaje pierwsza drużyna żeglarska "w związku z dostępem miasta do morza" - śmieje się Szymon. - Dzięki budzącym się nowym pasjom dzieci, rozwijamy się i my, rodzice. Dzięki synowi ja, "stary koń", zacząłem się uczyć jeździć… konno! Razem pokonujemy nasze słabości i ograniczenia.

- Wzrastanie chrześcijańskie i nauka samodzielności, zaradności w wielu wymiarach życia - to jest dla mnie bardzo ważne - dodaje Darek Zając. -- Mamy obok siebie najmłodszych, rówieśników, starszych odpowiedzialnych za nas i naszych rodziców, bez których skauting nie ma sensu. Jestem dumny, że są z nami moi rodzice.

- Jeśli tylko ktoś z rodziców czuje poruszenie w sercu, taki pozytywny niepokój, że marzy o tym, by jego dziecko przeżyło wspaniała przygodę, a jednocześnie było blisko Pana Boga i innych ludzi, serdecznie zapraszamy do nas - zaznacza Marzena.

Wśród uczestników spotkania byli Marta i Antoni Dunatowie z Bystrej, razem ze swoimi córeczkami: Zosią, Marysią i Basią. -  Jakiś czas temu przeczytaliśmy w "Gościu" reportaż o obozie skautów. Ogromne wrażenie zrobiło na nas ich zawierzenie w czasie burzy. Marzyliśmy o takim środowisku dla naszych dzieci, gdzie w parze pójdzie wychowanie w Bogu i ku sprawności – mówią.

Wszelkich informacji o powstających drużynach udzielają Bartek Nikiel - tel. 530 800 684 i pallotyn, brat Mirosław Myszka - tel. 501 698 378.