Pątnicy z Cieszyna wyprosili cuda!

Alina Świeży-Sobel

publikacja 07.08.2015 19:39

W tegorocznej, idącej już po raz 24. pieszej Pielgrzymce Cieszyńskiej pod przewodnictwem ks. prał. Stefana Sputka wyruszyło do Pani Jasnogórskiej 260 pielgrzymów.

Cieszyńscy pątnicy wyruszyli z kościoła św. Jerzego Cieszyńscy pątnicy wyruszyli z kościoła św. Jerzego
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

- W tym roku pielgrzymując, staramy się przygotować do ważnych czekających nas wydarzeń. Jednym z nich będzie czekająca nas we wrześniu peregrynacja obrazu Jezusa Miłosiernego po diecezji, która przecież rozpocznie się w Cieszynie. Będziemy też nawiązywać do hasła roku duszpasterskiego: "Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię". Chcemy mówić o miłosierdziu, które jest jednocześnie wezwaniem do nawracania, do naśladowania Jezusa Chrystusa: przede wszystkim w miłości, w czynieniu dobrego. Bo Chrystus uczy nas, że możemy Go spotkać w każdym człowieku, szczególnie tym potrzebującym - tłumaczy ks. prał. Sputek.

Drugim wydarzeniem, do którego przygotowywać się będą pielgrzymi, są Światowe Dni Młodzieży. - O tym, czym będą te Dni, opowie nam podczas spotkania w niedzielę przedstawiciel diecezjalnego  Centrum ŚDM. Będziemy się też uczyć śpiewać hymn ŚDM - dodaje ks. Sputek.

Wśród duchowych opiekunów jest też m.in. ks. wicerektor Seminarium Duchownego w Krakowie ks. Sławomir Kołata, ks. kan. Brunon Grajcke - proboszcz z Cieszynie-Mnisztwie. Idą także księża wikariusze. - Chcemy z parafianami przejść całą pielgrzymkę i towarzyszyć im również w tej drodze. Wcześniej już pielgrzymowaliśmy, ale z Cieszyna idziemy po raz pierwszy - mówią ks. Rafał Stwora, wikary w Cieszynie-Bobrku i ks. Piotr Bratek, wikary w Kończycach Wielkich.

Tu się dzieją wielkie rzeczy!

- Ja pamiętam pierwszą pielgrzymkę, która wyruszyła jeszcze wtedy z Cieszyna-Mnisztwa. To była nieduża grupka młodych, którzy poszli z katechetką Barbarą Ponicką. Teraz chodzą już ich dzieci - wspomina ks. kan. Grajcke. - Ta pielgrzymka zawsze miała taką sobie właściwą atmosferę,  w której obok tego wspólnego śpiewu i modlitwy było zawsze dość miejsca na ciszę, na osobistą modlitwę i refleksję. Ona też była takim czasem i miejscem, w którym działy się niezwykłe rzeczy. To były wielkie duchowe przemiany. W nich upatruję sens swojego pielgrzymowania: chcę tu być jako kapłan, kiedy mogę być potrzebny. Jest wiele osób, które prosiły o modlitwę, więc się też modlę w ich intencjach. 

Owoców jest wiele. Pielgrzymi wyprosili w tej wędrówce nie tylko te duchowe. - Mamy dwoje dzieci, których rodzice modlili się o nie w drodze z Cieszyna na Jasną Górę. Korzystali też z pomocy lekarzy naprotechnologów. Potem pielgrzymowali, by za swoje rodzicielstwo podziękować Panu Bogu - przyznaje ks. kan. Grajcke. - Parę lat temu dołączyła do pielgrzymki grupa młodych wracających z Przystanku Woodstock. Nie bardzo pasowali i po jakimś czasie większość zrezygnowała, ale dwójka została. Warunek był jeden: nie ma mowy o alkoholu. Więc wyrzucili butelki z piwem i postanowili: Od dziś trzeźwiejemy! Ci młodzi ludzie też byli cudem...

Chcemy prosić i dziękować

- Idę już dwunasty raz i żałuję, że zacząłem tak późno, bo te pielgrzymki są tak ważne w moim życiu. Proszę Matkę Bożą o wstawiennictwo w tych wszystkich sprawach, które powierzyli mi znajomi przed wyjściem, modlę się za ojczyznę, żeby młodzi nie musieli emigrować. Dla siebie proszę o umocnienie wiary i szczęśliwą godzinę śmierci - mówi pielgrzym Stanisław Kościałek z Ustronia.

- My idziemy po raz czwarty, a zaczęło się wszystko od córki, którą zachęcił ks. Mirosław Kareta. Miała wtedy 9 lat. Przeszłyśmy już trzy pielgrzymki błagalne, a teraz idziemy z dziękczynną, żeby podziękować, bo tyle wyprosiłyśmy i mamy za co dziękować - mówi Gabriela Fojcik z córką Mariolą.

- Upał dokucza, ale idzie się z takim bagażem intencji i podziękowań, że człowiek musi dojść - nie ma wątpliwości Anna Skrzypczyk z Cieszyna. - Idę dopiero ósmy raz, trochę późno zaczęłam, ale do pielgrzymowania trzeba dojrzeć. Pierwszy raz jeszcze nie wiedziałam, co to znaczy. Poszłam tak trochę z ciekawości, jak to będzie, czy dam radę. A kiedy po powrocie stanęłam w drzwiach domu, córka tylko spojrzała na mnie i powiedziała: - Tato, mama znów pójdzie za rok!  I tak było. Teraz wiem, że tylko z Bożą pomocą dojdę...