Łowczy z "Bielska" działają od 70 lat

Alina Świeży-Sobel

publikacja 10.02.2016 10:21

To pierwsze koło łowieckie zarejestrowane w Bielsku po II wojnie światowej. Działa od stycznia 1946 r. i tworzy je grupa blisko związanych ze sobą ludzi, katolików i ewangelików. Łączy ich pasja: umiłowanie przyrody.

Świętowanie 70-lecia zaczęli od modlitwy w kaplicy w Jaworzu-Nałężu Świętowanie 70-lecia zaczęli od modlitwy w kaplicy w Jaworzu-Nałężu
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Dlatego świętowanie jubileuszu 70-lecia koła Polskiego Związku Łowieckiego "Bielsko" rozpoczęli od ekumenicznej modlitwy w kaplicy w Jaworzu-Nałężu.

Ich modlitwie przewodniczył ks. Adam Ciapka, diecezjalny kapelan myśliwych, a koncelebrował ks. kan. Stanisław Filapek, proboszcz jaworzański. Kazanie wygłosił ks. Dariusza Madzia, myśliwy z Kościoła ewangelicko-augsburskiego.

Gośćmi jubileuszu byli m.in. przedstawiciele okręgowych władz PZŁ w Bielsku-Białej, a dla najbardziej zaangażowanych członków koła przygotowano związkowe wyróżnienia i podziękowania.

- Do okręgu należą 73 koła z 6 powiatów: bielskiego, cieszyńskiego, oświęcimskiego, wadowickiego, suskiego i żywieckiego - mówi Michał Jordan, przewodniczący zarządu okręgowego PZŁ.

Jubilaci mają za sobą ciekawą przeszłość. Tworzyli koło 70 lat temu ludzie w większości z łowiectwem związani jeszcze przed wojną, m.in. dyrektorzy bialskiego szpitala: Drobniewicz i Żurek, kawalerzysta mjr Mikucki czy Stanisław Sanocki, świetny znawca karabinów maszynowych, w latach II wojny jedyny obcokrajowiec, któremu Anglicy powierzyli funkcję dyrektora fabryki zbrojeniowej.

Długoletnim prezesem koła był Jan Kuczyński ze Lwowa, wykładowca w bielskim Technikum Mechaniczno-Elektrycznym. Dziś pasję łowiecką dziedziczy jego syn, Wojciech. I stanowczo protestuje przeciwko stereotypowi łowiectwa jako działania przeciwko zwierzętom.

Modlitwie przewodniczył ks. Adam Ciapka, diecezjalny kapelan myśliwych (na zdjęciu z prawej)   Modlitwie przewodniczył ks. Adam Ciapka, diecezjalny kapelan myśliwych (na zdjęciu z prawej)
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- Dla nas liczy się troska o zachowanie przyrody w dobrym stanie. Dlatego musimy ją obserwować, znać liczebność zwierzyny, a przede wszystkim zapewnić jej przetrwanie w ciężkich warunkach. Trzeba zwierzynę dokarmiać, aby nie wyrządzała zbyt wielkich szkód w uprawach. Wypłacamy też za nie rolnikom odszkodowania. Czujemy wielki szacunek do przyrody i do tego staramy się zachęcać innych - tłumaczy Wojciech Kuczyński.

- To trudna pasja. I właściwie trudno wytłumaczyć postronnym, jak to pogodzić, że w sezonie polujemy, a przez cały rok opiekujemy się zwierzętami, nieraz z narażeniem zdrowia, kiedy na przykład wyciągamy te, które wpadły do betonowego kanału na naszym terenie - przyznaje Robert Dziurko, obecny prezes koła PZŁ "Bielsko". I jak dodaje, nie jest łatwo zostać myśliwym: trzeba odbyć staż kandydacki, sprostać wymaganiom i zdać państwowy egzamin.

- Przez te lata kolejni myśliwi wpisali się w bogatą historię budowania więzi z tą ziemią. Budują też żywą wspólnotę, są przyjaciółmi i nawet jeżeli nie zawsze są osobami religijnymi, to poszukują i często mamy okazję do dyskusji na temat Bożych spraw czy pytań egzystencjalnych: o życie, śmierć. Dla mnie jako myśliwego każda wyprawa do lasu to świetna okazja do wypoczynku na łonie przyrody i czas na rozmyślania, które w tym pięknym otoczeniu same kierują się ku Bogu - uważa ks. kapelan Ciapka.